Kukbuk
Kukbuk
Talya Balikcioglu (fot. Maciej Niemojewski)

Root Connection – taniec intuicyjny

Root Connection to coś więcej niż taniec – to sposób na połączenie się ze światem i z ludźmi, którzy nas otaczają. Rozmawiamy o nim z Talyą Balikcioglu, urodzoną w Turcji nauczycielką tańca.

Psycholożka i dziennikarka. Pisze o metodach pracy z ciałem, jodze i ścieżkach rozwoju osobistego. Lubi badać tajemnice życia i rozmawiać z ludźmi, którzy odkryli swoją drogę. Wraz z Renatą Arendt-Dziurdzikowską współautorka książki „Alchemia snu. Od cierpienia do spełnienia.”

Tekst: Magda Chmielewska

Zdjęcie główne: Maciej Niemojewski

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 9 minut!

Z Talyą spotykam się w warszawskim studiu Oddaj Ciężar. Osoby, które przyszły na zajęcia, pochodzą z różnych środowisk. Niektórzy przychodzą sami, inni – w parach. Choć nie znamy się z pozostałymi uczestnikami warsztatów, Talyi szybko udaje się stworzyć z nas grupę skupioną na otaczającej nas rzeczywistości. Wystarczy chwila masażu i jesteśmy gotowi, żeby zanurzyć się w tańcu. Talya, artystka pochodząca z Turcji, opracowała autorską metodę nauczania. Potrafi doskonale komunikować się z ludźmi i dzielić się z nimi swoją pasją.

Po zajęciach, które prowadzisz, ludziom zmieniają się oczy.


To mój ulubiony efekt Root Connection. Spojrzenie staje się głębsze, łagodniejsze, zrelaksowane. Przez chwilę można nawet odnieść wrażenie, że nasze oczy widzą wszystko.

Czym jest Root Connection?

Tak nazwałam mój autorski taniec, który łączy bliskie mi style i tradycje – chińską sztukę walki wing tsun, pochodzący z Anatolii taniec brzucha oraz aztecki taniec czterech żywiołów. Dodatkowo korzystam z elementów masażu tajskiego, który nazywany jest tańcem miłującej dobroci.

Talya Balikcioglu podczas warsztatów (fot. Maciej Niemojewski)

fot. Maciej Niemojewski

Trzeba mieć doświadczenie w tańcu, żeby spróbować swoich sił w Root Connection?


Absolutnie nie. Na zajęcia przychodzą czasem ludzie, którzy nigdy wcześniej się nie ruszali i nagle postanawiają zrobić coś innego, może trochę szalonego. Niektórzy mówią, że mój taniec jest intuicyjny. Mnie przypomina on raczej uzdrawiającą improwizację. Nie ma tu żadnej choreografii, ustawiania rąk czy nóg w określony sposób.

Jak wygląda taki taniec?


Za każdym razem inaczej. To, co widzisz, nie ma znaczenia. Ważniejsze jest, jak się po nim czujesz. Czasami leżymy i obserwujemy tylko ruch wewnątrz ciała, a czasem szalejemy jak dzieci i kończymy zlani potem.

Warsztaty root connection w plenerze (fot. Szymon Rogala)

fot. Szymon Rogala

Tańca intuicyjnego można się nauczyć?


Bardziej niż nauczycielem jestem odźwiernym. Otwieram drzwi do przestrzeni tego tańca, usuwam przeszkody. Pokazuję dziesięć rzeczy, a każdy sam odkrywa milion kolejnych.

Skąd nazwa Root Connection?


Zdałam sobie sprawę, że wszystkie techniki ruchu, medytacji i pracy z ciałem, które poznałam, mają u swojego źródła wspólny rdzeń. Gdy zejdziesz dostatecznie głęboko, praktykując każdą z nich, dotykasz tego samego – czegoś, co jest w każdym z nas, i w każdym z nas jest tym samym. Wtedy technika znika. Ona nie jest ważna. Miała cię tylko skontaktować z istotą tego, kim jesteś, z twoimi korzeniami. Moją techniką jest taniec, bo to akurat umiem robić, ale chodzi w nim o to samo, o co chodzi w innych praktykach – o odnowienie połączenia z istnieniem.

W tańcu chodzi o to samo, o co w innych praktykach – o odnowienie połączenia z istnieniem

Tracimy je?

Zawsze jesteśmy zakorzenieni w świecie. Nie ma takiej możliwości, żeby zupełnie stracić to połączenie. Jesteśmy powiązani ze wszystkim dookoła, czasami po prostu nie jesteśmy w stanie tego zobaczyć. Tańcząc, otwieramy zmysły, żebyśmy mogli to dostrzec.

Zmysły są kluczem?

