Kukbuk
Kukbuk
Jak zrobić naturalne farby z warzyw (fot. Magdalena Kieroń)

Przepis na kolor nie istnieje

Artystki Ola Ignasiak i Karolina Gębka eksperymentują i bawią się kolorami, z sukcesem łącząc malarstwo z ekologią. Ich pomysł na farby, które powstają dzięki naturze – owocom, warzywom czy ziołom – pokazuje, że to, co dla niektórych jest jedynie odpadkiem, dla innych może się stać dziełem sztuki.

Tekst: Ada Michalak

Zdjęcia: Magdalena Kieroń

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 22 minut!

Ola Ignasiak i Karolina Gębka – artystki, których wystawę „Przepis na kolor” można oglądać w łódzkim Punkcie Odbioru Sztuki – udowadniają, że używanie samodzielnie produkowanych farb daje niezwykłe efekty wizualne, a do tego niesie ze sobą dodatkową wartość, ekologiczną. W ich twórczości sztuką nie jest wyłącznie finalny obraz, a cały proces, zaczynający się zazwyczaj w kiełkującej w ziemi roślinie. By uzyskać barwniki, korzystają z tego, co rośnie za oknem: liści brzozy, bzu, grzybów, pokrzyw i przede wszystkim czerwonej kapusty – ich muzy, będącej źródłem zadziwiająco szerokiej gamy barw, której nie da się uzyskać za pomocą materiałów produkowanych przemysłowo. 

Jak zrobić farby z warzyw (fot. Magdalena Kieroń)
Jak zrobić naturalne farby z warzyw (fot. Magdalena Kieroń)

Niezwykle istotnym miejscem dla ich sztuki jest kuchnia, w której przygotowują wywary, soki czy kiszonki, a następnie łączą je z rozmaitymi składnikami, by tworz niesamowite kolory. Choć ostateczny efekt ich pracy zwykle różni się od oczekiwanych pierwotnie rezultatów, nie przejmują się tym. Przeciwnie – cieszą się nieprzewidywalnością, która jest jednym z najmocniejszych atutów ich projektu. Podobnie podchodzą do kwestii trwałości i tego, jak ich prace zachowają się w przyszłości. Z pełną akceptacją poddają się naturze i temu, jak w wyniku jej działania zmieniają się ich dzieła – zgodnie twierdzą, że zmiana to naturalny proces w życiu każdego z nas. Z Olą Ignasiak i Karoliną Gębką rozmawiamy o tym, dlaczego warto poszukiwać alternatyw dla produkowanych przemysłowo mediów malarskich i czym jest dla nich proces twórczy, a także o tym, że to, co trwałe, nie zawsze jest najbardziej cenne.

Farby z warzyw i roślin. Jak zrobić naturalne barwniki?(fot. Magdalena Kieroń)

Kiedy zrodził się wasz pomysł, by samodzielnie tworzyć farby? 

Ola Ignasiak: Jako dziecko miałam szansę obserwować doświadczenie, w którym wywar z czerwonej kapusty traktowano jak papierek lakmusowy. To, że zmieniał kolor pod wpływem środowiska, utkwiło mi w pamięci na tyle, że po wielu latach, gdy byłam już malarką, postanowiłam wrócić do tematu. Karolina była od dawna zagłębiona w kulinariach i łączyła je ze sztuką, a ja miałam restaurację. Gdy zaczęłyśmy szukać alternatyw dla produkowanych przemysłowo mediów malarskich, wszystko zaczęło się łączyć. 

Co was w tej czerwonej kapuście najbardziej zainspirowało?
 

O.I.: Kiedy używa się zwykłej farby, można dużo przewidzieć. Tutaj maluje się plamę, dotyka jej czymś kwaśnym lub zasadowym i ona się zmienia. Dla ludzi związanych z chemią to może być zupełnie zwyczajne, dla nas jest wciąż magiczne, zaskakujące i niezwykłe. 

Karolina Gębka: Niezwykłe jest też to, że musimy się podporządkować procesowi. To kolor nami rządzi i za nas decyduje. Choć część efektów możemy przewidzieć, bo pracujemy z tą materią już jakiś czas, zawsze pozostaje element zaskoczenia. 

Nawet kiedy praca jest gotowa, proces się nie kończy. To my musimy się dostosować do natury. I chociaż jest ona wymagająca, jednocześnie jest piękna i prawdziwa.

Farby z brzozy, buraka, marchwi. Jak przygotować farby z warzyw (fot.Magdalena Kieroń)

Podoba się wam ta niepewność?

K.G.: Bardzo. Nawet kiedy praca jest gotowa, proces się nie kończy. To my musimy się dostosować do natury. I chociaż jest ona wymagająca, jednocześnie jest piękna i prawdziwa. 

O.I.: Gdy jeździmy na plenery, między innymi do Chartowa – wsi w Lubuskiem – zbieramy w ogrodzie, co się da, liście brzozy, czarny bez, pokrzywę, grzyby, i robimy z tego farby. Zostawiłyśmy tam kiedyś swoje prace i kiedy wróciłyśmy po kilku miesiącach, okazało się, że wyglądają zupełnie inaczej. Nie mogłyśmy obserwować tego procesu dzień po dniu, ale właśnie dzięki temu zrozumiałyśmy ulotność naszych prac i przede wszystkim siłę natury. 

Jak przygotować farby z kapusty, buraka i innych warzyw (fot. Magdalena Kieroń)

W pełni się poddajecie temu procesowi czy mimo wszystko staracie się utrwalać swoje obrazy? 

K.G.: Nasze poszukiwania w ramach projektu badawczego były skupione właśnie na sprawdzeniu, czy da się naturalnie utrwalić nasze prace. Okazało się, że da się to zrobić, na przykład poprzez tworzenie sproszkowanego pigmentu, który nie jest już rozpuszczalny w wodzie. 

Aby pozyskać barwnik roślinny, można coś na przykład ugotować, zakisić lub wycisnąć z tego sok

O.I.: Aby pozyskać barwnik roślinny, można coś na przykład ugotować, zakisić lub wycisnąć z tego sok. To bardzo proste czynności, które znamy z naszych kuchni. Barwnik jest jak sól w wodzie, rozpuszcza się i nie jest widoczny ani gołym okiem, ani pod mikroskopem. Używamy naturalnych minerałów, które powodują, że z tej kolorowej cieczy wytrąca się pigment, który po wyschnięciu staje się czymś w rodzaju piasku. Później łączy się go z innymi naturalnymi składnikami i tak powstaje na przykład farba akwarelowa. I oczywiście, da się tak robić, ale wiemy już, że barwniki, które daje nam sama z siebie natura, są najpiękniejsze, mimo że niezbyt trwałe. 

Jak zrobić farby z warzyw (fot. Magdalena Kieroń)

K.G.: W malarstwie naturalne barwniki określa się jako te, którymi nie da się malować, właśnie przez to, że z upływem czasu tracą na intensywności. Ale my chcemy używać farb, które są świetliste, które płyną. Bez nich nie ma tego elementu zaskoczenia, przeżycia, zapachu. Działa to podobnie jak z nieprzetworzoną żywnością. Nieprzetworzone barwniki są ciekawsze i bardziej wartościowe. 

Jak zrobić farbę z buraka (fot. Magdalena Kieroń)

Właśnie. Co z częścią kulinarną? 

O.I.: Mnie ona bardzo intryguje. Kiedy przygotowywałyśmy wystawę, odkryłyśmy coś, czego totalnie się nie spodziewałyśmy. Potrzebowałyśmy koloru brązowego i chciałyśmy go uzyskać z kapusty. Przeprowadziłyśmy wiele eksperymentów z różnymi składnikami – na przykład kwaskami czy sodą – ich ilością, czasem gotowania czy temperaturą. Ostatecznie udało się dojść do jasnobrązowego ugru. Ale odkryłyśmy go przez przypadek. 

K.G.: Odparowałyśmy bardzo dużo wywaru z czerwonej kapusty. Do tego stopnia, że zaczął się karmelizować. Inny rodzaj obróbki termicznej sprawił, że udało się uzyskać pożądany kolor. 

O.I.: Ważne jest to, że w czerwonej kapuście są antocyjany, które reagują na środowisko zasadowe lub kwaśne. 

Jak zrobić farbę z buraków (fot. Magdalena Kieroń)
Jak przygotować farby z warzyw (fot. Magdalena Kieroń)

Dlatego właśnie waszą muzą jest czerwona kapusta? Dzięki antocyjanom daje ona więcej możliwości w porównaniu z innymi warzywami czy owocami?

K.G.: Jest jednym z najwdzięczniejszych materiałów, podobnie jak wszystkie inne fioletowe owoce i warzywa: bez, jagody leśne, porzeczki czy bakłażan, który ma antocyjany w skórce. 

