Dominika Zagrodzka: Jesteś rosyjską imigrantką, która na co dzień żyje w multikulturowym Nowym Jorku i ma mieszkanie w Stambule. Jak wygląda twój codzienny jadłospis?
Anya von Bremzen: Uwielbiam azjatyckie jedzenie. Zawsze mam w lodówce pastę gochujang, każde danie podkręcam jakimś azjatyckim akcentem. W mojej dzielnicy mieszka wielu imigrantów z całego świata, więc w gruncie rzeczy codziennie mogę próbować czegoś innego.
Przykład Stanów Zjednoczonych jest niezwykły, ponieważ istotą tutejszej kuchni narodowej jest to, że… nie istnieje. A raczej istnieje w wielu różnych wariantach, bo to wielki multikulturowy kocioł, w którym mieszają się ze sobą różne tradycje i zwyczaje kulinarne. To zupełne przeciwieństwo na przykład francuskiego myślenia o kuchni narodowej. We Francji jest ona mocno zunifikowana, przynajmniej w dyskursie. Osobiście kuchnie narodowe nie są mi do niczego potrzebne. Czuję się obywatelką świata.