Można pływać w basenie i nawet nie zauważyć wody. Jeśli zależy nam tylko na nauce pływania, takie podejście jest okej. Ale możemy też pozwolić wodzie otulić się, czuć jej dotyk na całym ciele. Jeśli umiemy przekształcić subtelne odczucie kontaktu dłoni z wodą we wrażenia na całym ciele, może nas to zrelaksować w jednej chwili. Gdy najmniejszy dotyk porusza całe nasze istnienie, wtedy czujemy się ciągle zakochani; w każdym i we wszystkim. To nazywam połączeniem.

Warsztaty root connection (fot. Maciej Niemojewski)

fot. Maciej Niemojewski

Uczysz tego poprzez taniec?

Nie rozwijamy swojej sensualności, studiując księgi. Rozwijamy ją, świadomie dotykając liści, drzew, futra zwierząt, świadomie smakując, słuchając. Są ludzie, którzy nie lubią być dotykani i nie chcą dotykać innych. Nie naciskam. Można spróbować dotyku własnej skóry, powietrza, podłogi. Taniec otwiera i ożywia całe ciało, wszystkie zmysły.

Jesteśmy powiązani ze wszystkim dookoła, czasami po prostu tego nie dostrzegamy

Dotyk jest szczególnie ważny?

Widzę, jak działa na ludzi masaż tajski. Pięć minut masażu i stają się zupełnie innymi osobami. W Turcji ludzie ciągle się dotykają. Ich bańka prywatności w zasadzie nie istnieje. Dwóch siedzących obok siebie i obejmujących się ramionami mężczyzn to w Turcji widok dość częsty. Przytulanie się jest relaksujące. Ciało to kocha.

Osoba siedzi po turecku, warsztaty root connection (fot. Maciej Niemojewski)

fot. Maciej Niemojewski

Aleksander Żakiej-Poraj, mistrz zen, mówi, że czujemy sens życia wtedy, gdy czujemy życie zmysłami.

Zgadzam się. Chciałabym, żeby ludzie potrafili w codziennym życiu odnajdywać tę jakość bycia, która towarzyszy im podczas tańca. Chciałabym, abyśmy na co dzień czuli, że żyjemy, i znaleźli swój sposób na życie w zachwycie, ciekawości, otwartości zmysłów, w stanie zakochania – w sobie, w wietrze, w ludziach dookoła.

Jak można utrzymać taki stan nieprzerwanie?

Jeśli musisz iść do biura i być twarda, mówisz sobie: dziękuję ci na chwilę, moje kochające istnienie, muszę teraz na kogoś nawrzeszczeć. Żartuję. Ale rzeczywiście trudno jest być stale w stanie otwartości i wrażliwości. Można jednak to włączać i wyłączać. Warto wiedzieć jak.

Chciałabym, żeby ludzie zawsze potrafili odnajdywać jakość bycia, która towarzyszy im podczas tańca

Dlaczego warto?

Dlatego, że to nas karmi i zasila. Kiedy siada mi energia albo jestem smutna, tańczę. Tańczę i płaczę. Bywa, że tańczę godzinami, czasem do późnej nocy. Wtedy w tajemniczy sposób czyści się przestrzeń wokół mnie, a płacz stopniowo zamienia się w siłę. Połączenie z korzeniami, z naszą najgłębszą istotą, karmi i daje moc. 

Co jeszcze daje stan podłączenia?

Poprawia komunikację ze wszystkim, co żyje. Znika poczucie oddzielenia, osobności. Nie muszę znać twojej historii, ale gdy tańczymy w tym stanie, rozumiemy się w stu procentach. Może tylko przez sekundę, ale z całą pewnością otwiera się szczególna przestrzeń komunikacji. Takie doświadczenie zostaje w ciele. W pewnym sensie jesteśmy w stałym kontakcie, czy mamy tego świadomość, czy nie, ze wszystkimi ludźmi, roślinami, zwierzętami. Wszystko, co żyje, cała natura, przenika się nawzajem. Bardzo wyraźnie poczułam to w Polsce.

Warsztaty root connection w plenerze (fot. Szymon Rogala)

fot. Szymon Rogala

W Polsce?

Stambuł, gdzie się urodziłam i wychowałam, jest betonową dżunglą. Trudno tam spotkać dwa drzewa obok siebie. Wakacje spędzałam nad morzem, czyli w hotelu. To nie jest kontakt z naturą, tylko gwałt na naturze. W Polsce po raz pierwszy usłyszałam od moich przyjaciół: let’s go to the nature. W pierwszej chwili myślałam, że to jakiś klub. Nie zapomnę swojego pierwszego wyjazdu na kajaki. Natura ma zdolność aktywowania tego samego, co taniec.

