Osobliwy charakter tegorocznej Wielkanocy dla wielu z nas może być przytłaczający. Brakować nam może poczucia wspólnoty, rodzinnej atmosfery czy obficie zastawionego stołu. Czy to jednak oznacza, że powinniśmy porzucić myśl o świętowaniu? Być może spędzenie świąt w izolacji niesie jakieś korzyści, których na pierwszy rzut oka nie dostrzegamy? O dobre praktyki w czasie tej wyjątkowej Wielkanocy pytamy psychoterapeutkę Annę Mochnaczewską.
Wielkanoc w czasach izolacji
Tegoroczna Wielkanoc to święta bez precedensu. Z psychoterapeutką Anną Mochnaczewską rozmawiamy o tym, jak w święta w czasach pandemii możemy zadbać o najbliższych i samych siebie.
Tekst: redakcja
Zdjęcia: Kasia Bielska, Dominik Tarabański
Stylizacja: Małgorzata Białobrzycka
modelka: Natalia / ModelPlus
makijaż i fryzury: Katarzyna Machalska
scenografia: Wito Bałtuszys
Niektóre osoby, które podczas świąt chciałyby spotkać się z rodziną, w reakcji na brak takiej możliwości negują święta i odmawiają im sensu. W czym widziałabyś przyczynę takiego nastawienia?
Znaleźliśmy się w sytuacji, która wywołuje w nas bardzo dużo mechanizmów obronnych. Niektórzy, by przygotować się na każdą ewentualność, roztrząsają najtragiczniejsze wizje – niestety, nakręcają tym samym mechanizm lękowy. Inni wręcz przeciwnie, unikają myślenia o trudnych sprawach i całkowicie się od nich odcinają. Negowanie sensu świąt łączyłabym z tym drugim podejściem. Często, kiedy odczuwamy trudne emocje, takie, z którymi nie do końca wiemy, co zrobić, wypieramy je, by nic nie czuć.
W konsekwencji niektóre sprawy po prostu nam obojętnieją. W przypadku świąt możemy przyjąć następującą interpretację: w związku z tym, że nie możemy spotkać się z rodziną w tradycyjny sposób, odczuwamy smutek, bezradność, żal i szereg innych emocji, które przypominają w pewnym stopniu te związane ze stanem żałoby. Odcięcie się i zobojętnienie jest znacznie łatwiejsze niż świadome zmierzenie się ze swoimi emocjami. Warto zwerbalizować to, że jest nam smutno, i zastanowić się, co możemy zrobić dla samych siebie i dla najbliższych nam osób. Jeśli święta zawsze miały dla nas wyjątkowe znaczenie, to bez wątpienia warto je kultywować.
Ciekawe, że utratę możliwości przeżywania świąt porównałaś do stanu żałoby.
Wydaje mi się, że wraz z pandemią wszyscy coś utraciliśmy i w pewien sposób właśnie przez takie etapy żałoby przechodzimy. Składają się na nią zaprzeczenie, gniew, targowanie się, akceptacja – patrząc na różne zachowania społeczne w czasie rozprzestrzeniania się wirusa, można wszystkie te stany zaobserwować. Faza zaprzeczenia to czas, kiedy sądzimy, że problem nas nie dotyczy, myślimy, że skoro jest tyle wolnego czasu, to spotkamy się nad Wisłą ze znajomymi. W fazie złości zaczynamy wściekać się na to, że jesteśmy ograniczani, czujemy bezradność, niemoc, nie możemy nic z tym zrobić, ale narasta w nas bunt, który często skutkuje niestosowaniem się do obostrzeń. W fazie targowania się dopada nas lęk i emocjonalnie zaczynamy odczuwać to, z czym mierzy się świat i z czym mierzymy się my sami. Czujemy strach i staramy się przechytrzyć los, mówiąc sobie: „Dobra, jeśli posiedzę dwa tygodnie w domu, to na pewno wszystko się uspokoi” albo „Jeśli zastosuję się do jakichś poleceń, to na pewno nie zachoruję”. Na końcu przychodzi akceptacja, postawa, którą coraz częściej można zaobserwować. To moment, w którym ludzie zaczynają rozumieć, że powinni skupić się na tym, na co rzeczywiście mają wpływ, ponieważ poprzednie etapy nie dawały im żadnych faktycznych rozwiązań. W tych momentach uczymy się akceptować to, że mamy w sobie i smutek, i lęk, i różne przemyślenia. Zaczynamy trzeźwo przyglądać się swoim emocjom, dbać o siebie. Myślę, że wszyscy, zbiorowo, na całym świecie przeżywamy obecnie taką żałobę. Pisane są różne scenariusze przyszłości – nie wiemy, jak będzie wyglądała. Na pewno nie będzie tak, jak było wcześniej.
