Kukbuk
Kukbuk
Bulgogi set z restauracji Korea Town

Najlepsze restauracje koreańskie w Warszawie

Sprawdźcie, gdzie zjecie doskonały bibimbap i dokąd będziecie chcieli wracać po kimchi.

Tekst: Monika Rosłoniec

Zdjęcia: Materiały restauracji/Redakcja

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 5 minut!

Kiedy w 2009 w Berlinie scenę gastronomiczną podbijała Princess Kimchi, w Warszawie dopiero co uczyliśmy się podstaw sushi i ostrzyliśmy zęby na burgery. Niewiele osób interesowało się tym, że gdzieś w dalekim kraju swojskie fermentowanie kapusty wywołuje emocje godne co najmniej sportu narodowego. Trend na koreańskie jedzenie przyszedł do nas późno – dopiero dwa lata temu zaczęły pojawiać się w Warszawie nowoczesne knajpki z koreańską kuchnią. Ta, z hermetycznej kuchni dla ekspatów szybko wyewoluowała w gorący kulinarny trend.  Szczypiące w język kimchi, kolorowy bibimpab i aromatyczne bulgogi to jedne z najbardziej pożądanych przysmaków w tym sezonie.

Mimo, że w niemieckiej stolicy ranking dobrych koreańskich knajp pewnie zaczynałby się od dziesięciu (czyli tylu, ile wszystkich tego typu restauracji w Warszawie) to cieszymy się, że możemy wam przedstawić cztery miejsca, dzięki którym z przyjemnością poznaje się kuchnię Korei Południowej.

Koreańska restauracja Onggi

 Zdjęcie: Onggi

Onggi/Bibimpap
Zdjęcie: Onggi

Onggi, ul. Moliera 2

Najbardziej elegancka, najdroższa i najmniej popularna z restauracji w zestawieniu. Jednak to właśnie tutaj znaleźliśmy najlepszy bibimbap w Warszawie.  Doskonały dolsot yukhoe bibimbap z tatarem wołowym (55 zł) wyjedliśmy z kamionkiowej miski do ostatniego ziarenka ryżu. Liczne składniki dania wymieszane z sosem z pasty gochujang tworzą wybuchową mieszankę smaków: umami z mięsa, pasty i grzybów, słodycz marchewki, kwaskowatość, goryczka i chrupkość kiszonek, morskie nuty z nori i świeżość pachnotki. W tym szaleństwie jest jednak metoda i danie z Onggi zajmuje u nas bibimbapowe pierwsze miejsce w stolicy. Kolejną rzeczą, która nie zawodzi jest kimchi – intensywne, ostre i miło musujące w ustach.

Wnętrze tej dużej restauracji jest bardzo przyjemne. Eleganckie, utrzymane w dalekowschodnich klimatach, ale nie pozbawione przytulności dzięki miękkim fotelom, biblioteczce z koreańskimi książkami i półeczkom z ceramiką.

Nie wszystkie dania w dosyć długim menu dorównują jednak kimchi i bibimbapowi. Można trafić na wysuszony boczek (samgyeopsal) lub płaską w smaku zupę rybną (taegu t’ang). Od Onggi mogą też odstraszać wysokie w porównaniu do innych koreańskich miejsc ceny (45 – 65 zł za danie główne). Nas przekonują jednak dwa doskonałe klasyki – dla nich warto wybrać się na Plac Teatralny.

Koreatown/Bulgogi set
Zdjęcie: KoreaTown
Koreatown/Vege set
Zdjęcie: KoreaTown

KoreaTown, Olesińska 2

W KoreaTown zjedliśmy całe menu, kilka razy. Luźna atmosfera i przystępne ceny (35 – 40 zł za danie główne z zestawem 8 banchanów i ryżem) zachęcają do powrotów. Tutejsze kimchi nie zwala z nóg – niestety ma się wrażenie, że trochę za krótko przebywało pod wpływem dobroczynnych bakterii. Wśród banchanów (czyli małych dodatków serwowanych do dania głównego) można znaleźć jednak inne przysmaki. Pierwsze znikają suszone pikantne kalmary, lekko słodka marynowana rzodkiew i kiełki z olejem sezamowym.

Wśród naszych ulubionych dań są dwa z owocami morza. Odradzamy je jednak tym, którzy nie lubią zagłuszać morskich smaków intensywnymi przyprawami. W haemul bokkeum (ostre owoce morza w paście gochujang) i sundubu jjigae (zupa z owocami morza, wieprzowiną i tofu) kalmary, muszle i okładniczki taplają się rozkosznie w aromatycznych sosach i wywarach, po których z lubością oblizujemy piekące od chilli usta.

KoreaTown troszczy się o dobre samopoczucie roślinożerców i mięsożerców. Wprowadzony jako tymczasowa oferta wegański zestaw za 35 zł okazał się hitem i na stałe zagościł w karcie. Po wegańskiej degustacji można radośnie wytoczyć się na Stary Mokotów, bo w jej skład wchodzi sześć małych dań (m.in. uwielbiane przez nas kluseczki ryżowe) i trzy banczany. Miłośnicy mięsa za 39 zł zjedzą podobnie obfity zestaw z wołowiną bulgogi.  Jeśli jednak traficie w menu na koreański tatar (yukhoe) lub boczek zawijany z sosem w liście sałat (bossam) – koniecznie zarezerwujcie na nie trochę miejsca.

Smaczne dania, miła obsługa, przytulne wnętrze i rozsądne ceny sprawiają, że KoreaTown to dobre miejsce, żeby zacząć i kontynuować przygodę z kuchnią koreańską.

Restauracja Miss Kimchi, danie Kimchi Chigae
Zdjęcie: Miss Kimchi
Restauracja Miss Kimchi, danie Soondubu
Zdjęcie: Miss Kimchi

Miss Kimchi, Żelazna 58/62

Starsza, choć mniejsza i skromniejsza, siostra KoreaTown. Właściciele obu lokali – Aneta i Paweł Łapińscy – rozpoczęli koreańską ofensywę na Warszawę właśnie w malutkiej Miss Kimchi. Dania zamawia się tu przy kontuarze, panuje nieco stołówkowy klimat. Jeśli chodzi o kuchnię to KoreaTown wydaje się oczko wyżej, jednak to właśnie na Woli swój debiut miała część dań z mokotowskiego lokalu.

Miss Kimchi to przede wszystkim bardzo atrakcyjna oferta lunchowa. Bento z daniem głównym, ryżem i 4 dodatkami kosztuje od 25 do 30 zł. Jeśli do jednej z przegródek trafią rozpływające się w ustach słodko-ostre żeberka lub nieprzyzwoicie smaczny kurczak po koreańsku (tzw. KFC- Korean Fried Chicken) to możecie być pewni miłych kulinarnych przeżyć.

Menu często się zmienia i nie jest radykalnie koreańskie. Czasem wśród zup pojawiała się np. singapurska laksa lub japońskie pierożki. W porównaniu do stylu młodszej restauracji dania wydają się mieć mniej charakteru, i na pewno mniej chilli. Ciągle jednak można tu liczyć na smaczne, trochę domowe jedzenie, miłą, niezobowiązującą atmosferę oraz na ogromne porcje (po bento polecamy pół godziny drzemki).

Restauracja Koreanka, danie Bibimbap beef
Zdjęcie: Koreanka
Restauracja Koreanka, danie Yubuchobab
Zdjęcie: Koreanka

Koreanka, ul. Koszykowa 59, lok. 36

Koreanka to miejsce, w którym nie obowiązują utarte restauracyjne schematy. Przytulnie urządzony lokal znajduje się właściwie w bramie do kamienicy. Knajpka otwiera się jako pop up, żeby zaraz się zamknąć. Potem znów się otwiera, potem zamyka, trochę serwuje lunche, a trochę wystawia się na Nocnym Markecie. Z Koreanką nigdy nic nie wiadomo. (Aktualnie jest zamknięta, ale wraca 22 września – tym razem może na stałe).

Szefową kuchni jest Yensu Lee, która od kilku lat prowadziła w Cook Up warsztaty kuchni koreańskiej. W menu próżno jednak szukać szkolnych zasad, panuje tutaj radosny freestyle. Są klasyczne potrawy – boczek samgyeopsal i wołowina bulgogi – ale Yensu nie boi się ich wpakować w europejską bułkę i posypać zupełnie nie koreańską kolendrą. Efekt – jest pysznie!

Na pytanie, czy ramen jest japoński czy koreański szefowa kuchni bez wachania odpowiada nam po angielsku – it’s mine! Kuchnia Koreanki, choć nie klasyczna, zapewnia jednak sporo kulinarnych przyjemności. Sezamowy ramen dan dan jest warty grzechu, ryżowe kluseczki tteok-bokki wciąga się z rozkoszą, a kimchi miło zaskakuje słodkimi nutami.

 

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk