Indie, Nepal, Sri Lanka, Indonezja, Malezja, Wietnam, Tajlandia, Myanmar, Laos, Kambodża, Filipiny – azjatyckie destynacje kuszą coraz tańszymi lotami, piękną pogodą i aromatyczną, egzotyczną kuchnią. W pachnącym trawą cytrynową i mleczkiem kokosowym azjatyckim garze każdy znajdzie coś dla siebie. Mięsojady poluzują z przejedzenia paski, a weganie z pewnością doświadczą niejednej kulinarnej perypetii w poszukiwaniu życiodajnego białka roślinnego. Gdzie go szukać w Azji? Wskazówka jest jedna: pośpiech upokarza, cierpliwość to matka wszystkich cnót, szczególnie tych kulinarnych! Jak to mówią w Indiach, „ŚÄnti, ŚÄnti. Hurry spoils curry”, czyli „Spokojnie, spokojnie. Pośpiech niszczy curry”.
Czy sos rybny jest wegański?
Skośnooka część świata stała się mekką młodocianych backpackersów, którzy ze swoją silną walutą (złotówka też się do niej tutaj zalicza), niczym zalani dostatkiem szejkowie, pozwalają sobie na frykasy z najwyższej półki.
W takich miejscach jak południowa Tajlandia z jej rajskimi wyspami, indonezyjskie mekki turystyczne z Bali na czele, indyjskie wybrzeże Goa, delta Mekongu w Wietnamie czy herbaciana Sri Lanka słowo „weganizm” mocno wbiło się w świadomość tubylców.
Czasem trzeba jedynie wyjaśnić, gdzie postawiło się spożywcze granice i że sos ostrygowy totalnie się w nich nie mieści. W mniejszych miastach na północy Wietnamu, nieodkrytych wysepkach Filipin, górzystej części Tajlandii, niedawno otworzonym dla turystów Myanmarze, północnych dżunglach Laosu czy kambodżańskich wioskach nie tylko nie słyszano o tej diecie. Trudno jest wręcz wytłumaczyć, o co w niej właściwie chodzi. Bo przecież mięso, ryby czy jajka w towarzystwie wszechobecnego ryżu to podstawa śniadania, obiadu, kolacji, podwieczorku i drobnej przekąski. Dlatego warto się zorientować, co czeka na ulicznych i restauracyjnych talerzach wybranej przez nas destynacji.