Kukbuk
Kukbuk
Uśmiechnięta kobieta siedząca pod konstrukcją z gałęzi na plaży. (fot. Sonnie Hiles / unsplash.com)

Szczęśliwy od zaraz

Kto ma dobry humor i pozytywne nastawienie do życia, nie tylko lepiej radzi sobie z chorobami, ale wręcz rzadziej na nie zapada – dowodzą badania. Jak więc trwale poprawić sobie nastrój, by cieszyć się zdrowiem?

Tekst: Grażyna Morek

Zdjęcie główne: Sonnie Hiles / unsplash.com

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 8 minut!

Kto by pomyślał, że jest taka nauka jak… szczęściologia? A jednak. Psychologia pozytywna to dyscyplina, która zajmuje się niezwykle przyjemnymi sprawami, między innymi określaniem czynników wpływających na nasze poczucie szczęścia. Dzięki przebadaniu wielu tysięcy osób naukowcom udało się już sporo ustalić.

Badania wskazują, że optymizm jest zakodowany w genach, jednak nie mniej ważnym czynnikiem szczęściotwórczym jest otoczenie

Jak choćby to, że ludzie pozytywnie nastawieni do świata mają wyższy poziom uspokajających endorfin, więcej limfocytów zapewniających prawidłowe działanie układu immunologicznego i niższy poziom kortyzolu, adrenaliny oraz czynników prozapalnych. To substancje, które między innymi obniżają odporność, sprzyjają infekcjom i zwiększają ryzyko problemów kardiologicznych.

Badania wskazują, że optymizm jest zakodowany w genach. Jednak jak przekonują eksperci w dziedzinie psychologii pozytywnej, nie mniej ważnym czynnikiem szczęściotwórczym jest otoczenie. Kolejne eksperymenty bowiem dowiodły, że jeśli się dobrze postarać, każdy może mieć więcej optymizmu. Wybraliśmy najciekawsze strategie.  

Inwestuj w przeżycia

Co lepsze na poprawę humoru: modna torebka, nowy telefon czy kosmetyk? Nic z tego – ostrzegają Leaf Van BovenThomas Gilovich z uniwersytetów Cornella i Colorado w USA. Dlaczego? Bo zakupy jedynie na chwilę zwiększają wydzielanie w mózgu dopaminy, czyli neuroprzekaźnika wywołującego uczucie przyjemności. Substancja ma to do siebie, że jej stężenie gwałtownie się obniża, a wtedy uczucie zadowolenia znika i… znów pojawia się potrzeba kupienia sobie czegoś na poprawę nastroju. – Nowe rzeczy szybko przestają się nam podobać, nudzą się i jak najszybciej chcemy je wymienić – wyjaśnia Richard Wiseman, brytyjski psycholog z University of Hertfordshire.

Dwie osoby wiosłujące w kajaku na jeziorze. (fot. Aaron Huber / unsplash.com)

fot. Aaron Huber / unsplash.com

Kończy się tak, że zostajemy ze stosem niepotrzebnych gadżetów i z wyrzutami sumienia. Jest jednak sposób, by ten mechanizm przechytrzyć: zamiast na przedmioty lepiej wydawać pieniądze na interesujące przeżycia – twierdzą badacze. Wyrzut dobroczynnych endorfin gwarantowany! Jak konkretnie możemy sobie pomóc? Warto na przykład zainwestować w kursy edukacyjne czy hobbystyczne online, zaplanować czas wolny po ustaniu pandemii albo… wyszukać vouchery z odroczonym terminem ważności na wydarzenia kulturalne i usługi (ulubiony masaż, wynajem gospodarstwa agroturystycznego na wakacje). Nie tylko sprawią nam radość, ale pomogą małym biznesom przetrwać okres zamrożenia gospodarki.

Ludzie, którzy regularnie przeznaczają określone sumy z myślą o bezinteresownym sprawieniu radości innym, czują się subiektywnie znacznie szczęśliwsi

Sprawiaj radość innym

Jak ważne dla naszego poczucia szczęścia jest dbanie o innych, dowodzą badania prowadzone na University of British Columbia. Psychologowie z tej uczelni poprosili kilkaset osób, by oceniły poziom swojego zadowolenia z życia oraz podały kwoty, jakie przekazują na cele dobroczynne lub wydają regularnie na bliskich. W kolejnym badaniu znów proszono ankietowanych, by określili swoje poczucie szczęścia i powiedzieli, na co zazwyczaj przeznaczają premię.

Co się okazało? Otóż ludzie, którzy regularnie przeznaczali określone sumy z myślą o bezinteresownym sprawieniu radości innym, czuli się subiektywnie znacznie szczęśliwsi niż ci, którzy wydawali pieniądze przede wszystkim na samych siebie.

