Widziałam taki rysunek – mężczyzna obejmuje kobietę i mówi: „Kochana, nigdy nie zapomnę tego lata”. I za chwilę dodaje: „Tych dwóch pogodnych weekendów...” Nic dodać, nic ująć. Lato 2025 nie rozpieszczało nas szczególnie. Wina zazwyczaj kojarzone z wakacjami – prosecco, cava, pét-naty, lekkie sauvignon blanc – czekały w lodówkach na upały; tymczasem te nie nadchodziły. Kiedy temperatura na dworze ledwo przekraczała 15 stopni, lepszym wyborem okazywały się wygrzane w południowym słońcu syrah, primitivo i monastrelle – comfort wines, wina pocieszenia, już zdecydowanie jesienne.
Trudno ufać, że październik nadrobi pogodowe zaległości, ale licząc na co najmniej kilka ciepłych dni proponuję skupić się na winach stojących gdzieś pomiędzy tymi niosącymi lekkość i orzeźwienie a cięższymi, złożonymi, które kojarzą się z późną jesienią i zimą. Wina odpowiednie na babie lato nie są lekkie i zwiewne, nie podajemy ich mocno schłodzonych – nie ma takiej potrzeby, skoro upałów też nie ma. Wina wczesnej pogodnej jesieni, choć wciąż charakteryzują się świeżością i dobrą kwasowością, skłaniają się również ku większej wyrazistości; są złożone, pełniejsze, mają mocniejszą strukturę. To wina przejścia – będą dobre zarówno podczas cieplejszych dni października, jak i w deszczowe wieczory.