Głównym składnikiem klasycznego szwajcarskiego fondue jest serowy sos, który utrzymuje się w płynnym stanie dzięki trzymaniu go w specjalnym naczyniu (caquelon) ustawionym nad palnikiem. Sos najczęściej robi się ze specjalnych gatunków sera, białego wina, skrobi i przypraw. Sekretem fondue jest jego gładka, jednolita, lejąca się konsystencja. Sery jednak to produkty kapryśne, których zachowanie się w trakcie roztapiania trudno przewidzieć – każdy ma inne właściwości, a różnice między nimi wynikają z procesu produkcji, dojrzewania itd. Przekonałem się naocznie o tym, że przygotowywanie fondue nie zawsze kończy się sukcesem. Na szczęście porażki mają to do siebie, że można z nich wyciągnąć naukę. Przeczytajcie moją relację, a być może uchronicie się przed kilkoma błędami. Jeśli zależy wam na samym przepisie na fondue, to przewińcie od razu na sam dół.
Topienie serów do fondue w teorii
Na początek trochę teorii. Jeśli was nie interesuje, to przejdźcie po prostu do kolejnego punktu. Topienie się sera to niezwykle skomplikowany proces, który niełatwo zrozumieć. Posiłkowałem się głównie dwiema publikacjami: klasyczną i moją ulubioną, do której zawsze wracam: książką Harolda McGee „On Food and Cooking” oraz zbiorową pracą „The Kitchen as Laboratory. Reflections on the Science of Food and Cooking”.
Gotowy ser to mieszanka białek, tłuszczu i wody trzymanych w ryzach dzięki siatce złożonej z cząsteczek protein (kazeiny, która jest głównym białkiem w mleku) i wapnia. Ta struktura osłabia się w trakcie podgrzewania, dlatego ser się topi.