Kukbuk
Kukbuk

Mięso nie jest uniwersalną multiwitaminą

Jak sprawdza się dieta roślinna u kobiet w ciąży? Jak przyszłe mamy-weganki mogą poradzić sobie z presją otoczenia? Rozmowa z Joanną Michnicką, weganką i autorką książki „Mama na roślinach”

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 15 minut!

„Jesteś potworem”, „okropna egoistka”, „w ogóle nie powinnaś zachodzić w ciążę”. To tylko niektóre – i wcale nie najostrzejsze – wypowiedzi, jakie znalazłam na jednym z forów internetowych, adresowane do weganek w ciąży. Temat stosowania diety roślinnej przez przyszłe i karmiące mamy budzi sporo emocji.Ty jesteś weganką od siedmiu lat, nie jadłaś mięsa, jajek ani nabiału podczas ciąży i nie jesz ich teraz, kiedy karmisz piersią. Prowadzisz bloga o weganizmie. Spotykasz się lub spotykałaś z takimi reakcjami?

W internecie – wiadomo, było i jest sporo hejtu. Na swojej stronie od razu blokuję osoby, które piszą wulgarne i obraźliwe komentarze. Kiedy kilka razy udzielałam wywiadów dla dużych portali internetowych, pod artykułami pojawiały się naprawdę straszne opinie. Przestałam więc czytać tego typu komentarze.

fot. John Looy / Unsplash.com

Poza tymi internetowymi opiniami nie miałam większych problemów, bo moi bliscy wiedzą, że dbam o siebie i dobrze się odżywiam. Po latach mojej diety wegetariańskiej są uświadomieni w tej kwestii – zdają sobie sprawę, że jeśli ktoś ma dobrze zbilansowany i różnorodny jadłospis, to nie grożą mu niedobory.

Wydaje się, że jesteś szczęściarą. Większość kobiet, których wypowiedzi czytałam na forach, nie otrzymywała wsparcia od rodziny. Wręcz przeciwnie – z wielu wypowiedzi wynikało, że otoczenie, ze specjalistami włącznie, usiłowało je „nawrócić” na mięso.

Zdecydowanie jestem szczęściarą. Mam pełne wsparcie bliskich. Do tego mieszkam w dużym mieście, więc mogę przebierać w specjalistach: ginekologach, endokrynologach i położnych.

Większy problem mają pewnie kobiety, które żyją w małych miastach, gdzie dostęp do ginekologów jest ograniczony i często to oni są przeciwni stosowaniu diety bezmięsnej w czasie ciąży.

Dokładnie. Często piszą do mnie dziewczyny, które nie mają dostępu do specjalistów gotowych prowadzić ciążę wegetarianki czy weganki. Do tego babcie, ciocie, wujkowie i dziadkowie – oni też wyrażają swoje opinie i nierzadko są przekonani, że kobieta w ciąży po prostu musi jeść „normalnie” i już. Presja wywierana na kobiety jest bardzo silna. Dla wielu z nich to ogromny problem. Dostaję sporo wiadomości od kobiet, które nie wiedzą, jak sobie z tym poradzić.

I co zwykle radzisz w sytuacji, kiedy bliscy nie akceptują decyzji kobiety, która nie chce jeść mięsa w czasie ciąży?

To są bardzo złożone sytuacje, więc nie ma jednego schematu działania, który proponuję. Zwykle radzę pokazać sceptykowi zbiór badań naukowych. Bo wyniki wskazują jednoznacznie, że każda dieta – czy to wegetariańska, czy wegańska, czy tradycyjna – jest odpowiednia w czasie ciąży i laktacji, pod warunkiem że jest właściwie zbilansowana. Są wręcz badania, które wykazują, że dzieci weganek rodzą się nieco większe niż dzieci kobiet na tradycyjnej diecie. Czasem przytoczenie takich danych przekonuje niedowiarków, że ciąża wegetarianki czy weganki może rozwijać się prawidłowo. A jeśli to nie zadziała, jeśli ktoś nie wierzy w wyniki badań naukowych, to niestety trzeba po prostu przestać dyskutować. I robić swoje.

A czy poza podsuwaniem badań naukowych masz jeszcze jakieś sposoby, żeby oswoić otoczenie z weganizmem czy wegetarianizmem?

Moim zdaniem fajnie jest pokazać bliskim, że weganie i wegetarianie nie chodzą wiecznie głodni, nie żywią się tylko sałatą i marchewkami. Można zaprosić rodzinę na pyszny roślinny obiad i pokazać, jak kolorowa, różnorodna, pełna smaków i zapachów może być taka dieta. I że nie jedząc mięsa czy nabiału, można się zdrowo odżywiać.

Wyniki badań wskazują, że dieta wegańska jest odpowiednia w czasie ciąży i laktacji, pod warunkiem, że jest właściwie zbilansowana.

Warto też pewnie udać się do dietetyka i podeprzeć się jego opinią.

Tak, ale radzę wcześniej sprawdzić, jaki jest jego stosunek do wegetarianizmu i weganizmu. Nie wszyscy specjaliści są na bieżąco z doniesieniami naukowymi. Ja przed wyborem dietetyka zrobiłam porządne rozeznanie, czytałam opinie w internecie. Wegankom polecam wizytę u takiego, który ma doświadczenie w układaniu diet roślinnych. Bo nie każdy specjalista wie, jak to robić.

To zaskakujące, jeśli wziąć pod uwagę, że według najnowszej piramidy żywienia mięso – o ile je jemy – powinniśmy spożywać tylko dwa razy w tygodniu, a jadłospis powinien opierać się głównie na roślinach.

Zgadza się. Specjaliści muszą się więc liczyć z tym, że wiele pacjentek będzie mocno ograniczać mięso w diecie. Powinni się uczyć, jak komponować takie diety. Wielu dietetyków wreszcie zaczęło się tym zajmować. Cieszy mnie to, bo jeszcze kilka lat temu można ich było policzyć na palcach jednej ręki.

Humus cytrynowy z awokado z książki Joanny Mahcnickiej "Mama na roślinach" (fot. materiały prasowe)

A czy nie jest tak, że ciężarne weganki częściej niż kobiety na diecie tradycyjnej zasięgają porad dietetyków?

Trudno powiedzieć. Iwona Kibil – dietetyczka prowadząca wegańskie ciąże, z którą współpracuję – mówi, że przyszłe mamy weganki mają zwykle świetnie zbilansowaną dietę i dużą wiedzę o żywieniu. Myślę, że to dlatego, że otoczenie wywiera na nie taką presję. Bo nawet jeśli kobieta ufa nauce, czyta mnóstwo wyników badań, to kiedy z każdej strony słyszy, że zrobi dziecku krzywdę…

…to z tyłu głowy przewija się myśl, że „może rację mają nie naukowcy, ale wujek, ciocia, hejter z internetu?”. I wie, że by sobie nie wybaczyła, gdyby jednak dziecku coś się stało.

Dokładnie. Sama miałam takie myśli. Kiedy zaszłam w ciążę, byłam weganką od pięciu lat i wiedziałam, jak powinnam się odżywiać. Mimo to dla pewności poszłam do dietetyka. I polecam to każdej przyszłej mamie, niezależnie od tego, jaką dietę stosuje.

Pewnie jednak są składniki odżywcze, o które szczególnie powinny zadbać przyszłe mamy niejedzące produktów pochodzenia zwierzęcego. Często słyszałam opinię, jakoby osobom stroniącym od produktów odzwierzęcych brakowało białka.

Białka to Polacy, z weganami włącznie, jedzą akurat bardzo dużo! Ludzie, którzy jedzą mięso i nabiał, zazwyczaj spożywają go wręcz w nadmiarze. Weganie mogą bez problemu zapewnić sobie odpowiednią ilość protein – ze strączków, z kaszy, nasion i orzechów.

Macie apetyt na strączki? Poznajcie przepis Joanny Michnickiej na humus cytrynowy z awokado! >>>

Dziś układaniem wegańskich jadłospisów zajmuje się wielu dietetyków. Cieszy mnie to, bo jeszcze kilka lat temu można ich było policzyć na palcach jednej ręki.

Czyli o białko nie mamy się co martwić.

Konieczna jest za to suplementacja witaminy B12, której nie możemy sobie dostarczyć, jedząc rośliny. Trzeba też uważać na żelazo, bo jeśli jest pochodzenia roślinnego, to wchłania się nieco trudniej niż to z mięsa. Warto więc wiedzieć, z czym je łączyć, a z czym nie. Produkty bogate w ten składnik – pełnoziarniste czy strączki – najlepiej jeść razem z tymi, które zawierają dużo witaminy C, na przykład z natką pietruszki czy papryką. Unikajmy natomiast zestawiania ich z jedzeniem bogatym w wapń, który hamuje wchłanianie się żelaza.

Bardzo ważny jest też cynk, magnez i kwas foliowy, ale kobiety stosujące tradycyjną dietę powinny być w tej kwestii tak samo czujne jak ciężarne weganki i wegetarianki. Bo mięso nie jest uniwersalną multiwitaminą, która zapewnia ludziom zdrowie. Każda przyszła mama może mieć niedobory, niezależnie od tego, czy jest weganką, wegetarianką, czy stosuje dietę tradycyjną. I tak samo każda z nich, jeśli ma dobrze zbilansowany jadłospis, może mieć świetne wyniki badań i urodzić zdrowe dziecko.

fot. materiały prasowe

Joanna Michnicka - mama, pedagożka, lokalna aktywistka, blogerka. Na blogu Mama na roślinach pisze o wegańskiej i wegetariańskiej ciąży,  karmieniu piersią i macierzyńskiej codzienności. Na co dzień wspiera inne mamy na otwartych spotkaniach i warsztatach. Lubi rodzicielstwo bliskości, chustonoszenie, minimalizm, bycie tu i teraz. Mieszka w dużym mieście, ale pod lasem. Opiekuje sie dwoma psami i kotem po przejściach.

W swojej książce "Mama na roślinach. Dieta wegetariańska i wegańska dla kobiet w ciąży i karmiących piersią"obala wiele mitów narosłych wokół weganizmu i przekonuje, ze zbilansowana dieta roślinna jest bezpieczna na każdym etapie zżycia. Praktyczne porady na temat odżywiania uzupełnia niemal sto przepisów na proste i smaczne wegedania – nie tylko dla mam!

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk