Kukbuk
Kukbuk
Port w Procidzie, widok na miasto

12 godzin na Procidzie – co zobaczyć i gdzie zjeść?

Rybacka wyspa o powierzchni 4 kilometrów kwadratowych, usiana kolorowymi domkami. Mówi się o niej, że to Włochy sprzed kilkudziesięciu lat. Bez pośpiechu, hord turystów i przeznaczonej dla nich infrastruktury.

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 9 minut!

W porcie w Neapolu, skąd można udać się na Procidę, kotwiczą wielopiętrowe promy rejsowe. Najbardziej rozchwytywane destynacje to wyspy Capri i Ischia. W kierunku Procidy odpływa niewielki wodolot. W miarę upływu rejsu oddala się majaczący senny Wezuwiusz, a benzynowy smog Neapolu niknie na horyzoncie. Po przeciwnej stronie wyrasta kolorowa zabudowa portu Marina di Procida. Nic dziwnego, że filmowcy upodobali sobie tę senną wysepkę na plan zdjęciowy. To tutaj kręcono zdjęcia do takich filmów jak „Utalentowany pan Ripley”, „Listonosz” czy „Urlop w więzieniu”. Z kolei pisarka Elsa Morante wybrała Procidę na miejsce akcji powieści „Wyspy Artura”. Artystom, okazjonalnym turystom i zwykłym zjadaczom chleba Procida kradnie serca – i wymusza obietnicę powrotu.

Widok portu, Procida
Na niewielkiej włoskiej wyspie Procidzie nakręcono zdjęcia do takich filmów jak „Utalentowany pan Ripley”, „Listonosz” czy „Urlop w więzieniu”
Ciasteczka pod szklanym kloszem

Fot. Marcos Paulo Prado/ Unsplash.com

Słodki początek: Paneteria

Uroki Mariny di Procida to dopiero początek zachwytów. W drodze do najpiękniejszej części wyspy – reprezentacyjnej (na swój włoski sposób) Mariny Corricella, znajdującej się na przeciwległym brzegu do terminala portowego, warto wziąć śniadanie na wynos. Wszak nie samymi widokami żyje człowiek. W duecie z porannym espresso najlepiej sprawdzi się coś dolce. Wystarczy kierować się w górę ulicą Vittorio Emanuele – a zmysł węchu zawiedzie w odpowiednie miejsce. Najpierw do niepozornej pasticcerii ze skromną wystawką wypieków wypchniętą na zewnątrz i neonem po przejściach, skąd pachnie ciastem drożdżowym i cukrem pudrem. Podają tutaj bardzo dobre sfogliatelle. Jeśli poradzicie się mieszkańców Procidy, dokąd najlepiej udać się po ciastka, wskażą jeszcze jeden adres – La Panetterię. Wybór słodkości jest tu bardzo duży, włączając liczne wyroby z dodatkiem ukochanej przez Włochów nutelli. My skusiliśmy się na pistacjowe kruche ciasteczka z migdałamidrożdżowy warkocz obsypany hojnie cukrem.

Obiad w La Gorgonii i piesze wycieczki

Marina Corricella, dokąd dotarliśmy w 15 minut z przerwą na dwie cukiernie, mieni się błękitami i różami rybackich domków. Mieszkańcy czyszczą łódki, rybacy rozplątują sieci, a koty ocierają się o nogi gościom przybrzeżnych restauracji. Stoliki restauracji sąsiadują bezpośrednio z morzem. Nic dziwnego, że jej specjalnością są owoce morza. W La Gorgonii zjemy tutejszy specjał, czyli spaghetti alle vongole z dosyć egzotycznym dodatkiem… białej fasoli, wyśmienite ravioli z krewetkamilokalne sery dojrzewające.

W restauracji panuje leniwa, iście włoska atmosfera. Kelnerzy uśmiechają się i czule poklepują gości po plecach. Tych stałych całują w oba policzki. Czas sjesty warto wypełnić spacerami po wyspie. Corricella to jej najbardziej pocztówkowa część, ale nie jedyna, która zapiera dech w piersiach. Górujące w zenicie słońce nie stanęło nam na przeszkodzie we wdrapaniu się na wzgórze, do historycznej części miasta, gdzie przez ponad stulecie mieściło się więzienie. Podobno wśród mieszkańców to miejsce wciąż ma złą sławę i z trudem przyciąga nowych mieszkańców. Nie zdziwcie się więc, że nie zobaczycie tu żywej duszy, a echo będzie odbijać się od wiekowych murów. Stąd rozpościera się widok na groźne klify i ospałe, barwne miasto. Procida może poszczycić się kilkoma przyjaznymi miejscami przeznaczonymi do plażowania i pływania, na dodatek pozbawionych skalistego podłoża. Tym, którzy postawili sobie za cel obejście całej wyspy, polecamy skierować się na południowy zachód. To tutaj mieści się most łączący Procidę z jeszcze mniejszą Vivarą ze zlokalizowanym na jej terenie parkiem narodowym. Trudno wyobrazić sobie bardziej instagram friendly krajobraz.

Dojrzewające sery na talerzu

Fot. Kasia Siewko

Talerz z ravioli i talerz ze spaghetti

Fot. Kasia Siewko

Kawa z listonoszem

Czas pobytu na tej bajecznej wyspie się kurczy, sjesta powoli mija. Zapotrzebowanie na kofeinę rośnie w miarę przebytych kroków. Wracamy na Corricellę. W tym miejscu rozgrywały się miłosne perypetie Maria i Beatrice – bohaterów wielokrotnie nagradzanego filmu „Listonosz”. To kameralne, europejskie kino pierwszej wody, stworzone w hołdzie miłości i prostocie życia. Miasto jest dumne z tego filmu i swojego romansu z kinematografią. Z ulic krzyczą tablice z kadrami z filmów. Do La Locandy del Postino prowadzi nas kolaż zdjęć bohaterów „Listonosza”. W środku jest ich jeszcze więcej. Dzisiejsza Locanda na Procidzie to ten sam obiekt, w którym filmowa Beatrice skradła serce poczciwego listonosza. Z biegiem lat nie zmieniło się zbyt wiele. Sącząc espresso, można odnieść wrażenie, jakby wsiąkało się w ten idylliczny krajobraz. Jeśli jeszcze nie widzieliście filmu, zróbcie to, mając na uwadze, że zapragniecie spakować manatki i ruszyć w stronę Kampanii.

Restauracja w Procidzie, widoczne dwa stoły, wystrój w stylu retro

Fot. Kasia Siewko

Lody: Gelateria Cuore Azzurro

Choć Włochy lodami stoją, łatwo naciąć się na te zbyt wodniste, zbyt słodkie, niesmaczne. Niektóre lodziarnie mogą na pierwszy rzut oka nie wróżyć nic dobrego, a pozostawić zaskoczonych i w pełni usatysfakcjonowanych. O zachodzie słońca w Marinie Grande w oczekiwaniu na wieczorny kurs do Neapolu odwiedziliśmy niepozorną Gelaterię Cuore Azzurro na rogu via Roma i via Vittorio Emanuele. Od frontu witają reklamy sieciowych lodów na patyku, za barem stoją wyeksponowane słoiki nutelli. W tych niesprzyjających kulinarnym uniesieniom okolicznościach skusiliśmy się na sorbet cytrynowy. W końcu cytrusy są chlubą południa Italii. Strzał w dziesiątkę! Idealna konsystencja, kwaśność i słodycz doskonale zbalansowana. Żadnych ulepków, żadnej cierpkości z proszku. Ostatnie zachwyty dniem chylącym się ku końcowi na wyspie, nim przypłynie wodolot, by zabrać nas do głośnego, dusznego Neapolu.

Gałka lodów cytrynowych w rożku

Fot. Kasia Siewko

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk