Nic tu się nie zgadza? Przeciwnie, okazuje się, że wszystko doskonale do siebie pasuje, a ta sieć istnieje naprawdę. MAX Burgers, bo o niej mowa, słynie z nieszablonowych pomysłów i rozwiązań. Marka powstała w 1968 roku i do dziś jest zarządzana przez synów założyciela. Jej filozofia od samego początku zakładała, że odważne decyzje są podstawą sukcesu. Bo chyba tylko szaleniec wpadłby na pomysł, aby w północnej Szwecji serwować burgery? Jak się okazało, decyzja ta z szaleństwem miała niewiele wspólnego, więcej – to była przemyślana strategia biznesowa, która pozwoliła zbudować markę wyróżniającą się i obecną dziś w kilku krajach, w tym w Polsce (w kwietniu otworzyła swoją dwudziestą czwartą restaurację).
I tak jak MAX Burgers zaskakiwał rozwiązaniami ponad 50 lat temu, tak i dzisiaj wciąż jest w kulinarnej awangardzie. Choćby dzięki temu, że wprowadza do karty burgery roślinne. I nie jest to fanaberia ani moda, a prawdziwa potrzeba pochylenia się nad dobrem planety. Wobec postępującego ocieplenia klimatu na skutek rosnącej emisji dwutlenku węgla nieliczne firmy zdecydowały się na zweryfikowanie swoich procesów produkcyjnych. MAX Burgers już w 2008 roku – jako pierwsza na świecie sieć restauracji – umieścił oznaczenia śladu węglowego przy swoich produktach w menu. I z miejsca doprowadził do zneutralizowania emisji gazów cieplarnianych o 100%. Dziesięć lat później marka mogła się pochwalić redukcją o 110%. Jak to możliwe? Poprzez sadzenie drzew w Afryce, które przyswajają i przechowują związki dwutlenku węgla z atmosfery. To rozwiązanie i działanie na rzecz klimatu zostały docenione przez Organizację Narodów Zjednoczonych, która uhonorowała MAX Burgers nagrodą w ramach UN Global Climate Action Awards.