Tymczasem przeszliśmy z domu Kasi do położonej za rogiem Hummusii, gdzie rozmowę przejmuje Bart. To on zainspirował Kasię do zmiany. Po czterech miesiącach spędzonych w Afryce wrócił z pomysłem sprzedawania hummusu. – Wcześniej działałem w mediach, tworzyłem kampanie reklamowe. Po kilkunastu latach takiej pracy czułem, że pora robić coś namacalnego, co jest fizycznie widoczne – opowiada Bart o początkach hummusowego biznesu. – Wyjeżdżając do Afryki, wiedziałem, że po powrocie nie będę miał pracy, ale nikomu o tym nie powiedziałem, bałem się, że bliscy będą się martwić. W drodze powrotnej mój przyjaciel uświadomił mi, że już za parę dni wracam do starej rzeczywistości. Kiedy zapytał, co będę teraz robił, a akurat jedliśmy hummus, maczając w nim chleb, pomyślałem, że zajmę się jego produkcją. I kiedy przez dwa miesiące nie mogłem znaleźć żadnej pracy, wróciłem do tego pomysłu. Zacząłem robić hummus. Najpierw sam w domu, później w małym, wynajętym naprzeciwko lokalu. Teraz dalej hummus, ale chętnych do jedzenia jest tylu, że stworzyłem Hummusiję, mały bar z humusem, i zatrudniłem kilkunastu pracowników.
Kasia przyglądała się działaniom Barta i temu, jak fajnie jest nie pracować u kogoś. Po roku postanowiła pójść w jego ślady. Wymyśliła festiwal kulinarny Najedzeni Fest! i razem z Magdą Wójcik organizuje go od sześciu lat. – Potem zaczęłam pracować w Hummusii i to, co robiłam całe życie dla innych, PR, marketing, robiłam teraz dla siebie i Barta – wspomina. – I oczywiście razem z Bartem staliśmy za kontuarem i sprzedawaliśmy hummus.