Kukbuk
Kukbuk

Smak newstalgii

Tatar, zupa grzybowa, a może… pierogi z serem i cytryną? Polska kuchnia idzie z duchem czasu. W swoich restauracjach The Eatery i The Eatery Trad. Marcin Mazur i Agnieszka Dubas udowadniają, że wspomnienia mają smak. I to jaki!

Tekst: Dominika Zagrodzka

Zdjęcie główne i zdjęcia w tekście: materiały prasowe The Eatery

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 3 minuty!

Dominika Zagrodzka: The Eatery Trad. to restauracja, która pokazuje różne kulinarne oblicza polskich regionów. Jakie były inspiracje do jej powstania?

Marcin Mazur: Wszystko się zaczęło od pierwszej naszej restauracji – The Eatery. Chcieliśmy stworzyć miejsce, które pokaże, że polska kuchnia może być nowoczesna, ciekawa i trochę nieprzewidywalna. Tu od początku pozwalaliśmy sobie na więcej fantazji, na zabawę formą i teksturą. The Eatery Trad. jest trochę jak młodsza siostra, która odnalazła album ze zdjęciami dziadków i stwierdziła: „Kurczę, to jest fajne!”. To nasz powrót do korzeni, do smaków dzieciństwa – z szacunkiem, ale na luzie.

Agnieszka Dubas: W The Eatery Trad. gotujemy na podstawie oryginalnych przepisów z różnych regionów kraju. Aby jednak pójść z duchem czasu, prawie wszystkie dania w oferujemy w dwóch wersjach – małej i dużej – co pozwala na większą dowolność przy komponowaniu posiłków przez naszych gości. Mogą wybrać klasyczny serwis lub dania do podziału z innymi biesiadnikami.

Co dla was, twórców tego miejsca, jest najbardziej fascynujące w polskiej kuchni? Dlaczego waszym zdaniem jest ona atrakcyjna dla gości?

A.D.: Fascynuje nas to, że polska kuchnia łączy się z konkretnymi historiami, klimatem, pamięcią. To nie tylko smak, ale też opowieść. I goście to czują. Przychodzą nie tylko na jedzenie, ale na doświadczenie. Mówią: „To coś, co pamiętam. Moja babcia robiła podobne”.

M.M.: Polska kuchnia ma w sobie autentyczność i daje ogrom możliwości – od ziemniaka, przez dziczyznę i kiszonki, po grzyby. Chcemy pokazać, że może to być bardzo atrakcyjne dla gości. Prostota w połączeniu z dobrym produktem i fachową wiedzą naszych kucharzy działa. Czasem jeden dobrze usmażony schabowy mówi więcej niż długie menu degustacyjne. Goście doceniają prawdziwość i szczerość. Bo polska kuchnia – jeśli tylko dopuścić ją do głosu – opowiada naprawdę wspaniałe historie.

Nie zawsze jednak trzymacie się tradycji – w The Eatery lubicie się bawić konwencją w duchu newstalgii, czyli reinterpretowania nostalgicznych przepisów.

M.M.: Tak, zupa grzybowa czasem pojawia się w wersji, której babcia pewnie by nie poznała. Ale i tak jest duża szansa, że zareagowałaby słowami: „No, dobre to!”. Nie odcinamy się od tradycji – szanujemy ją, ale jeśli nasz szef kuchni ma pomysł, żeby w pierogach znalazł się farsz z wędzonym serem i cytrynowym masłem, to nie będziemy mieć wyrzutów sumienia – o ile składniki pochodzą z naszego regionu.

A.D.: Newstalgia w odniesieniu do The Eatery to dobre określenie, tym bardziej że termin ten pojawił się po raz pierwszy w użyciu, gdy działaliśmy już od przeszło roku. Kiedy otwieraliśmy lokal w 2021 roku, taki właśnie był nasz koncept. Dziś wiele restauracji kontynuuje ten nurt – wiele nas naśladuje, niektóre nawet zbyt mocno, inne inspirujemy – a trend newstalgii, do którego prekursorów na pewno należymy, bardzo się rozwija.

Na święta planujecie specjalne odsłony swoich dań – czego możemy się spodziewać?

M.M.: Grudzień to dla nas osobny rozdział. To miesiąc bez newstalgii, za to z dużą dawką nostalgii w obydwu restauracjach – nasza oferta to tradycja w czystej postaci. Na święta chcemy, żeby wszystko pachniało historią i dobrymi wspomnieniami. By bigos był bigosem, a piernik – piernikiem. Stawiamy na emocje, które wracają przy pierwszym łyku zupy. W końcu barszcz bez tej iskry, nawet jeśli idealnie klarowny, to tylko ciepły napój.

Czy według was z daniami świątecznymi można eksperymentować, czy raczej byłoby to świętokradztwo?

A.D.: Oczywiście, że można eksperymentować. My jednak w tym szczególnym czasie tego nie robimy. Nie dlatego, że to świętokradztwo, tylko dlatego, że grudzień rządzi się swoimi nastrojami. Ludzie nie szukają wtedy zreinterpretowanej kapusty, tylko tej już im znanej – pachnącej grzybami i masłem jak u babci. Chcą mniej niespodzianek, a więcej prawdy. Zamiast kombinować, po prostu robimy klasykę – i staramy się zrobić ją na tyle dobrze, żeby nikt nawet nie pomyślał o eksperymencie.

Artykuł powstał we współpracy z The Eatery.

Sprawdź też:

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

Koszyk