Rina Halabi siedzi na wysokim stołku w kuchni i obiera jajka na twardo. W głębokim wiadrze zostało jej jeszcze około 200 sztuk. Drugie tyle Rina obrała już ze skorupek i odłożyła do oddzielnej miski. To jej codzienny rytuał od czasu śmierci męża, czyli od 2012 roku. Każdego ranka można ją spotkać na straganie, przy rodzinnym stoisku, które od początku lat 60. XX wieku bezustannie tętni życiem. To tu wspólnie z mężem stworzyła słynną kanapkę, znaną powszechnie pod nazwą pochodzącą od jego imienia – Sabich.
Z huty do gastronomii
Sabich urodził się w Bagdadzie w 1938 roku. W 1950 roku razem z 120 tysiącami Żydów został przymusowo przesiedlony do Izraela, gdzie rozpoczął pracę w hucie żelaza. Pewnego dnia zauważył ogłoszenie o sprzedaży małego stoiska, obok którego codziennie przechodził w drodze do pracy – właściciele, starsze małżeństwo, zdecydowali się je sprzedać ze względu na podeszły wiek.
Ciężka i niebezpieczna praca w hucie dawała się we znaki robotnikom, dlatego Sabich postanowił odmienić swój los i przejąć sklepik. Stragan znajdował się naprzeciwko ostatniego przystanku autobusu linii 63, gdzie kierowcy i sprzedawcy biletów kupowali bourek, wafle i zimne napoje. Dowiedziawszy się o przejęciu stoiska przez Sabicha, poprosili go o serwowanie czegoś bardziej treściwego, ponieważ typowe uliczne przekąski nie zaspokajały głodu na cały dzień pracy.