Straciliśmy połączenie, jeśli stale towarzyszy nam uczucie napięcia

Po czym poznać, że nie jesteśmy podłączeni?

Gdy idziesz ulicą i nie widzisz nic dookoła, to może być znak. Jeśli chociaż na sekundę zatrzymasz się na widok wróbla i powiesz: widzę cię, znaczy, że to masz. Zapytaj siebie, czy rozpoznajesz zapachy. Nie myślę o woni drogich perfum na ulicy, tylko o zapachu kwiatka przy krawężniku. Czy masz odwagę spojrzeć w oczy nieznajomej osobie? Czy czujesz przyciąganie czyichś oczu? Czy gdy pijesz herbatę, łączysz się choć na sekundę z jej istotą? Albo inny sposób: sprawdź sygnały z ciała. Straciliśmy połączenie, jeśli stale towarzyszy nam uczucie ściśnięcia w środku, napięcia. Albo odwrotnie – wrażenie, że za chwilę eksplodujemy. To jest wołanie o powrót do korzeni.

Taniec przy ognisku, root connection (fot. Szymon Rogala)

fot. Szymon Rogala

Czy Root Connection pełni funkcje terapeutyczne?

Nie jestem terapeutką, tylko artystką. Wprowadzam ludzi w świat ruchu i dotyku. Nie rozwiązuję problemów. Owszem, można mieć uzdrawiające, oczyszczające doświadczenia podczas tańca. Może też dojść do uwolnienia od bólu i napięć. Nie można jednak liczyć na interpretację bólu i jego przyczyn. Podczas zajęć pojawiają się raczej łzy subtelne, wynikające ze wzruszenia, niż gwałtowne, związane z trudnymi emocjami. Mimo to wierzę, że naturalnym efektem bycia w połączeniu ze swoją głębią jest inny sposób patrzenia na problemy lub odwaga, żeby zmierzyć się z terapią.

Czuje się od ciebie kobiecą moc. Twój taniec jest również dla mężczyzn?

Korzenie nie mają płci. Czasami na moje zajęcia przychodzi więcej mężczyzn niż kobiet. Nie znam się na tym, co jest męskie, a co kobiece. Wszyscy mamy w sobie obie te jakości. Niewątpliwie kobiecą jakością, której można doświadczyć na moich zajęciach, jest bezpieczna przestrzeń. Staram się ją tworzyć. Robienie czegoś po raz pierwszy jest trudne. Dlatego na zajęciach wszystko jest przyjęte, nic nie jest odrzucane, niczego nie oceniamy. Jeśli trzeba, przytulę albo delikatnie popchnę do skoku w nieznane.

Naturalnym efektem bycia zakorzenionym jest inny sposób patrzenia na problemy

Kładziesz nacisk na bycie samemu ze sobą czy raczej z innymi?

Zwykle tańczymy osobno, ale zawsze zachęcam do uświadomienia sobie obecności innych. Nawet jeśli nie chcemy wchodzić z nimi w interakcje, uznajemy, że są obok; nie jako tłum, lecz jako poszczególne istoty. Tu, gdzie teraz rozmawiamy, są ludzie. Można się od nich odciąć, a można być świadomym ruchu i dźwięków, które generują; złapać, choć na sekundę, piękno ruchu dłoni osoby siedzącej obok, dźwięk głosu kobiety na końcu sali. Możemy być świadomi jednocześnie siebie i innych wokół.

Spacer w lesie, root connection (fot. Szymon Rogala)

fot. Szymon Rogala

Czy twoja metoda ma coś wspólnego z medytacją?


Nie jest to z pewnością vipassana, ale bywa, że wchodzimy w stany medytacyjne. Zimą nasze ruchy są z natury mniej ekspansywne i wtedy częściej badamy siebie. Więcej leżymy i siedzimy. Obserwujemy ruch ciała spowodowany oddechem i biciem serca. To podstawa. Jeśli tego nie czujemy, każdy bardziej obszerny ruch nie wypływa z nas, lecz jest jedynie naśladowaniem zaobserwowanych gestów.

Gdy poprosiłaś na koniec zajęć o zapisanie jednego słowa, z którym kończymy, napisałam: miękkość. Co jeszcze zabieramy ze sobą po zajęciach?

Odprężenie i większą zgodę na świat – pozwalamy rzeczom płynąć swoim rytmem, mniej dźwigamy na swoich barkach. Oddech się zmienia. A gdy to się dzieje, zmienia się wszystko. Podczas tańca doświadczamy rzeczy, które przenosimy do swojego życia. Root Connection jest praktyką oddechu, dotyku, tego, jak chodzimy, jak widzimy świat, jak wchodzimy w interakcje, jak kochamy siebie i innych – to wpływa na naszą codzienność.

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk