Każdego roku rodzi się w Polsce między 15 a 20 miliardów takich jabłuszek, pełnych snów o potędze, znaczeń i przeznaczeń, a my z tym naszym narodowym owocem – jak to u nas często ze sprawami narodowymi bywa – trochę nie wiemy co robić. Ile się da eksportujemy, przede wszystkim do… Egiptu (gdzie w starożytności jabłka były – oczywiście – luksusową przekąską faraonów i wąskiej kapłańskiej elity), a resztę zjadamy i przerabiamy, ale jakoś tak na jedno kopyto, bez przekonania, bez pasji i ciekawości, na jakie przecież zasługują. Dlatego ten tekst jest poniekąd apelem – o to, żeby jabłka jeść, pić i popijać we wszelkich możliwych, jak również niemożliwych formach. By docenić ich gastronomiczną uniwersalność i w poszukiwaniu inspiracji rozglądać się z ciekawością po świecie.
Zacznijmy od początku, czyli od sałatki. Jabłko kocha się z selerem naciowym – wiemy to przynajmniej od 14 marca 1893 roku, kiedy to w sercu Nowego Jorku (zwanego Wielkim Jabłkiem, tu nie ma przypadków, są znaki) maître dʼhôtel kuchni hotelu Waldorf-Astoria, Oscar Tschirky, po raz pierwszy zaserwował sałatkę, nazwaną później Waldorf i pozostającą do dziś jedną z najbardziej ikonicznych na świecie. W jej składzie, obok selera naciowego i jabłka, znalazł się także majonez – a później dodatkowo orzechy włoskie i winogrona. Do waldorfskiej sałatki klasycznie poleca się alzackiego gewürztraminera, choć nie od rzeczy byłby tu także cydr lodowy. Połączenie jabłka z selerem sprawdza się także wspaniale jako dodatek do naszych rodzimych śledzi w śmietanie – do których podać możemy zarówno tradycyjny kieliszek dobrze zmrożonej czystej, jak i rieslinga czy też sherry fino, bo czemu nie.
Na deser – deser. Zostawmy na boku szarlotkę czy unieśmiertelnione przez kinematografię american apple pie i sięgnijmy po specjał z Wysp Brytyjskich. Mince pie to popularne, zwłaszcza w okresie bożonarodzeniowym, słodkie paszteciki czy też babeczki z kruchego ciasta, wypełnione mieszanką jabłek, bakalii, smalcu, korzennych przypraw i skórki z pomarańczy. Do tego przysmaku podajmy maderę lub słodkie czerwone wino z Banyuls i… brawo, spróbowaliśmy czegoś innego!
A kiedy już to wszystko zjemy i wypijemy, siądźmy sobie na kanapie ze szklanką cydru i pomyślmy jeszcze raz ciepło o miliardach polskich jabłuszek, okrągłość świata wyrażających.