Kukbuk
Kukbuk
Mediolańskie kajzerki (fot. Karolina Grabowska / pexels.com)

Krakowski Makaroniarz i mediolańska kajzerka

Michetta to mediolańska kajzerka. Idealnie nadaje się jako baza kanapki, słonej, słodkiej, dosłownie każdej. Skąd się jednak wzięła kajzerka w stolicy Lombardii i czy na pewno jest… kajzerką? To sprawa godna Herkulesa Poirot.

Specjalista w zakresie kuchni śródziemnomorskich, dziennikarz kulinarny, podróżnik, fotograf, autor sześciu bestsellerowych książek kulinarnych. Gotuje i karmi, prowadzi warsztaty kulinarne oraz organizuje wyjątkowe kolacje degustacyjne.

Tekst: Bartek Kieżun

Zdjęcie główne: Karolina Grabowska / pexel.com


Zdjęcia: Bartek Kieżun

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 4 minuty!

Choć wąs mam zupełnie inny, to podkręciłem go i zabrałem się do rozgryzania tajemniczej historii. Dziś na północy Italii takich bułek, które nieco przypominają kajzerkę, a nieco różę, jest całkiem sporo. To, co urocze, to fakt, że w małych sklepach, gdzie są sprzedawane, można poprosić o zrobienie z nich kanapki. Właścicielka lub właściciel upewni się tylko, czy je się mięso, czy nie, i w zależności od potrzeb napcha do środka mortadeli albo szynki parmeńskiej, ewentualnie pomidora i mozzarelli. O ile dobrze pamiętam, podobną kanapkę, może nawet na bazie michetty, zjadłem jako obiad w Messynie. Hm, gdzie Mediolan, a gdzie Messyna? O co chodzi, u licha, z tą bułeczką?

Katedra Duomo, Mediolan, Włochy, włoskie wypieki

Nie byłbym domorosłym Herkulesem Poirot, gdybym w końcu nie znalazł odpowiedzi. Mediolan na mocy postanowień traktatu pokojowego w Utrechcie w 1713 roku został częścią olbrzymiego imperium zwanego Austro-Węgrami (nie wiem jak wam, ale mnie ta nazwa przypomina takie twory jak półkotapczan i ławostół – ki diabeł?). Przyzwyczajeni do swoich kajzerek poddani cesarza w Mediolanie również tam chcieli je jeść (zupełnie jak w Krakowie zresztą). Coś jednak poszło nie tak jak trzeba, może inny klimat, może inna mąka lub inny piekarz. Bułki z Mediolanu bowiem – dosłownie po chwili od upieczenia – były wilgotne jak futrzany kołnierz płaszcza po jesiennym deszczu, bo w tym północnym mieście ciągle pada, a do tego ciągnęły się jak guma balonowa. Takie rzeczy nie mieściły się w austriackim porządku. Rodacy nienarodzonego jeszcze Zygmunta Freuda postanowili wytłumaczyć mediolańskim mistrzom, o co chodzi. Efektem tych, poniekąd wspólnych, działań była bułka o chrupiącej skórce i delikatnym, lekkim jak piórko wnętrzu. Austriackim poddanym kajzera marzyło się, by nazywała się kaisersemmel, czyli kajzerka, ale mediolańczycy puknęli się w czoło i powiedzieli, że skoro to ich bułka, to będzie się zwać michetta. Opłacało się być upartym i cierpliwym, bo mniej więcej 300 lat później specjaliści z Unii Europejskiej, równie skrupulatni jak cesarscy urzędnicy, uznali, że michetta to mediolańska specjalność i jako taka będzie chroniona unijnym prawem!

Voilà! Ot i tajemnica rozwikłana! Nie pozostaje nic innego, jak upiec michettę w domu – pomyślałem i zabrałem się do dzieła.

Minchetta, Włoska Kajzerka, Krakowski Makaroniarz

Michetta

Zaczyn:

  • mąka tortowa 400 g
  • woda 175 ml
  • suszone drożdże 4 g

ciasto:

  • miód 5 g
  • woda 60 ml (temperatura pokojowa)
  • mąka tortowa 50 g
  • sól 7 g

Przygotowanie:

Przygotowujemy zaczyn: łączymy składniki i zagniatamy krótko, by uzyskać zwarte i twarde ciasto. Wkładamy do miski, przykrywamy folią i zostawiamy do wyrośnięcia na 24 godziny.

Następnego dnia miód rozpuszczamy w wodzie. Wsypujemy mąkę i sól. Potem dodajemy zaczyn i zaczynamy wyrabianie, które powinno potrwać około 10 minut. Odstawiamy – w misce przykrytej folią – na godzinę. Po tym czasie dzielimy ciasto na osiem części. Z każdej formujemy kulkę i układamy (łączeniem do dołu) na blasze wyłożonej papierem. Po uformowaniu wszystkich zostawiamy do wyrośnięcia na pół godziny.

I teraz konieczna jest wyprawa do sklepu z artykułami gospodarstwa domowego po urządzenie z plastiku, które jednym ruchem wycina z jabłek gniazdo nasienne i dzieli je na osiem części. Zdążyliście w pół godziny? To dobrze, bo trzeba tym czymś naciąć bułeczki, by nadać im kształt typowy dla michetty, i znów zostawić do wyrośnięcia na godzinę.

Pieczemy 15 minut w 240 stopniach, potem jeszcze 5 minut w 200 stopniach. Studzimy na kratce.

Jeśli podobnie jak ja doszliście do wniosku, że szybciej będzie do Mediolanu i z powrotem, to dobrze! To znak, że wszystko z wami w porządku!

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk