Zdrowie i dobre samopoczucie
Jesteśmy coraz bardziej świadomi niebezpieczeństw wynikających z nadmiernego spożycia alkoholu. Wiemy, że zwiększa ryzyko wystąpienia chorób wątroby, serca, niektórych nowotworów. Terapeuci dowodzą, że może też wywoływać stany lękowe i wahania nastroju, trudności ze skupieniem się, pamięcią i koncentracją; może też negatywnie wpływać na jakość snu. Alkohol to także puste kalorie – nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale także i on może być odpowiedzialny za przybieranie na wadze. Wybór opcji NoLo wiąże się dla wielu z wyborem zdrowszego, bardziej uważnego stylu życia.
Zmiana norm społecznych
„Ciekawość trzeźwości” to trend lansowany przez media społecznościowe, często wyrażany poprzez hasztagi na Instagramie czy TikToku (#sobercurious, #sober, #alkoholfree, #soberlife, a nawet #selflove). „Dry January” i „Sober October” to miesiące, podczas których do ruchu przyłącza się jeszcze więcej zainteresowanych, choćby dlatego, żeby sprawdzić swoją silną wolę, czując za sobą wsparcie większej grupy ludzi. – Moim zdaniem ludzie, którzy częściowo lub całkowicie rezygnują z alkoholu, znaleźli swój własny, fajniejszy, ciekawszy, a przede wszystkim bezpieczniejszy sposób na złagodzenie napięć. Taniec, gra w tenisa, bieganie – cokolwiek. Jeśli masz wyregulowany system nerwowy, alkohol nie jest ci do niczego potrzebny – mówi dr Woydyłło-Osiatyńska.
Rozwój rynku napojów zeroprocentowych i alternatyw wobec alkoholu
Popularność napojów bezalkoholowych zaczęła się od piwa, a obecnie rośnie nie tylko w świecie wina, ale i alkoholi mocnych: bezalkoholowy gin czy tequila nie są już niczym niezwykłym. Większość cocktail barów, obok normalnej karty drinków, oferuje równie rozbudowane menu tzw. virgin drinków. Sommelierzy w wielu restauracjach, także finediningowych, proponują gościom nie tylko połączenia jedzenia z winem, ale i z herbatą, kombuczą, mocktailami, sokami, a nawet warzywnymi bulionami.
Oszczędność
Ludzie, którzy zainspirowali się trendem NoLo, dość szybko zauważają, że wydatki na alkohol stanowiły do tej pory dość sporą część ich codziennego budżetu. Nawet niedrogie wino w dyskoncie, jeśli kupujemy butelkę dziennie, to miesięczny wydatek rzędu 700-800 zł (i mowa tu o naprawdę tanim winie).
Osoby, które z trendu NoLo wybierają opcję drugą, czyli ograniczenie alkoholu, a nie całkowite jego odstawienie, zauważają, że pijąc mniej i rzadziej, mogą wybierać wina droższe, a zatem: koncentrować się na ich jakości, nie zaś na ilości. Także i tę tendencję zauważył już rynek. – Spadek zauważamy w segmencie win najtańszych, za to wzrost wśród droższych i najdroższych. Wychodzimy na swoje” – powiedział mi niedawno przedstawiciel włoskiej winiarni Abbazia di Novacella.