Kukbuk
Kukbuk

Kulinarny przewodnik po Katowicach

Katowice przeżywają kulinarny rozkwit. Na gastronomicznej mapie miasta przybywa interesujących miejsc – zebraliśmy adresy, pod które naprawdę warto zajrzeć.

Tekst: Sara Faruque

Zdjęcia: materiały prasowe

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 19 minut!

To, że Katowice nie powinny się już kojarzyć wyłącznie z kopalniami i hutami, wie każdy, kto odwiedził to miasto w ciągu ostatnich 10 lat. W centrum odrestaurowane kamienice sąsiadują z socmodernizmem i ze współczesną architekturą. Palmy na rynku nie są wprawdzie kolejną instalacją Joanny Rajkowskiej, a jedynie efektem współpracy z Palmiarnią Miejską w Gliwicach, mimo to nadają miastu niepowtarzalny charakter. Oprócz znanego wszystkim Spodka i Superjednostki Katowice mogą pochwalić się MCK, Muzeum Śląskim lub Szkołą Filmową, której ceglany budynek został w zeszłym roku nagrodzony w prestiżowym konkursie architektonicznym Brick Award. Wraz z rewitalizacją przestrzeni miejskiej rozpoczęły się zmiany społeczne, które sprawiły, że miasto stało się atrakcyjne dla młodych ludzi i turystów. Nie trzeba było długo czekać, by z rosnącym zainteresowaniem spotkała się także branża gastronomiczna. Dzisiaj w Katowicach zjemy naprawdę dobrze i do tego w pięknych miejscach.

Śląska kuchnia – restauracje w Katowicach

Zjemy tu sezonowo i po śląsku, ale w nowoczesnym wydaniu

Śląska Prohibicja

ul. Krawczyka 1

Śląska kuchnia to nie tylko ciężkie rolady i modra kapusta, choć trzeba przyznać, że i te, jeśli przygotuje się je w odpowiedni sposób, mogą stać się daniem ekskluzywnym. Udowadnia to Śląska Prohibicja, zlokalizowana w samym sercu katowickiego Nikiszowca. Właścicielka i szefowa kuchni Magdalena Nowaczewska zaprasza do restauracji, która wystrojem przypomina trochę tradycyjną izbę – wnętrze jest przytulne, witają nas drewniane półki z domowymi przetworami i czerwone krzesła, które pasują kolorystycznie do okiennic familoka.

Reklama

Zjemy tu sezonowo i po śląsku, ale w nowoczesnym wydaniu. Restauracja serwuje zarówno karmelizowany topinambur, jak i tradycyjne kluski śląskie, tworząc kompromis między obiadem z dziadkami a eksploracją niekonwencjonalnych połączeń smakowych. Zjemy tu też steka z antrykotu z grzybami i jarmużem oraz nowość wśród deserów – fiołkową Pavlovą. W niedzielę można wpaść na tradycyjny obiad z rosołem i pieczoną w całości kaczką, a do domu zabrać coś z delikatesów Prohibicji – przetwory warzywne, kruche ciasteczka, konfitury czy produkty z restauracyjnej wędzarni. Każde danie, wbrew nazwie lokalu, uzupełni lampka wina wyselekcjonowanego przez head sommeliera Grzegorza Kulawika.

Gdzie zjeść w Katowicach, tradycyjna kuchnia śląska, Żurownia

Żurownia

ul. Ligonia 16

W północnej części centrum miasta działa Żurownia – niepozorny lokal serwujący śląski street food. Motywem przewodnim jest tu zakwas na żur, stanowiący składnik niemal każdego dania. Zjemy więc oczywiście żurek (również w wersji wegańskiej!), ale lokal na nim nie poprzestaje – w ofercie znajdziemy między innymi pizzę, tortille czy pity na zakwasie żurkowym.

Pozycje w menu są w większości napisane gwarą śląską, ale bez obaw – kelnerzy wszystko ochoczo wyjaśniają. W karcie znajdziemy braty, czyli smażone ziemniaki, własnej produkcji kiełbasę śląską i kulebele, czyli miękkie kluski z nadzieniem wołowym lub wegetariańskim w towarzystwie modrej kapusty.

 

Gdzie zjeść w Katowicach, tradycyjna kuchnia śląska, Żurownia

Do żurku można dobrać dodatki, jak w ramen barze, tylko tu zamiast miso dostaniemy śmietanę, a zamiast chashu – kiełbasę. Deserów w karcie co prawda nie ma, ale są ajerkuchy – puszyste racuchy z kwaśnymi owocami, posypane szczodrą porcją cukru pudru.

Czekając na posiłek, możemy przyjrzeć się instalacji z rozbitych naczyń, którą wykonał Pierre Migot. Przyklejona do ściany, przypomina dzieła Daniela Spoerriego. To jedyny kolorowy element lokalu, którego wnętrze jest utrzymane raczej w neutralnej, ciemnej tonacji. Królują tu cegła, surowe drewniane ławy, metalowe krzesła i stalowe tryby, które tworzą logo lokalu, choć ułożone są podobno tak, że nie mogłyby się naprawdę kręcić. Być może w ten sposób właściciele Żurowni pokazują, że nie mają zamiaru ruszać się z Katowic – a jeśli już, to miejmy nadzieję, że na zasadzie ekspansji, a nie relokacji.

Azjatyckie restauracje w Katowicach

Zdecydowanie najpopularniejsze są tutejsze tteokbokki, kluski z czarnym sosem, kiełbasą i serem

LaLa Seul

ul. Staromiejska 10

Właścicielka LaLa Seul rysuje króliczki na kubkach na wynos, nagrywa ocierające się o mukbang filmiki na TikTok i serwuje to, co w gastronomii wydaje się zakazane – makaron instant ramen, kimchi z mozzarellą czy minikiełbaski. Nie jest to jednak prowokacja w obliczu dzisiejszej pogoni za nieprzetworzoną żywnością. To po prostu autentyczny koreański street food.

Wnętrze jest nieduże, ale większość rzeczy z powodzeniem można wziąć na wynos. Zdecydowanie najpopularniejsze są tutejsze tteokbokki, kluski z czarnym sosem, kiełbasą i serem, bardzo fotogeniczne, o czym wspominamy w kontekście Instagrama.

Bulgogi w LaLa Seul są wieprzowe, ale w niczym nie ustępują swoim popularniejszym wołowym odpowiednikom, a w kimbapie zawsze znajdziemy inne, ciekawe nadzienie: tuńczyka, kimchi czy tofu. Nie można zapomnieć o napojach, bo tu robią chyba wszystko: cytrusowe squashe, rozmaite latte i puchatą kawę dalgona, rozsławioną przez gwiazdy k-popu. Na deser koniecznie spróbujcie bingsoo (patbingsu), tartego lodu ze skondensowanym mlekiem i z różnymi owocami – polujcie szczególnie na błyszczące mango.

Wbrew pozorom nie jest to restauracja wyłącznie dla fotografujących foodies. To po prostu miejsce z domowym koreańskim jedzeniem. Tutaj posiłkami warto się dzielić – czy to kremowym bingsoo czy matchą z czarnym cukrem. Tak smakują najlepiej!

Gdzie zjeść w Katowicach, restauracja Taj, kuchnia tajska w Katowicach

Taj

ul. Dworcowa 4

Taj znajduje się w centralnym punkcie towarzyskim Katowic, na początku ulicy Mariackiej. Mieści się w budynku starego dworca, który po niedawnej renowacji przeżywa swój renesans. Taja trzeba szukać obok Pasibusa i baru sushi Mijuba, nie ma wielkiego logo ani neonowych banerów, jedynie prostą naklejkę na drzwiach: „Thai Food”.

Katowicki Taj to drugi po krakowskim lokal ze street foodem i z prawdziwą tajską kuchnią. Jak nazwa wskazuje, gotują tam wyłącznie rodowici Tajowie, których zdjęcie z podpisem „nasi fest ślonzocy” wita gości przy wejściu. Jeśli nie ma zbyt dużego ruchu, można usiąść przy stoliku na jednym z trzech pięter lokalu. Powierzchnia jest ogromna, ale wcale nie odbiera to restauracji kameralnego charakteru – wystarczy usiąść w zamykanej sali pod schodami lub na ostatnim piętrze, które pełni funkcję przytulnej antresoli.

Można też zająć stolik na tarasie, z którego widać przejeżdżające pociągi. W wystroju dominuje biel i drewno, a klimatu dopełnia bujna dżungla, która rośnie pod okiem opiekującej się tutejszą roślinnością Magdy Świerczek.

Kiedy usiądziemy już pod kilkumetrową palmą, warto zamówić jeden z trzech kolorów curry, owoce morza lub coś z wegańskiej karty. Są tu zarówno tajskie klasyki, jak i niszowe pozycje, na przykład morning glory, czyli stir-fry ze szpinaku wodnego (o ile akurat jest na niego sezon), thai corn, czyli placki kukurydziane z chili, lub suszoną karkówkę w sezamowej marynacie. Wszystko jest posypane pachnotką i tajską bazylią, której kucharze nie żałują. Posiłek popijemy mrożoną herbatą ze skondensowanym mlekiem lub tajskim piwem Singha, którego etykietę zdobi złote logo w stylu retro. Warto wpaść do Taja na lunch lub na wieczornego drinka i sajgonki – o ile znajdzie się miejsce, bo późną porą może być o to trudno!

Bliskowschodnie restauracje w Katowicach

Najlepsze restauracje w Katowicach. Restauracja Falla (fot. materiały prasowe)

Falla

ul. Plebiscytowa 10

Wiadomość o otwarciu Falli w Katowicach ucieszyła lokalną wegespołeczność, bo w pełni bezmięsnych lokali na Śląsku nadal brakuje. Fallę znajdziemy w bramie przy ulicy Plebiscytowej, gdzie wcześniej znajdował się Bułkęs – zamiast szarpanej wieprzowiny teraz zjemy tu kiszonki i humus.

Na ceglanych ścianach widać fallowe grafiki, wzdłuż ciemnych stołów stoją wygodne ławy. Najbardziej charakterystyczne są naczynia, szczególnie te w kształcie hamsy, w których serwuje się Rękę Fatimy, czyli zestaw smakowych humusów, falafele, kraftowe kiszonki i pity. Zjemy tu też amerykański klasyk, czyli ćwierćfunciaka z serem znanego z „Pulp Fiction” – koniecznie z aksamitnym milkshakiem. Sezonowe menu zaskakuje połączeniami smakowymi i często odchodzi od przewodniego motywu kuchni – zdajemy się w pełni na inwencję twórczą kucharzy, a ta rzadko kiedy zawodzi.

Reklama
Falafel z restauracji Nabil Falafel w Katowicach. Najlepsze restauracje w Katowicach (fot. Sara Faruque)

Nabil Falafel

ul. Mariacka 26 (wejście od ul. Francuskiej 6)

Podobno najlepsze restauracje są ukryte w gąszczu uliczek i miejskich budynków. Taki właśnie jest Nabil Falafel, niewielki lokal przy ulicy Francuskiej, do którego trafiają naprawdę nieliczni. Prowadzi go Pamela Tajl ze swoim ojcem Nabilem. Ich historia jest jak z filmu: prawnik z Bejrutu przenosi się do Polski za miłością, a kiedy ją traci, zostaje sam z półtoraroczną córką i barem w Zabrzu. Dorosła Pamela namawia go do otwarcia nowego lokalu – tym razem wegańskiego i autentycznie libańskiego – i tak na gastronomicznej mapie Katowic pojawia się Nabil Falafel, który szybko zyskuje dużą sympatię entuzjastów kuchni bliskowschodniej.

Dania z restauracji Nabil Falafel w Katowicach. Najlepsze restauracje w Katowicach (fot. Sara Faruque)

Je się tu szybko, bo stolików jest zaledwie kilka, a klientów sporo. Pamela jednocześnie przyjmuje zamówienia telefoniczne i wydaje gorące wrapy gościom w lokalu. Menu nie jest długie, ale widać, że zostało przemyślane – manoushe z za’atarem, kultowe już falafele w chlebku lub na talerzu, domowa kiszona rzepa i kremowy, gęsty humus. Czasem można tu kupić libańską tahinę w słoiku, wegańską baklavę z orzechami, a okazjonalnie także pączki, których Nabil robi limitowaną porcję, więc trzeba się bardzo postarać, żeby je zdobyć. Wraca się tu nie tylko dla wyśmienitego jedzenia, ale też dla autentycznej rodzinnej atmosfery.

Dania z restauracji Amfora w Katowicach (fot. materiały prasowe)

Amfora

ul. Francuska 1A

Pobyt w Amforze to kulinarna podróż „przez Kaukaz do Izraela”. Szefowa kuchni Katarzyna Rogowska żongluje smakami, zapachami i barwami i trzeba przyznać, że wychodzi jej to znakomicie. Zachwyciła Katowice swoją nowoczesną interpretacją kuchni polskiej w niedziałającej już Cadenzie, a teraz zaprasza wszystkich na wspólną wycieczkę na Bliski Wschód.

 

Restauracja Amfora w Katowicach (fot. materiały prasowe)

W menu królują warzywa, choć zdecydowanie nie jest to restauracja wegańska. Kasia Rogowska do ich przygotowania stosuje różnorodne techniki, a efektem jej eksperymentów są niecodzienne, zaskakujące faktury i smaki na talerzu. Pozycje w karcie dań zmieniają się wraz z rytmem pór roku, a składy poszczególnych potraw nawet częściej, w zależności od tego, jakie produkty znajdują się w kuchni. W Amforze nic się nie marnuje, więc czasem irański gulasz zjemy z marchwią, a czasem z cukinią – i nikt się temu nie sprzeciwia, bo każda wersja jest równie smaczna. Wizytę koniecznie trzeba rozpocząć od talerza mezze, który składa się zwykle z humusu, favy, muhammary oraz kilku innych past i zakąsek.

Restauracja Amfora w Katowicach (fot. materiały prasowe)

Potem, o ile starczy miejsca w brzuchu, warto zamówić wegański kibbeh ze słonecznikowym twarożkiem lub czeburek z mieloną wołowiną. W drugiej połowie tygodnia dostaniemy tu także świeże ryby i owoce morza, a w weekendy – bliskowschodnie śniadania. Po obiedzie nie można odpuścić sobie deseru, bo serwowanych tu malabi z izraelskiego targu Hamalabiya Flea i ciast możemy nie znaleźć nigdzie indziej. Karta alkoholi jest bogata, więc najlepiej skupić się na autorskich drinkach – na szczególną uwagę zasługuje Ogród Semirady, w którego skład wchodzą nalewki z dzikiej róży, gin infuzowany lawendą i karkade, czyli domowy napój z hibiskusa.

Restauracja Amfora w Katowicach (fot. materiały prasowe)

W wystroju dominują odcienie niebieskiego, ciężki metal i złoto. Na ścianie w głębi restauracji wisi charakterystyczny obraz kobiety, stanowiący połączenie dwóch prac Erwina Sówki, prymitywisty z Grupy Janowskiej, zatytułowanych „Wyhuśtane nocą” oraz „Inga”. To niewielki, ale bardzo namacalny śląski akcent, przemyślany jak każdy inny detal w restauracji. W Amforze nic nie jest przypadkowe i widać to na każdym kroku.

Włoskie restauracje w Katowicach

Ciasto jest delikatne, spieczone na brzegach, a w środku lejące jak naleśnik, czyli dokładnie takie, jakie powinno być

Vera Napoli – Pizzeria Napoletana

ul. Warszawska 23

Mimo że pizzerii w Katowicach nie brakuje, tylko jedna może się pochwalić ciastem fermentowanym minimum 24 godziny. Vera Napoli to młodsza siostra tyskiej La Fontany, specjalizująca się, jak nazwa wskazuje, w pizzy neapolitańskiej.

Ciasto jest delikatne, spieczone na brzegach, a w środku lejące jak naleśnik, czyli dokładnie takie, jakie powinno być. Doskonała jest zarówno margherita, jak i quattro carni z szynką cotto, kruchym salami, prosciutto crudo i bresaolą. Wszystkie pizze, niezależnie od wybranych dodatków, są polane sosem ze słodkich pomidorów San Marzano DOP i obłożone kremową di bufalą, która zastępuje klasyczną mozzarellę. Popisowym deserem jest tu amalfi, czyli sernik z ricotty z galaretką na bazie aperolu i prosecco.

To miejsce zarówno na randkę, jak i na szybki lunch. Osoby, którym do Katowic i Tychów za daleko, z pewnością ucieszy informacja, że kolejna filia otwiera się niebawem w Gliwicach, pod nazwą Furore. Miejmy nadzieję, że poziomem dorówna katowickiej Pizzerii Napoletana, bo poprzeczka jest postawiona naprawdę wysoko!

Sprawdź również:

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk