W epoce elektrycznych blenderów robienie jajecznych emulsji jest dziecinnie proste. Nie musimy męczyć się z mozolnym ubijaniem trzepaczką, choć ten tradycyjny sposób ma w sobie dużo staroświeckiego uroku. Co należy wiedzieć, kiedy chce się samodzielnie przygotować majonez i sos holenderski, a czego unikać? Sprawdźcie, bo te dwa dodatki przydadzą wam się nie tylko do jajek w koszulce i na twardo, lecz także do warzyw i pieczonych mięs.
Co to jest majonez?
W teorii to mieszanka dwóch niemieszających się substancji, oleju i wody, które są stabilizowane jako trwała emulsja przez dodatek jajka (najczęściej żółtka). Woda i alkohol mieszają się doskonale, ale spróbujcie wlać olej do wody! Możecie mieszać, ile chcecie, a i tak po jakimś czasie te dwie ciecze się rozdzielą – olej będzie pływał na górze, bo ma mniejszą gęstość, a woda znajdzie się na dole.
Powodem jest inna budowa chemiczna tych związków – to uniemożliwia im połączenie się. I wtedy do gry wkracza jajko służące za pośrednika. Znajdujące się w nim dwuczęściowe molekuły, zwane surfaktantami (proteiny i lecytyna), łączą się jedną stroną (hydrofobową, czyli nielubiącą wody) z olejem (triglicerydami), a drugą (hydrofilną, czyli przychylną wodzie) z wodą pochodzącą z jajka i z zazwyczaj dołączanych kwasowych dodatków – octu lub soku z cytryny. Działa to tak, że surfaktanty otaczają kropelki tłuszczu i rozpraszają je w obecnej w układzie wodzie.