O.I.: W burakach są na przykład betaniny, które mają zupełnie inne właściwości i słabo reagują na środowisko zasadowe i kwaśne. Są natomiast bardzo wrażliwe na temperaturę. Ciepły wywar bez cukru będzie łatwiej tracił kolor – między innymi dlatego dodaje się go do barszczu.  

K.G.: Kolory uzyskane z buraka nie są też tak różnorodne jak kapuściane. 

Jak zrobić barwniki z warzyw (fot. Magdalena Kieroń)
Farby z warzyw (fot. Magdalena Kieroń)

Jak wygląda kwestia powtarzalności barw? 

O.I.: Odkryłyśmy, że nie da się dwa razy stworzyć dokładnie tego samego koloru. Nie istnieje przepis na kolor. 

K.G.: Nawet jeśli użyjemy tej samej receptury, ostateczny rezultat może nas zaskoczyć. Wiele czynników ma na to wpływ, od pochodzenia samego warzywa po temperaturę, a nawet materiał, z którego wykonane są używane w procesie narzędzia.   

Kapusta jest bardzo płodnym warzywem, cały czas odkrywamy jej malarski potencjał

O.I.: Kiedy obserwujemy tę tęczę, która jest w głowie kapusty, dochodzimy do wniosku, że człowiek bywa bezmyślny, bo nie korzysta z najprostszych i najbardziej naturalnych przekazów natury. Kapusta jest bardzo płodnym warzywem, cały czas odkrywamy jej malarski potencjał. 

K.G.: I chociaż malarstwo, którym się zajmujemy, może się przez zmianę w czasie komplikować, same plamy kolorów się bronią, bo są sztuką samą w sobie. To jest właśnie mądrość natury. 

Obrazy namalowane farbami z naturalnych składników (fot. Magdalena Kieroń)

Wraz ze zmianą materiałów zmieniła się też wasza sztuka? 

 O.I.: Okazuje się, że użyte narzędzie zdecydowanie ma wpływ na formę dzieła. Od kiedy maluję tymi farbami, tworzę zupełnie inne rzeczy. Zawsze byłam „geometryczna”. Nowe prace, które powstają na bazie barwników roślinnych, mają formy bardziej organiczne. Pojawił się pewien nowy język, rytmiczna kompozycja kojarząca się z totemem. A totem to nic innego, jak powrót do natury i wspomnienie przodków. 

K.G.: Właściwości naturalnych barwników faktycznie wymagają od nas dopasowania się, ale jednocześnie bardzo nas inspirują, dają nam nowe możliwości i nas otwierają. 

Jak przygotować farby z warzyw (fot. Magdalena Kieroń)

Czy przez to, że cały proces, od początku do końca, przeprowadzacie samodzielnie, czujecie, że ta twórczość jest wam jeszcze bliższa? 

K.G.: Nie możemy się nadziwić, jaka jest różnica. Mamy teraz z kolorem wspólną historię. To inna sytuacją niż ta, w której kupujemy farbę w sklepie, wyciskamy ją z plastikowej tubki i po prostu jej używamy. To coś – ten proces – określamy jako slow painting.  

O.I.: Każda rzecz wiąże się tu ze wspomnieniem. Zbiory, miejsca, rośliny, których używamy, czy spacery, na których rozglądamy się za źródłami barwników.

Ten nowy proces jest tak magiczny i bliski mojemu sercu, że się do niego dostosowuję z przyjemnością

K.G.: Nadal nam się oczywiście zdarza malować farbami produkowanymi przemysłowo, ale teraz, wyciskając farbę z tubki, czuję, że to nie jest to. Mimo że uwielbiam możliwości tych farb, ten nowy proces jest tak magiczny i bliski mojemu sercu, że się do niego dostosowuję z przyjemnością. 

O.I.: Mnie na przykład bardzo brakuje kryjącej bieli. Ta spod podobrazia jest czymś innym. Kwasek wybiela, ale to nie jest to samo. Myślę, że w przyszłości uda nam się stworzyć jeszcze szerszy, zupełnie naturalny warsztat. Poszukujemy nowych kolorów i rozwiązań.  

K.G.: Tu jest podobnie jak z przejściem na wegetarianizm. Myślimy o opcjach, które mamy do wyboru. Może nam pewnych rzeczy brakować, ale skupiamy się na tym, co możemy. Nadchodzi taki moment, że okazuje się, że burger z buraka może być dużo lepszy niż ten mięsny, nie wspominając o innych zaletach. I podobnie jest w wypadku naszych farb – barwników roślinnych. To się wpisuje w czasy, w których żyjemy. 

