Choć do stolicy Austrii zwykło się podróżować, by poczuć czar minionych epok, pooddychać historią wśród pereł architektury i najwyższej jakości kultury, a w końcu zasiąść w jednej z dekadenckich kawiarni i osłodzić sobie upływ czasu porcją tortu Sachera, Wiedeń, prócz pełnej uroku sentymentalnej wycieczki w przeszłość, oferuje coś znacznie bardziej cennego – wgląd w przyszłość. I jest to wizja nader przyjemna.
Zielony Wiedeń
Jak może wyglądać miasto przyszłości? Nie trzeba wróżyć z kart, by się tego dowiedzieć. Wystarczy wybrać się do Wiednia.
Tekst: Anna Czajkowska
Zdjęcie główne: Christian Stemper / © WienTourismus
Zdjęcia: materiały prasowe
Przyszłość w kolorze nadziei
Spacer po Wiedniu można zacząć w dowolnym miejscu – to miasto tak piękne, że nawet jeśli snujemy się uliczkami bez mapy i celu, natrafimy na rzeczy spektakularne. Wzrok odpoczywa nie tylko dzięki widokowi oszałamiającej architektury, dobrze zaprojektowanych ulic i wszędobylskiej zieleni, ale też ze względu na brak reklam w miejskiej przestrzeni – poza afiszami z ofertą tutejszych muzeów i sal koncertowych nic nie rozprasza wzroku sunących niespiesznie do pracy wiedeńczyków. Nie ma korków ani nerwowych poszturchiwań współpasażerów w zapełnionym tramwaju, brak też nieodłącznego towarzysza miejskich spacerów – smogu. Czy to zasługa wiatru z Alp? Zapewne w wielu miastach taka odpowiedź spodobałaby się bardziej niż fakty, a te zachęcają, by w Wiedniu baczniej niż temu, co przeszłe, przyglądać się temu, co się dzieje tu i teraz – z nadzieją, że w niedalekiej przyszłości przydarzy się i nam.
Władze Wiednia dbają zarówno o to, co widać, jak i o to, co dostrzec najtrudniej – powietrze
Jak więc wygląda miejska przyszłość z wiedeńskiej perspektywy? Ogłoszony najbardziej zielonym miastem świata Wiedeń mógłby spokojnie rozsiąść się na jednej z ławek w którymś ze swoich licznych parków, by obserwować, jak inne ulubione przez turystów metropolie radzą sobie w tym zakresie. Jednak miasto, które od zawsze wyznacza standardy innym, nie zwykło osiadać na laurach. Zielone nie tylko z powodu rozległych terenów parkowych, ale przede wszystkim z uwagi na liczbę inicjatyw proekologicznych, przoduje w czynieniu przestrzeni miejskiej bardziej przyjazną do życia dla swoich mieszkańców. Władze miasta dbają zarówno o to, co widać, jak i o to, co dostrzec najtrudniej – powietrze. Liczba projektów mających zagwarantować Wiedniowi neutralność pod względem emisji dwutlenku węgla do 2040 roku jest imponująca, a systematyczność w ich wdrażaniu – godna podziwu. Już dziś energia zasilająca miasto aż w 30% pochodzi ze źródeł odnawialnych, a nowe ustawy, jak ta wymagająca wyposażenia w panele słoneczne każdego nowego budynku, gwarantują, że liczba ta będzie rosła. Bierzemy więc głęboki oddech i z uczuciem ulgi, nieznanym ze stołecznych ulic, kontynuujemy spacer po stolicy Austrii.
Patrz w górę!
Zadzieramy głowy, bo w Wiedniu zielone – dosłownie i w przenośni – stają się nie tylko ulice, ale też fasady i dachy budynków, a także okalające je dziedzińce. Izolacyjny potencjał roślin, ich pomoc w walce z przegrzewaniem się miejskich przestrzeni, możliwość pochłaniania CO2 i pozytywny wpływ na mikroklimat, a przy okazji samopoczucie mieszkańców, zainspirował wiedeńskie organizacje do wdrożenia programów zachęcających mieszkańców do zazieleniania domów i biurowców. Ekologiczne stowarzyszenie Die Umweltberatung, działające na rzecz zrównoważonego rozwoju gospodarki i społeczeństwa, prowadzi program doradczy, edukując w zakresie nasadzeń i doboru roślin, a urzędnicy miejscy wspomagają chętnych w uzyskiwaniu zezwoleń na zielone dachy lub ściany. Miasto oferuje też pomoc finansową – każdy, kto chciałby wzbogacić swój budynek o roślinną izolację, może liczyć na dotację w wysokości ponad 20 tysięcy euro. Zazieleniający się w tym tempie Wiedeń serio podchodzi do kwestii zmian klimatycznych i globalnego ocieplenia, które już teraz daje się we znaki mieszkańcom miast. Ale zielone fasady i dachy to nie tylko miła osłona przed promieniami słońca, lecz również bezpieczny dom dla tych miejskich lokatorów, którzy z trudem radzą sobie w przestrzeni metropolii – ptaki i owady, podobnie jak my, cenią sobie ciszę i spokój w przyjemnie chłodnej zielonej oazie.
Transport do przyszłości
Podczas spaceru przez centrum austriackiej stolicy trudno się dziwić temu, że Wiedeń 10 razy z rzędu został wybrany najlepszym miastem do życia pod względem jakości i komfortu życia. Ogrzewający się w promieniach wiosennego słońca wiedeńczycy są świadectwem tego, że prócz miejsc pracy miasto ma do zaoferowania również przestrzenie służące relaksowi, a także szereg rozrywek i przyjemności, których próżno szukać na przedmieściach. Każda z miejskich atrakcji jest w zasięgu ręki – zwłaszcza jeśli dzierży się w niej tani miejski bilet.
Niemal połowa wiedeńczyków korzysta obecnie z rocznych biletów komunikacji miejskie
Władze Wiednia z premedytacją obniżyły jego cenę tak, by wytrącić z ręki argumenty tym, którzy za nic nie chcieli zrezygnować z jazdy samochodem. Jednocześnie sukcesywnie pracowano nad skomunikowaniem najodleglejszych zakątków miasta z centrum, by dojazd transportem miejskim był nie tylko bardziej ekonomiczny, ale i szybszy. W konsekwencji niemal połowa wiedeńczyków korzysta obecnie z rocznych biletów komunikacji miejskiej. Opornych przekona zapewne poszerzająca się strefa „wolna od samochodów” – gdy trudno jest wpoić zielone argumenty, potrzeba czasem odrobiny perswazji.
Najnowszym projektem komunikacyjnym, wpisującym się w plan zapewnienia bardziej przyjaznego środowisku transportu, zarówno dojeżdżającym do pracy w Wiedniu mieszkańcom Austrii, jak i turystom, jest linia tramwajowa numer 72, łącząca stolicę z portem lotniczym Wiedeń-Schwechat. Trasa będzie przebiegała od wiedeńskiej dzielnicy Simmering aż do położonego w Dolnej Austrii miasta Schwechat. Być może następną podróż z lotniska odbędziemy właśnie tym tramwajem? Tymczasem sprawnie lawirujemy między przystankami, kierując się na północ.
Zieleni nigdy dosyć
Podczas gdy powstają nowe, bardziej ekologiczne linie transportu publicznego, te, które służyły wiedeńczykom dawniej, również przysługują się ekologii – choć w zupełnie inny sposób. Dawny wiedeński Dworzec Północny właśnie zmienia się w Freie Mitte – największy nowy park powstały w Wiedniu od 1974 roku. Do 2025 roku zielona powierzchnia licząca 9,3 hektara ma zostać udostępniona mieszkańcom, jak również stać się ostoją dla dzikiej przyrody w mieście, miejscem życia różnorodnych gatunków zwierząt i roślin. Przekształcaniu dzikiej zieleni w park przygląda się ekologiczny inspektor nadzoru budowlanego, dbający o to, by nowi goście nie zakłócili spokoju stałych rezydentów, chronione gatunki żyjące na tutejszych terenach mogą więc spać spokojnie. To obiecujący przykład tego, jak miasta mogą chronić przyrodę, jednocześnie nie rezygnując z innowacji i postępu.
Ciekawostką jest, że część starego układu kolejowego zostanie zaadaptowana na potrzeby parku. Czy będzie to atrakcja na miarę nowojorskiego High Line, czas pokaże. Patrząc na to, z jaką czułością dla najmniejszych żyjątek dokonuje się tu zmian, można się spodziewać pozytywnych zaskoczeń – na miarę przyszłości.
Z miasta na stół
Po solidnej dawce świeżego powietrza pora coś zjeść – zwłaszcza że w dziedzinie zielonych kulinariów Wiedeń również odrobił lekcję. Jeśli wasze skojarzenia z kuchnią wiedeńską kończą się na wienerschnitzlu czy käsespätzle, prowadząc was w odmęty tłustych i sytych potraw, czym prędzej porzućcie te wspomnienia. Choć restauracji serwujących tradycyjną kuchnię znajdziecie w Wiedniu sporo, nowe lokale zdecydowanie stawiają na weganizm i zrównoważenie. Wegańsko i pysznie zjecie chociażby w restauracji Tian, której szefuje Paul Ivić. Gotuje się tu sezonowo, korzystając z zapomnianych i rzadkich odmian warzyw, owoców i zbóż, głównie organicznych. Właściciele tego miejsca odwoływali się przy jego tworzeniu do czasów swojego dzieciństwa, gdy na stole pojawiało się to, co właśnie wyrosło w ogrodzie czy dojrzało w sadzie – świetna referencja i, jak widać, przy odrobinie pracy możliwa także w wielkim mieście.
Robiący zawrotną karierę w gastronomii zwrot „from farm to table” w Wiedniu mógłby mieć własną wersję – „from town to table”
Rewelacyjne wegetariańskie dania zjecie też w położonej na starym mieście restauracji Wrenkh, która zarówno w mięsnej, jak i bezmięsnej karcie stawia na zrównoważenie i ekologię – jak również przyjemną zabawę z tradycją. Na kolację, którą w ciepły wieczór najlepiej zjeść w restauracyjnym ogródku, wybierzcie się do Labstelle, gdzie od niedawna można skosztować wegańskiego menu, zmieniającego się, jak cała karta, co sezon. Niezależnie, na którą opcję w karcie się zdecydujecie, możecie mieć pewność, że dania przyrządzono z najlepszych składników, w większości pochodzących z położonych w niedalekiej odległości farm i hodowli. Robiący zawrotną karierę w gastronomii zwrot „from farm to table” w Wiedniu mógłby mieć własną wersję – „from town to table” – tak wiele serwowanych w tutejszych restauracjach produktów bowiem pochodzi z upraw, które mieszczą się na terenie miasta.
Lokalna produkcja żywności jest kolejnym aspektem zieloności stolicy. Jak na kreatywnych wiedeńczyków przystało, wiele tutejszych miejskich farm jest dalekich od standardu – innowacyjnością i pomysłowością dają przykład tym, którzy wciąż nie wierzą w samowystarczalność miast pod względem produkcji żywności, jak również w zrównoważenie miejskich upraw. Tymczasem w Wiedniu uprawia się wszystko, od słynnych już ogórków po wszelkiego rodzaju warzywa czy grzyby. Na terenie Wiednia mieszczą się i winnice – z których wina podawano w każdej z odwiedzanych przez nas restauracji – i hodowla ślimaków, a wisienką na tym zielonym torcie jest akwaponika.
Zielony obieg zamknięty
Blün, czyli innowacyjne gospodarstwo działające na zasadzie akwaponiki – ekologicznej metody jednoczesnej hodowli ryb i uprawy roślin w obiegu zamkniętym – położone jest w 22. dzielnicy Wiednia. Dojechać tam można metrem, a następnie miejskim autobusem, a warto się tu wybrać nie tylko dlatego, by zrozumieć, w jaki sposób woda, w której radośnie pluszczą sumy, służy następnie do podlewania i użyźniania wertykalnego ogrodu, ale przede wszystkim, by na własne oczy zobaczyć, jak wygląda wzorcowa miejska farma, z której produkty trafiają później na stoły topowych wiedeńskich restauracji – chociażby w odwiedzonej przez nas Labstelle.
Przy akompaniamencie bzyczenia trzmieli ziemnych, które są naturalnymi zapylaczami tutejszych upraw, wędrujemy wśród krzaków czerwieniących się pomidorów, dorodnych ogórków i bakłażanów. Jak mówią i właściciele, i pracownicy tego miejsca – wszystkich do Blün przyciągnęła troska o przyszłość planety i to, w jakim stanie pozostawią ją swoim dzieciom i wnukom. Gdyby więcej osób miało ten aspekt na uwadze, świat rzeczywiście byłby lepszy – i smaczniejszy, o czym trudno nie myśleć, gdy zrywa się z krzaczka pachnący, chrupki i idealnie soczysty ogórek.
Wzorem okolicznych mieszkańców robimy zakupy w miejscowym sklepie i zaopatrzeni w świeże warzywa, suma i kilka słoiczków przetworów (w tym genialny keczup), udajemy się w drogę powrotną. Kusi nas jednak przerwa na kawę – a precyzyjnie: na kawową farmę.
Jedzenie przyszłości
Hut & Stiel – bo ten właśnie start-up stanowi nasz ostatni przystanek na drodze ku lepszej przyszłości – jest doskonałym przykładem na to, jak łączyć tradycję z nowoczesnością. W roli tradycji występuje tu wiedeńska kultura kawiarniana (w 2011 roku wpisana na listę światowego dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO), generująca dziennie około 100 ton fusów. W roli innowacji – zrównoważony system hodowli boczniaków na tych fusach. Pomysł genialny w swojej prostocie i zmyślny, jeśli chodzi o nakłady finansowe – zrównoważony na medal.
Jego twórcy, Florian Hofer i Manuel Bornbaum, zaczynali jako start-up zajmujący się eksperymentalną hodowlą boczniaków w piwnicy, by szybko, dzięki udanej kampanii crowdfundingowej, rozwinąć swój pomysł w sprawnie działający biznes. Obecnie ich firma dostarcza boczniaki do restauracji (między innymi Wrenkh) i sklepów z żywnością ekologiczną. Dla chętnych dostępne są również zestawy do domowej hodowli. Z niesprzedanych grzybów robi się tu grzybowe przetwory – nic więc się nie marnuje.
Obecnie Hut & Stiel mieści się w idyllicznej przestrzeni przeznaczonej na potrzeby miejskich start-upów i ekologicznych inicjatyw. Mieszkańcy Wiednia mogą tu uprawiać własne warzywa i owoce na kawałku ziemi dzierżawionej od administratorów tego terenu. Umiejętność uprawy warzyw i owoców to jedna z tych rzeczy, które młodzi wiedeńczycy awaryjnie dodają do swoich zainteresowań – przyda się niezależnie od scenariusza, jaki napiszemy na przyszłość.
Za możliwość zwiedzenia stolicy Austrii dziękujemy WienTourismus, Biurze Promocji Miasta Wiednia.
- Na mapie
Najlepsze wegetariańskie i wegańskie lokale w Warszawie
W stolicy nie brakuje lokali gastronomicznych przyjaznych wielbicielom kuchni roślinnej. Przedstawiamy te, które – naszym zdaniem – zasługują na szczególną uwagę.
- Ludzie i inspiracje
Pocztówki z przyszłości
Choć tak dużo mówi się dziś o odpowiedzialności jednostki, w ratowaniu planety to nie indywidualne działania mają znaczenie. Zmiana kursu leży w rękach rządów i koncernów, a napędzać ją mogą projekty empatycznych wizjonerów. Zwłaszcza tych, którzy w poszukiwaniu rozwiązań zwracają się ku mądrzejszej instancji – naturze.
- Na mapie
Kawowa rewolucja w Kolumbii
Kolumbijska kawa od lat jest ceniona na całym świecie, ale Kolumbijczycy dopiero teraz zaczynają się nią cieszyć. Od Andów po Amazonię – przez kraj przelewa się dobra lokalna kawa.
- Na mapie
Najlepsze wegetariańskie i wegańskie lokale w Warszawie
W stolicy nie brakuje lokali gastronomicznych przyjaznych wielbicielom kuchni roślinnej. Przedstawiamy te, które – naszym zdaniem – zasługują na szczególną uwagę.
- Ludzie i inspiracje
Pocztówki z przyszłości
Choć tak dużo mówi się dziś o odpowiedzialności jednostki, w ratowaniu planety to nie indywidualne działania mają znaczenie. Zmiana kursu leży w rękach rządów i koncernów, a napędzać ją mogą projekty empatycznych wizjonerów. Zwłaszcza tych, którzy w poszukiwaniu rozwiązań zwracają się ku mądrzejszej instancji – naturze.
- Na mapie
Kawowa rewolucja w Kolumbii
Kolumbijska kawa od lat jest ceniona na całym świecie, ale Kolumbijczycy dopiero teraz zaczynają się nią cieszyć. Od Andów po Amazonię – przez kraj przelewa się dobra lokalna kawa.
Chcemy wiedzieć co lubisz
Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?