Zimowe wakacje spędzałam, ciesząc się urokami malutkiej wyspy Ortygii, połączonej mostami z Syrakuzami. Ta wysepka przy Sycylii to ukochane miejsce wielu Włochów. A Włosi cenią kuchnię tradycyjną, opartą na dobrych składnikach i sezonową. Tak też jadłam na Ortygii.
W styczniu na straganach królują tu cytrusy. To pora ich zbiorów i czas najpyszniejszych czerwonych pomarańczy. W każdej restauracji dostaniemy sałatkę z pomarańczy z czerwoną cebulą i oliwkami, a także moją ukochaną z pomarańczy i fenkułu. Oprócz cytrusów warto otworzyć głowy i brzuchy na ryby i owoce morza i najeść się ich na zapas, nigdzie nie smakują tak dobrze!
Kulinarnym królestwem Ortygii jest oczywiście mercato! Miejsce obowiązkowe, nie tylko dla poszukiwaczy smaku. Dzień rozpoczynałam kawą przy barze, obserwując rytm życia na rynku. Sam spacer pomiędzy stoiskami z warzywami, owocami, przyprawami, rybami i owocami morza był przygodą. Mercato to też skupisko restauracji i stoisk gastronomicznych korzystających z bogactwa lokalnych produktów. To właśnie tam zjecie najlepsze kanapki i surowe owoce morza!