Na niektóre z nich przymykam czasem oko, wiedząc, że są nieszkodliwe. Z innymi polemizuję w sposób zdecydowany, ale grzeczny. Najgorsze są te trzecie, takie które potrafią wyprowadzić z równowagi, wstrząsnąć człowiekiem. Co gorsza za nimi zazwyczaj stoi argument: „moja włoska teściowa tak robi”, albo „widziałem, że Włosi tak robią”, „moja włoska dziewczyna mówi, że…”.
Walczę więc z kulinarnymi błędami, bo szkoda na nie czasu. Co mogę powiedzieć? Błądzić w kuchni – i nie tylko tam – jest rzeczą ludzką i zdarza się każdemu. Ja się czasem gubię i nawet Włosi potrafią pobłądzić! Kuchnia to coś czego człowiek się uczy, a nie wysysa z mlekiem matki, więc można być z Italii i mieć pojęcie o gotowaniu, delikatnie mówiąc, żadne!
Przykład: wlewanie oliwy do gotującego makaronu, żeby się nie sklejał! Kiedy usłyszałem, że „moja teściowa tak robi”, wiedziałem, że bój może być przegrany, ale nie poddałem się. Po co? – zapytałem. No, żeby makaron się nie kleił! – usłyszałem zdecydowaną odpowiedź.
Brzmi z sensem? Niemalże! Makron nie będzie się kleił. To fakt, ale zadam podchwytliwe pytanie: jakie jest zadanie sosu, który będziemy podawać z makaronem? Czy aby przez przypadek nie ma się przykleić do makaronu? Czy to nie o to chodzi, aby zjeść makaron z sosem? A nie tylko wcinać kluski, z których sos się ześlizgnie, bo są tłuste jak nasmarowani kremem z filtrem zwolennicy opalania? Czy naprawdę chcemy potem wyjadać sos z talerza łyżką?