O tym wszystkim, ale też o trendach związanych ze sztuką przyrządzania koktajli i jej przyszłości rozmawiamy z Gianlucą Tuzzim i Cannim Riccardo, barmanami i właścicielami kultowego koktajlbaru Dirty Milano w Mediolanie. Obaj odwiedzili Warszawę w ramach Martini Social Club – projektu, którego celem jest wzmacnianie kultury aperitivo w Polsce.
Wydarzenie nie odbyłoby się bez Negroni Centrale, czyli warszawskiego baru specjalizującego się we włoskich koktajlach. To lokal, który ugościł barmanów i który aktywnie wspiera promocję kultury aperitivo.
Maciej Nowicki: Nie wiem, czy naszą rozmowę można by zacząć od innego pytania. Czym właściwie jest włoskie aperitivo?
Canni Riccardo: Mówiąc najprościej, to coś, czym można się dzielić. Aperitivo ma długą historię i w każdym włoskim regionie jest nieco inne. Weźmy okolice Wenecji i kwestię antipasti – tam występują one w formie tostów. Z kolei w Mediolanie to głównie frytki i oliwki. Do tego oczywiście koktajle: Negroni (wermut, bitter, gin), Americano (wermut, bitter, woda gazowana) czy Milano-Torino (wermut plus bitter). W każdym przypadku nawiązuje się jednak do klasyki aperitivo, czyli do czegoś, co jest bardzo proste i raczej towarzyszy napojom, niż służy samemu jedzeniu. Chodzi o to, by po pracy spotkać się ze znajomymi, a później pójść na kolację z rodziną czy z przyjaciółmi.
A masz poczucie, że na przestrzeni ostatnich lat aperitivo się zmieniało, czy raczej wciąż bazuje na klasycznej wersji, którą przedstawiłeś przed chwilą?
C.R.: Zdecydowanie się zmieniło! Dziś właściwie każdy bar robi to na swój sposób. Można więc stawiać na coś uniwersalnego albo parować poszczególne przekąski z koktajlami. Niektórzy kliencie oczekują czegoś charakterystycznego dla regionu, w którym się znajdują, inni poszukują wręcz ekskluzywnej opcji, na przykład wina musującego wysokiej klasy. W Mediolanie aperitivo w postaci lekkiego koktajlu, o zbalansowanym słodko-gorzkim smaku i niskiej zawartości alkoholu, jest bardzo popularne.