Izolację można docenić przede wszystkim w kontekście świąt
Są też tacy, którzy doceniają chwile samotności i izolacji – nawet w kontekście świąt. Czy z tej wymuszonej samotności płyną jakieś korzyści?
Ja myślę, że izolację można docenić przede wszystkim w kontekście świąt! Szczególnie jeśli spojrzeć na nią z perspektywy terapeutycznej. Społecznie i narodowo mamy pewien system norm i nakazów, których nauczono nas przestrzegać. W wyniku tego wiele osób boi się przyznać, że w związku z zaistniałą sytuacją czuje ulgę. Choćby z tego względu, że nie muszą spędzać świąt z niektórymi członkami rodziny, z którymi tak naprawdę nie chcą się spotykać, a spotykają się ze względu na tradycję czy poczucie obowiązku. Od niektórych pacjentów słyszę, że osobliwy charakter tegorocznych świąt zdejmuje z nich presję i przynosi wytchnienie. Nie będą zmuszeni jeździć od rodziny do rodziny, uczestniczyć w długich rozmowach.
Obecnie wspólnota zmienia się także na płaszczyźnie wyboru osób, z którymi chcemy utrzymywać kontakt
W pewnym sensie jest to sygnał zmieniającego się postrzegania wspólnoty. Wiele osób nie chce już uczestniczyć w tradycjach i rytuałach.
Nie chce albo nie potrzebuje. Ta wspólnota zmienia się także na płaszczyźnie wyboru osób, z którymi chcemy utrzymywać kontakt. Nie możemy iść teraz na imprezę, na której gromadzi się wiele osób z naszego otoczenia i zwykle nawiązujemy nowe znajomości. Musimy przejąć inicjatywę i sami zadecydować o tym, z kim będziemy wchodzić w interakcję.
Dla większości z nas Wielkanoc to jednak wspólnotowe święto, zazwyczaj spędzane w licznym, rodzinnym gronie. Obecnie wiele osób mieszka samotnie, niektórzy poddani są kwarantannie, wielu, zgodnie z zaleceniami, nie zdecyduje się na rodzinne spotkania. Jak można radzić sobie z brakiem doświadczenia wspólnoty w tym czasie?
Wielkanoc, i cała sytuacja izolacji, to na pewno bardzo trudny czas dla osób, które są w jakiś sposób odseparowane, na przykład seniorów. Na pewno warto spróbować wprowadzić do ich domów choć namiastkę świąt, chociażby przywieźć pod ich drzwi posiłek wielkanocny. Przede wszystkim jednak warto sobie uświadomić, że spotkanie czy wspólne jedzenie to pewnego rodzaju symbole. Święta mogą odbyć się także bez nich. Może to nie będzie dokładnie to samo, ale warto do siebie dzwonić, rozmawiać ze sobą, dzielić się emocjami, pokorą i akceptacją obecnego stanu rzeczy. Na wiele spraw nie mamy teraz wpływu, wciąż jednak możemy decydować o tym, o kim pamiętamy i jak wyglądają relacje z tymi osobami.
Zastanawiam się, na ile komunikatory internetowe są w stanie zastąpić nam doświadczenie ludzkiej obecności. Wyobrażasz sobie święta przed kamerą internetową?
Myślę, że wszystko, co odpowie na potrzebę spotkania się, jest pożądane. Wiadomo, że nic nie zastąpi spotkania na żywo, wrażeń i emocji, których doświadczamy w bliskości z drugą osobą, ale w tym momencie w ogóle bym się na tym nie skupiała. Nie pytałabym, czy to ma sens, po prostu róbmy wszystko, co podtrzymuje nas na duchu. Po to mamy technologię, szczególnie w tym absurdalnym czasie. Jeśli taki kontakt będzie dla nas dziwny, powiedzmy o tym rozmówcy – tak rozładujemy atmosferę. Pamiętajmy, że za rok będzie inaczej, rozmawiajmy szczerze, wyciągnijmy z tej sytuacji wnioski.
Ta pomocność technologii w kontakcie z bliskimi jest dość paradoksalna.
Tak. Często mówi się przecież, że media, komórki czy internet przyczyniają się do społecznej izolacji. Ale obecnie technologia jest jedyną bezpieczną możliwością, by spotkać się z osobami, które są dla nas ważne. Pamiętajmy jednak, by oprócz łączenia się z ludźmi, którzy są daleko, nie zapominać o tych, z którymi mieszkamy pod jednym dachem.
Byłoby dobrze dbać o swoich domowników, nie tylko w święta, ale też zanim one nadejdą
Dla rodzin z dziećmi Wielkanoc w izolacji to szczególne wyzwanie. Jak w te osobliwe święta możemy zadbać o komfort wszystkich domowników?
W wielu polskich rodzinach bywa niestety tak, że w święta wszyscy stają się dla siebie mili i uprzejmi, zachowują się zupełnie inaczej niż zwykle. Wbrew pozorom u dzieci wzbudza to ogromną dezorientację i niechęć. W konsekwencji, kiedy dorastają, po prostu nie lubią świąt – kojarzą im się z obłudą, nieprzyjemną, napiętą atmosferą, presją, a potem jej nagłym rozładowaniem, w momencie gdy wszyscy siadają do stołu, śmieją się, dzielą się jajkiem. Takie zmienne emocje trudno jest unieść. Byłoby dobrze dbać o swoich domowników, nie tylko w święta, ale też zanim one nadejdą. Jeśli mamy dzieci, usiądźmy z nimi, zapytajmy, co chciałyby robić, jak chciałyby, żeby ten czas wyglądał. Pomyślmy też, na co sami mamy ochotę w te dni. Malowanie jajek, nawet jeśli nie będzie można ich poświęcić, to przecież całkiem fajna zabawa. Podobnie jak gotowanie. Bawmy się i przede wszystkim odpocznijmy.
Jak ty spędzisz Wielkanoc w domowej izolacji?
Jak zawsze z najbliższą rodziną. Nigdy nie byłam zwolenniczką przesadnego obchodzenia tych świąt. Skupiam się raczej na obecności innych niż na jedzeniu i tym, co dookoła. Stawiam na rozprężenie, poczucie spokoju, skupienie. Mam to szczęście, że mieszkam w domu z ogrodem, więc jeśli tylko dopisze pogoda, to w okrojonym rodzinnym gronie będziemy mogli spędzić tam czas. Jest jedna rzecz, która diametralnie będzie różnić tegoroczną Wielkanoc od wcześniejszych – okres świąt wykorzystywałam również na spotkania z przyjaciółmi i ze znajomymi, wspólne spacery, które teraz są niemożliwe. Natomiast jeśli chodzi o tradycje, takie jak śniadanie wielkanocne, to ich przebieg pozostaje bez zmian. Może z jednym wyjątkiem – na stole na pewno będzie mniej jedzenia, co akurat pozostaje pozytywnym aspektem tej sytuacji.
Anna Mochnaczewska – Psychoterapeutka z zawodu i pasji. Prywatnie – mama, partnerka, opiekunka dwóch kotów. Ukończyła szkolenie w terapii poznawczo-behawioralnej organizowane przez Centrum Terapii Poznawczo-Behawioralnej we współpracy z Oxford Cognitive Therapy Centre. Jest członkinią i certyfikowaną psychoterapeutką Polskiego Towarzystwa Terapii Poznawczo-Behawioralnej.
Sesja zdjęciowa pochodzi z materiału „Podpisani słońcem” z wydania KUKBUK Święto Wiosny nr 8/2014. Wydania archiwalne Magazynu KUKBUK do pobrania na aplikacji Android i IOS.
Chcemy wiedzieć co lubisz
Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?