Małgosia Minta
dziennikarka kulinarna i autorka bloga Minta Eats
Wolę nie zjeść, niż zjeść niedobrego. Bo zwyczajnie za bardzo je lubię. Dobry pączek jest dla mnie nie za duży i nie za mały. Taki, by jedna sztuka w sam raz zaspokoiła pączkowy głód. Okrągły, delikatnie spłaszczony. Dobrze zrumieniony, ale nie spalony, z wyraźnie zaznaczoną jasną obwódką, opasującą pączka w tłuściutkiej talii. Idziemy dalej, w lukier. Są tacy, co z lukrem, i tacy, co z cukrem pudrem, a ja zdecydowanie, od dziecka i pewnie do śmierci, zaliczać się będę do tych pierwszych. Lukier musi być lśniący, perłowobiały i broń Boże suchy (wolę, gdy lepi się do paluchów, niż gdy kruszy się do dekoltu), niczym niearomatyzowany. Skórkę pomarańczy, skrojoną w sensowną kosteczkę, dopuszczam, o ile będzie dobrej jakości, 6-7 kosteczek, raczej nie więcej i na pewno nie mniej.