Wtedy w Wielkanoc, pod Halą Mirowską wymyśliłam, że między śniadaniem u babci Jasi a obiadem u babci Władzi, zdążę ugotować bezdomnemu te jajka. I tak zrobiłam. Po śniadaniu razem z babcią zapakowałyśmy do pudełek po lodach część niezjedzonych pyszności. Wcześniej wrzuciłam na Facebooka zdjęcie uginającego się od potraw, pięknie zastawionego wielkanocnego stołu. Opatrzyłam je podpisem, z którego wynikało, że tym, co pozostanie po świątecznym śniadaniu, zamierzam podzielić się z potrzebującymi. Dodałam, że jeśli ktoś też chce się przyłączyć, to mogę do niego podjechać i odebrać jedzenie. Na FB miałam wtedy nie więcej niż 300 znajomych. A jednak, kiedy spojrzałam na mój profil o godz. 21.00, okazało się, że mój post udostępniono aż 9 razy. Pękałam z dumy, bo wydawało mi się to znakiem, że jestem tak samo popularna, jak Beyonce. Następnego dnia odebrałam jedzenie od kilku członków rodziny, od kilkorga znajomych i od kilku osób zupełnie obcych.