Dwie kobiety leżące na trawie zasłaniające sobie na wzajem oczy. (fot. Sam Manns / unsplash.com)

fot. Sam Manns / unsplash.com

Jak to wyjaśnić? Lubimy myśleć o sobie, że jesteśmy dobrymi ludźmi – tłumaczą psychologowie. Takie przekonanie zmienia funkcjonowanie mózgu: gdy sprawiamy przyjemność innym, aktywizują się te same obszary co wtedy, gdy zaspokajamy własne potrzeby. Bonus: kiedy mózg jest z siebie zadowolony, ciało odpowiednio na to reaguje, między innymi mamy niższe ciśnienie i mniej kortyzolu, czyli hormonu stresu we krwi.

Rób dobre uczynki

A gdyby tak pójść dalej? Co powiecie na pięć dobrych uczynków tygodniowo? To akurat nic nie kosztuje i nawet nie musi zająć dużo czasu. Jakie będą rezultaty? Tego właśnie była ciekawa psycholog Sonja Lyubomirsky z University of California. Poprosiła grupę ludzi, by przez sześć tygodni bezinteresownie robili coś dla innych. Jakieś sugestie?

Napiszmy list i podziękujmy komuś za coś, za co jesteśmy mu wdzięczni (na przykład babci, że się nami opiekowała), oddajmy honorowo krew, pomóżmy schorowanej sąsiadce w zakupach – radziła Lyubomirsky. Niektórzy uczestnicy eksperymentu robili po jednej dobrej rzeczy dziennie, inni spełniali wszystkie pięć dobrych uczynków jednego dnia. Rezultaty? Eksperyment wszystkim poprawił samopoczucie. Jednak znacznie dłużej cieszyli się ci, którzy pomogli pięciu osobom jednego dnia.

Dwie uśmiechniete młode kobiety siedzące w otwartym bagażniku samochodu (fot. Jorge Saavedra / unsplash.com)

fot. Jorge Saavedra / unsplash.com

Badania dowiodły, że narzekanie bez umiaru obniża nasze poczucie wartości

Zaprzyjaźnij się z optymistą

Ludzie pogodni mają to do siebie, że rzadko narzekają. Z problemami radzą sobie… jakoś inaczej. Owszem, utyskiwanie pomaga obniżyć napięcie emocjonalne – przyznaje dr Robin Kowalski z Western Carolina University – jednak poprawia samopoczucie tylko wtedy, kiedy robimy to od czasu do czasu. Na dłuższą metę efekt jest odwrotny. Badania dowiodły, że biadolenie bez umiaru obniża nasze poczucie wartości i wywołuje objawy podobne do chronicznego stresu.

Co gorsza, może też pozostawić trwałe ślady w mózgu. Niemieccy naukowcy z Uniwersytetu Friedricha Schillera odkryli, że na skutek narzekania kurczą się neurony w hipokampie – ważnym obszarze, który odpowiada między innymi za pamięć. Co więc zamiast narzekania? Skoro najwięcej szczęścia dają nam ludzie, trzeba wzmocnić efekt i spotykać się jak najczęściej z tymi pogodnymi. Im więcej znamy takich osób, tym mniej jesteśmy narażeni na depresję – pokazują badania.

Na skutek narzekania kurczą się neurony w hipokampie – ważnym obszarze, który odpowiada między innymi za pamięć

Dostarczaj sobie wzruszeń

Naukowcy potwierdzili to, co wielu z nas podejrzewało: czujemy się lepiej, gdy sobie popłaczemy. Zatem do dzieła! Na chandrę zamiast komedii włączamy porządny dramat psychologiczny. To właśnie smutne filmy paradoksalnie mogą sprawić, że widzowie będą się czuli szczęśliwsi, przekonują naukowcy z Ohio State University. Takie są wnioski z badań, które przeprowadzono wśród kilkuset studentów. Wszyscy oglądali film „Pokuta” (historię dwojga kochanków, którzy zostają rozdzieleni i giną w czasie wojny). Kilkakrotnie podczas seansu, jak również po jego zakończeniu pytano badanych o odczuwane przez nich emocje.

Okazało się, że osoby, które były najbardziej zasmucone filmem, czerpały większą przyjemność z jego oglądania. Wzrastało też ich poczucie szczęścia. Jak to wytłumaczyć? Śledząc perypetie fikcyjnych bohaterów, myślimy o bliskich nam ludziach, doceniamy relacje z innymi, skupiamy się na dobrych stronach życia – tłumaczyła w piśmie „Communication Research” prowadząca badania psycholog Silvia Knobloch-Westerwick.

Płyty winylowe (fot. Joseph Pearson / unsplash.com)

fot. Joseph Pearson / unsplash.com

Słuchaj dobrej muzyki

Szczególnie dobrze na nastrój działa muzyka dostosowana do rytmu serca (czyli 60-80 uderzeń na minutę). Ciekawe, że serce notuje najdrobniejszą zmianę natężenia dźwięku – tzw. crescendo, czyli głośniejsze wykonanie muzyki, pobudza i podnosi ciśnienie krwi, a diminuendo (stopniowe zmniejszanie głośności) obniża ciśnienie i wprowadza w stan relaksacji. Wystarczy pół godziny dziennie – radzą specjaliści. Potwierdzone badaniami lecznicze właściwości mają zwłaszcza utwory Brahmsa, Debussy’ego, Beethovena.

Na poprawę krążenia najlepiej wpływa muzyka Giuseppe Verdiego

Uczeni ze Stanford School of Medicine sprawdzili za pomocą rezonansu magnetycznego, że mózg reaguje między innymi na V Symfonię zwiększonym stężeniem dopaminy. Co ciekawe, podobnie działa popularna kołysanka „Twinkle Twinkle Little Star”. Naukowcy z Kaohsiung Medical University na Tajwanie odkryli, że właśnie ta melodia pomaga walczyć z wahaniami nastroju i ze zdenerwowaniem.

Wiadomo też, że na poprawę krążenia najlepiej wpływa Verdi, Puccini natomiast świetnie rehabilituje chorych po zawale.

Dzieci idące przez łąkę (fot. Annie Spratt / unsplash.com)

fot. Annie Spratt / unsplash.com

Zaskakujące, że również odtwarzanie utworów, które wydają nam się smutne, ale jednocześnie oceniamy je jako piękne, może sprawić, że poczujemy się lepiej – wynika z badań opublikowanych w piśmie „Psychology of Music”. Gdy jesteśmy przygnębieni, podświadomie częściej wybieramy niewesołe utwory, bo dzięki nim wzruszamy się i bardziej świadomie przeżywamy smutek oraz inne negatywne emocje – wyjaśniają ten fenomen psychologowie. W sytuacjach, do których wesoła muzyka nie pasuje, wybieramy smutne dźwięki między innymi po to, by uciec przed ciszą, bo ta przygnębia nas jeszcze bardziej.

fot. Imat Bagja Gumilar / unsplash.com

Idź do lasu

Nic dziwnego, że tak trudno podczas kwarantanny było nam znieść zakaz wstępu do lasów i parków narodowych! Kontakt z naturą ma bowiem niezwykle silny wpływ na nasze samopoczucie. I to do tego stopnia, że nawet u osób oglądających jedynie zdjęcia przyrody stwierdzono więcej pozytywnych emocji, jak życzliwość, chęć pomocy innym, w porównaniu z ludźmi patrzącymi na elementy krajobrazu stworzone przez człowieka – twierdzi psycholog Robert Ornstein w książce „Zdrowe grzechy”.

Czemu zawdzięczamy ten efekt? Badania pokazują, że widoki stawów, strumieni, drzew w przeciwieństwie do obrazów asfaltowych miejskich ulic wywołują stan przyjemnego rozluźnienia. Mózg wytwarza wtedy więcej fal alfa, które pojawiają się, gdy jesteśmy zrelaksowani (a także podczas snu).

Częste uprawianie seksu to nie tylko rozkosz, ale i spory wysiłek dla organizmu

Gdy wzmaga się przepływ krwi, nerki szybciej usuwają toksyczne produkty przemiany materii

Kochaj mocno

Ach, jak przyjemnie! Częste uprawianie seksu to nie tylko rozkosz, ale i spory wysiłek dla organizmu. Można go porównać z pracą w ogródku – równie skutecznie dotlenia, poprawia przepływ krwi. Podczas gry wstępnej tętno przyspiesza, a w momencie orgazmu rośnie do 150 uderzeń na minutę. Dlatego w trakcie stosunku można stracić nawet 200 kilokalorii, czyli tyle, ile podczas półgodzinnej jazdy na rowerze.

Dodatkowa korzyść: gdy wzmaga się przepływ krwi, nerki szybciej usuwają toksyczne produkty przemiany materii, a przyspieszony oddech filtruje płuca. Coś jeszcze? Od dawna wiadomo, że regularne uprawianie seksu wzmacnia odporność. Według naukowców z Pennsylvania State University dwa stosunki intymne w tygodniu zwiększają o 30% poziom immunoglobulin A, przeciwciał, które chronią przed przeziębieniem.

Jak wzmacniać poczucie szczęścia:

  • Inwestuj w przeżycia
  • Sprawiaj radość innym
  • Rób dobre uczynki
  • Zaprzyjaźnij się z optymistą
  • Dostarczaj sobie wzruszeń
  • Słuchaj dobrej muzyki
  • Idź do lasu
  • Kochaj mocno

Przeczytaj również:

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk