T.P.B.: Obydwaj z Wojtkiem byliśmy sygnatariuszami karty pierwszego Konwentu Polskich Winiarzy, który odbył się w 2006 roku. Wtedy cieszyliśmy się z tego, że kilka win nadawało się nie tylko do degustacji, ale i do wypicia. [śmiech] To był wielki sukces. Fakt, że Barbara i Marcin Płochoccy, gwiazdy tamtego wydarzenia, należą dzisiaj do najbardziej szanowanych winiarzy, pokazuje pewną konsekwencję w rozwoju polskiego winiarstwa.
Poza tym Polacy dużo podróżują, próbują win z różnych stron świata. Dzisiaj na rynek wkraczają młodzi winiarze, którzy, zanim zrobili swoje pierwsze wino, uczyli się w szkołach winiarskich w Austrii czy we Francji. Chcą wpisać własny produkt w pewien kontekst, mieć wiedzę i umiejętności potrzebne do wyprodukowania butelek na wysokim poziomie.
W.B.: Widać tu profesjonalizację winiarstwa, potrzebę edukacji, ale i zmysł biznesowy.
T.P.B.: Pionierzy polskiego winiarstwa sprzed prawie 20 lat na co dzień pracowali na etatach, a robienie wina było ich zajęciem dodatkowym, na weekend. Dziś wielu tych ludzi ma za sobą decyzję o rzuceniu pracy w korporacji i poświęca się pasji winiarskiej.