Jak przygotować warzywne barwniki (fot. Magdalena Kieroń)

Można powiedzieć, że wasza sztuka jest w stu procentach biodegradowalna? 

O.I.: Tak. Właśnie o to od początku nam chodziło. Obieramy buraki, robimy barszcz, a z obierek tworzymy barwniki. Naszym celem jest zamknięcie tego koła – by zacząć od zasiania warzywa, z którego pozyskujemy barwnik, a skończyć na być może nawet degradacji dzieła sztuki w kompostowniku. Każdy efekt uboczny procesu tworzenia farb, procesu twórczego, przetwarzamy. Czasem jest to papier czerpany, a czasem już gotowe „dzieło”. 

K.G.: Ja na przykład zrobiłam kiedyś placki z wytłoczyn z soku z kapusty, bo zostało ich sporo i szkoda było je zmarnować. Spotkały się z aprobatą, były smaczne. Generalnie cienko balansujemy na granicy malarstwa i kulinariów. 

Performance przy Muzeum Sztuki Nowoczesnej (fot. Magdalena Kieroń)

Planujecie to rozwijać? 

K.G.: Naszym marzeniem jest wejść z naszymi działaniami do świata kulinarnego. Planujemy kulinarno-malarski performance. 

O.I.: Jego próbkę miałyśmy już przed Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. 

K.G.: Zasiadłyśmy do wieczerzy przy białym obrusie, w białych koszulach, a nasze farby przygotowałyśmy jak jedzenie przed rozpoczęciem posiłku. W pewnym momencie zaczęłyśmy je przelewać, wylewać, rozsypywać, mieszać rękoma. Teraz marzy nam się, aby finediningowe doświadczenie wynieść na wyższy poziom. Chciałybyśmy zatrzeć nieco granicę pomiędzy sztuką czystą a fine diningiem przy użyciu performance’u. To pokaże nieco inny obraz naszej działalności. 

Chciałyśmy pokazać naszą twórczość od kuchni i zainspirować innych do zmiany.

Czy w związku z tym, że wasze prace się zmieniają lub mogą zniknąć, powinniśmy się spieszyć z przyjściem na wystawę? 

O.I.: Jest pewien okres, w którym zobaczy się je w formie, w jakiej je wystawiłyśmy. Ale z tygodnia na tydzień prace się zmieniają. 

K.G.: Dwie instalacje na pewno będą się zmieniały w czasie. Stworzyłyśmy je specjalnie dzień przed otwarciem wystawy, by były świeże. Celowo są uporządkowane, aby w przyszłości zmiana była bardziej widoczna. Kolory ciemne mogą się stać jaśniejsze, a ciepłe – chłodniejsze. Ci, którzy przyszli na otwarcie wystawy albo zaraz po nim, zapowiedzieli, że prawdopodobnie przyjdą też pod koniec, bo po dwóch miesiącach prace będą wyglądały już trochę inaczej. Ta wystawa miała być wyłącznie malarska, ale ostatecznie dałyśmy odbiorcom możliwość obserwowania tego, jak to wszystko ewoluuje. Chciałyśmy pokazać naszą twórczość od kuchni i zainspirować innych do zmiany.

Farby z warzyw, jak zrobić (fot. Magdalena Kieroń)
Ja zrobić farby z warzyw. (fot. Magdalena Kieroń)

A co radzicie amatorom, którzy zechcą spróbować swoich sił w sztuce takiej jak wasza? Od czego powinni zacząć? 

K.G.: By zrobić barwnik, wystarczy pokroić kapustę, zalać ją wrzątkiem, odczekać 15 minut – i gotowe! Można zmieniać czas, składniki czy ciecz, którą je zalewamy. 

Jest na to konkretny przepis? 

O.I.: Przepis na kolor właściwie nie istnieje, ale najtrwalszy tusz można uzyskać, krojąc kapustę na małe kawałki, przekładając ją do garnka, zalewając wodą i gotując. Później trzeba ją odcedzić przez sito, do cieczy dodać ałun i gotować jeszcze około godziny. Potem można się cieszyć malowaniem i tym, co daje natura. 

 

Więcej informacji na temat projektu znajdziecie na @colour.recipe.project

Przeczytaj również:

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk