Kukbuk
Kukbuk
Kubek, zakwas, drip, książka Piotra Sommera "O krok od nich", opakowanie kawy, keksówka i liść monstery (fot. Maciek Kostrzewa)

Obiekty codzienne

Kiedy od jednych rzeczy musimy się izolować, inne stają się wyjątkowo bliskie. Zdystansowani od pewnych relacji, nawiązujemy nowe – z domowymi przedmiotami.

Tekst: redakcja

Zdjęcie główne: Maciej Kostrzewa

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 20 minut!

Już nie wygodna torba czy buty są tym, po co sięgamy najczęściej. Na domową listę przebojów wróciły miękkie bluzy, puchate koce czy dawno niewidziane sprzęty kuchenne. To, czy kanapa jest ładna, stało się drugorzędne – jako centrum życia domowego musi być przede wszystkim wygodna, inaczej z laptopem czy książką wylądujemy w łóżku. Ci, którzy do niedawna w pośpiechu jedli przy kuchennym blacie, doceniają teraz stół, niegdyś wykorzystywany jedynie przy specjalnych okazjach. Trzymane na wyjątkowe okoliczności zastawy nagle urozmaicają monotonię posiłków i doskonale sprawdzają się w roli codziennych towarzyszy.

Podczas izolacji naszym wnętrzom przyglądamy się podwójnie – zaglądając do środka nas samych i do środka naszych domów i mieszkań. W obu przypadkach to dobra okazja, by z dystansem spojrzeć na to, czego potrzebujemy, i docenić to, co mamy. To również doskonały czas na to, by pozbyć się rzeczy i nawyków, które w nowej rzeczywistości stały się zbędne.

Jakie przedmioty staną się dla nas fundamentalne? Co zostanie po izolacyjnej selekcji?

W obliczu niespotykanego do tej pory spadku konsumpcji eksperci wieszczą zmianę zachowań kupujących. Przewidują, że w czasach po pandemii nad każdym zakupem zastanowimy się kilka razy i coraz ważniejsze będzie to, czy kupując dany produkt, wspieramy lokalną gospodarkę.

Co wybierzemy na przyszłość? Jakie przedmioty staną się dla nas fundamentalne? Co zostanie po izolacyjnej selekcji? Razem z naszymi autorami i redakcją postanowiliśmy sprawdzić, z których domowych obiektów korzystamy najczęściej podczas izolacji i dlaczego. Które sprzęty podtrzymują nas na duchu, a które okazują się wyjątkowo przydatne i zostaną z nami na dobre i na złe?

Ania Czajkowska

redaktorka prowadząca KUKBUK.pl

Przyznam, że dla mnie długotrwałe siedzenie w domu nie jest zbytnio uciążliwe. Jestem książkowym przykładem domatora, zwykle własne mieszkanie jest dla mnie najlepszą opcją na spędzanie wieczorów i weekendów, tu jest mi najmilej i tu znajduje się niemal wszystko, czego mi potrzeba. Mimo to czas izolacji, brak możliwości odwiedzin i wyjścia na dłuższy spacer zrobił swoje – dodał nowe warstwy do moich domowych przyzwyczajeń i spowodował selekcję na co dzień używanych przedmiotów. Które z nich okazały się niezbędne? Przede wszystkim te, które pozwoliły mi podkreślić zmianę nastroju i aktywności.

Dyfuzor na tle okna

fot. Ania Czajkowska

Niezwykle trudno mi wyjść z pracy, gdy pracuję w trybie zdalnym. Trudno znaleźć czas na przerwy, trudno w przestrzeni, która jest jednocześnie biurem, sypialnią i salonem, rozgraniczyć strefy aktywności i wypoczynku. Pomocny okazał się maleńki aroma dyfuzor – nie tylko nawilża powietrze, ale też wypełnia je zapachem, aktywizującym na pierwszą godzinę pracy i relaksującym po jej upływie.

Ponieważ jest wyposażony w timer i lampkę, łatwo orientuję się, ile czasu minęło nad danym zadaniem – i że pora na rozprostowanie kości. Wieczorami miły zapach i relaksujące oświetlenie wprowadzam za pomocą świec zapachowych – od jakiegoś czasu staram się po pewnej godzinie używać minimalnej ilości światła; i tu zarówno wspomniana lampka w aroma dyfuzorze, jak i świece są niezwykle pomocne.

Rośliny doniczkowe stojace przy oknie (fot. Anna Czajkowska)

fot. Ania Czajkowska

O mój dobry nastrój dbają również kwiaty doniczkowe. Jednak w obliczu tak długiego czasu w domu nawet one nie dały rady. Od zawsze w moim domu w wazonie stały kwiaty cięte i choć spełnienie tej zachcianki wydawało mi się zbytkiem i kaprysem, na pierwsze zakupy wyszłam właśnie po nie. Stojące w wazonie lilie cieszą nie tylko wyglądem i zapachem – jako ulubione kwiaty babci i taty przypominają mi o ich obecności i o naszych rodzinnych przyzwyczajeniach. Dzięki nim zdałam sobie sprawę, że najważniejsze dla mnie przedmioty to te, które należały do moich bliskich – i to one przeszły i przejdą każdą selekcję.

Rodzinne zastawy stołowe, apaszki po babci czy przywiezione ze wspólnych podróży pamiątki dają mi poczucie komfortu i ciągłości pokoleń, tak obecnie potrzebne. Mają jeszcze jedną cechę wspólną – to głównie rzemiosło, ręcznie malowana ceramika czy jedwab. Ten ludzki ślad w każdym z przedmiotów, czy to nadany podczas tworzenia, czy później, podczas użytkowania, rozczula mnie najbardziej i pomaga uporać się z brakiem bliskich osób obok.

 

Lilie, książka, zdjęcie, muszle i napis ułożony z liter do Scrable (fot. Anna Czajkowska)

fot. Ania Czajkowska

Przyjaciół jak zwykle szukam też w książkach, szczególnie w opowieściach z wątkiem podróżniczym czy bogato ilustrowanych książkach kulinarnych – od początku pandemii zwiedzam Amerykę z ekipą z La Ruiny, a że to gruba księga, na pewno podczas izolacji nie zostanę sama.

Zmieniłam całkowicie mój typowy zestaw kolorów i po domu chodzę w ubraniach w szalonych barwach, by dodać sobie energii. Magenta, kobalt i czerwień – koniecznie razem – to teraz mój zestaw obowiązkowy. Na stół, przy którym wreszcie jem każdy posiłek, wróciły planszówki. Maratony serialowe nie są dla mnie, za to zażarta partia scrabble, zwłaszcza przy świecach, wywołuje rumieńce. Do nowych nawyków dołączyło wieczorne czesanie włosów – ta prozaiczna czynność zastępuje mi medytację, na którą nie starcza mi cierpliwości. Sto ruchów szczotką skutecznie wyczesuje zły nastrój i katastroficzne myśli.

Kubek, zakwas, drip, książka Piotra Sommera "O krok od nich", opakowanie kawy, keksówka i liść monstery (fot. Maciek Kostrzewa)

fot. Maciej Kostrzewa

Maciej Kostrzewa

redaktor KUKBUK.pl

Domowa izolacja, która z początku wydawała się dobrą okazją do wypoczynku i oczyszczenia głowy, szybko zamieniła się w prawdziwe wyzwanie. Nigdy nie byłem osobą, która ze stoickim spokojem skupiałaby się na chwili – znacznie bliższe było mi szukanie w świecie zmienności i ruchu. Systematycznie staram się jednak odnaleźć w nowej rzeczywistości. Pomagają mi w tym rzeczy codziennego użytku, którym wcześniej nie poświęcałem zbyt wiele uwagi.

Zakwas w słoiku stojący na tle liści monstery (fot. Maciek Kostrzewa)

fot. Maciej Kostrzewa

Jeszcze w marcu, kiedy wybiegałem rano do redakcji, rzadko kiedy miałem czas na zaparzenie kawy i zjedzenie śniadania. Obecnie trudno mi sobie wyobrazić początek dnia bez przygotowanego w ciszy przelewu. Używam do tego plastikowego drippera, który kupiłem już kilka lat temu – niepotrzebne mi są wymyślne gadżety. Kupuję ziarna tylko z polskich palarni, bo wiem, że warto wspierać lokalne przedsiębiorstwa, nie tylko w czasach kryzysu! Do porannej kawy szykuję kanapki na wypieczonym w domu chlebie na zakwasie. Najbardziej rozsmakowałem się w połączeniu mąki pszennej i żytniej. Domowa izolacja pokazała, że w każdym z nas drzemie mały piekarz.

Po pracy staram się poświęcić jak najwięcej czasu aktywnościom, które przynoszą mi spokój i sprawiają, że przenoszę się myślami do zeszłorocznych wakacji. Doglądam roślin (które chciałbym już przesadzić!), medytuję, wracam do ulubionych książek, karmię zakwas, a wieczorami podpalam palo santo i cieszę się jego zapachem.

Plakat, książki, kubek i szkicownik leżące na stoliku (fot. Maciek Kostrzewa)

fot. Maciej Kostrzewa

Tryb pracy zdalnej sprawia, że nie muszę zwracać większej uwagi na swój ubiór. Zakładam co popadnie – byle było wygodnie! Monotonię dresów, piżam i luźnych bluz przerywam cyklicznie co kilka dni. Wkładam wtedy wyjściowe ubranie, a nawet używam perfum, by zmienić nieco perspektywę i samopoczucie.

Zauważyłem, że nawet komputer zaczął służyć mi do innych celów. Coraz rzadziej oglądam na nim filmy i seriale, a chętniej wykorzystuję go do pisania lub gry w szachy ze znajomymi. Zdążyłem obejrzeć też cały cykl muzycznych wykładów prowadzonych przez Leonarda Bernsteina, który serdecznie wszystkim polecam.

Komputer, słuchawki, przyprawa Ras el hanout, obraz "Granice" yui Akiyamy, płyta winylowa Grand Standard Orchestra, ziemniak zasadzony w słoiku (fot. Marcin Lewandowski)

fot. Marcin Lewandowski

Marcin Lewandowski

dyrektor artystyczny KUKBUK.pl

Czas izolacji jest bolesny dla nas wszystkich. Osobiście szczególnie odczułem zamknięcie parków i lasów. Brak możliwości spaceru w otoczeniu zieleni zaburzył mój codzienny cykl i negatywnie wpłynął na to, jak się czuję. Brak spacerów odczuwa również mój wierny towarzysz w wieczornych przechadzkach – Rondel, pies rasy kundel polski, który jest ze mną już cztery lata.

Bluszcz w słoju na balkonie (fot. Marcin Lewandowski)

fot. Marcin Lewandowski

Zamknięcie w domu pokazało mi, jak trudno jest się zorganizować, by oddzielić życie prywatne od zawodowego. Choć zawsze były one ze sobą związane, to fakt, że praca na stałe zagościła w domu, był na początku dużym problemem. Znalazłem jednak na to sposób i wziąłem do serca rady Bożeny Kowalkowskiej z artykułu dotyczącego zasad pracy zdalnej. W oddzieleniu pracy od czasu wolnego pomagają mi małe rytuały.

Jednym z nich jest muzyka: po pracy leci z gramofonu, a za dnia – ze słuchawek, cały czas gorących od spotkań online będących w moim życiu zawodowym nowością, do której nie mogę się przyzwyczaić. Pomaga mi też ziemniak, zasadzony co prawda z myślą o pracy (dowiecie się więcej z wydania KUKBUK Dzieciaki już we wrześniu!), ale teraz będący jedną z wielu roślin w moim mieszkaniu. Codziennie rano ziemniak otrzymuje więc porcję wody, a ja idę przez mój domowy park do domowego biura.

Obraz Yui Akiyamy "Granice" (fot. Marcin Lewandowski)

fot. Marcin Lewandowski

W ogóle przejście w tryb pracy zdalnej było problemem. W nawale tematów trudno jest priorytetyzować zadania, a pamiętanie o wszystkim – dla mnie to po prostu niemożliwe. W końcu znajdują więc zastosowanie notesy, które zbierałem przez lata, a w których nie chciałem wcześniej nic pisać, bo przecież „są takie ładne”.

Moja żona Kaja, która również pracuje w KUKBUK-u, jako producentka sesji i fotoedytorka, prowadzi także galerię sztuki (Galeria Promocyjna). Dzięki naszym wspólnym zainteresowaniom mieszkanie jest pełne sztuki, której obecność pozytywnie wpływa na moje samopoczucie. Na zdjęciu obok widać obraz Yui Akiyamy, który idealnie pokazuje to, jak czuję się w zamknięciu.

Patelnia stojąca na kuchence (fot. Marcin Lewandowski)

fot. Marcin Lewandowski

Zamknięte parki i lasy doprowadziły do tego, że więcej czasu spędzam na balkonie, który w tym roku jeszcze nie jest zagospodarowany, ale już niedługo pojawią się na nim małe uprawy ziół, pomidorów, a nawet truskawek i poziomek. Zamknięcie nie pozwala nam też podróżować, wspominamy więc nasze wyprawy, gotując zagraniczne potrawy. Na zdjęciu można zobaczyć zestaw marokańskich przypraw ras el hanout, który kupiliśmy na początku roku w Maroku.

Wykorzystujemy go do wszelkiego rodzaju tadżinów. W naszych kulinarnych podbojach wspiera nas również wielka patelnia, która świetnie sprawdza się przy wszystkich daniach jednogarnkowych.

Słuchawki, krem, mandolina, szkicownik, "Eseje wybrane" Virginii Woolf i szkic kwiatka. (fot. Marta Cyzio)

fot. Marta Cyzio

Marta Cyzio

redaktorka KUKBUK.pl

Po ośmiu godzinach siedzenia przed komputerem nie mam siły patrzeć dalej w ekran. Zaraz po skończeniu pracy robię sobie kubek gorącej herbaty i biorę się do czytania książki. Na razie pochłaniają mnie eseje Virginii Woolf. To solidne tomisko do tej pory stało na mojej półce i wciąż czekało na lepsze czasy. Wreszcie znalazłam chwilę, by się w nie wgryźć.

Ukulele, oraz książki leżące na taborecie (fot. Marta Cyzio)

fot. Marta Cyzio

Wśród innych rzeczy, które dodają mi otuchy i poprawiają humor, jest muzyka. Codziennie na parę minut wkładam słuchawki na uszy i rozkoszuję się dźwiękami melodii z najprzeróżniejszych zakątków świata. Podczas pracy najczęściej jest to muzyka klasyczna lub filmowa, z kolei popołudniami dominują ostatnio gorące rytmy latynoskie. Jest jeszcze moje ukulele, którym umilam sobie dni (moi sąsiedzi pewnie by tak nie powiedzieli).

Co jeszcze stało się dla mnie niezbędne w ciągu ostatnich tygodni? Na pewno nie mogłabym się obejść bez mojego notatnika. Wieczorami lubię zapisywać w nim przeróżne sentencje, zdania, które zasłyszałam i uznałam za warte zapamiętania. Opisuję też swoją codzienność w czasach zarazy. Jestem ciekawa, jak spojrzę na te zapiski za parę lat. Jednak najbardziej zaskoczyło mnie to, że odkopałam dawno zapomniany szkicownik.

Książki, oraz zdjęcia przyczepione do ściany (fot. Marta Cyzio)

fot. Marta Cyzio

Wybitną artystką z pewnością nie jestem, ale dużo radości sprawia mi bazgranie na kartkach papieru i rysowanie kwiatów, które przypominają mi, że za oknem jest już wiosna. Z bardziej praktycznych rzeczy nieodzownym przedmiotem codzienności stał się dla mnie krem do rąk.

Do tej pory raczej go nie używałam, jedynie w mroźne dni. Teraz to prawdziwe wybawienie dla przesuszonej od ciągłego mycia skóry. I jeszcze nawilżająca szminka do ust. Bardzo lubię jej zapach

Zdjęcia przyczepione do ściany (fot. Marta Cyzio)

fot. Marta Cyzio

Najbardziej podczas pandemii doskwiera mi brak spotkań z przyjaciółmi i rodziną. Wcześniej widywałam się z najbliższymi co tydzień. Oczywiście, dzięki internetowi i współczesnej technologii wciąż pozostajemy w kontakcie. Robimy sobie spotkania, gramy wspólnie w gry online. Niemniej tęsknię za spotkaniami twarzą w twarz, namacalną obecnością drugiej osoby. Dlatego wieczorami lubię sięgać po dawno nieoglądane zdjęcia i tworzyć z nich kolaże.

Pierwszy już wisi na ścianie nad łóżkiem. Na razie do kompozycji wybieram głównie te fotografie, które wykonałam instaxem, bo według mnie mają w sobie szczególną magię – tym aparatem robiłam zdjęcia podczas wyjątkowych okazji.

Przeczytaj również:

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk