Kukbuk
Kukbuk
Nowa książka Sebastiana Kulisa "Ogród na cztery pory roku"

Roślinne porady, czyli ogród na cały rok

Dlaczego nie warto kopać ziemi? Które rośliny uprawiać wiosną, a które jesienią? Skąd czerpać wiedzę na temat prowadzenia własnego ogródka? Te i wiele innych pytań zadajemy Sebastianowi Kulisowi, autorowi książki „Ogród na cztery pory roku”.

Tekst: Maciej Kostrzewa

Zdjęcia: materiały prasowe

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 7 minut!

Zasłynął jako autor Roślinnych Porad – konta na Instagramie, które zachwyciło tysiące entuzjastów zieleni i przekonało ich, że uprawa własnego ogrodu, nawet na balkonie, jest prostsza, niż się wydaje. Dziś eksperckimi poradami dzieli się nie tylko w internecie – w październiku do księgarń trafiła jego książka „Ogród na cztery pory roku”. Sebastian Kulis pokazuje w niej, że uprawa roślin wcale nie musi być trudna – nieważne, czy hodujemy je w ogrodzie, czy na parapecie. Wystarczy, że poznamy podstawowe zasady, którymi rządzi się ogrodnictwo, a nasze otoczenie w mgnieniu oka wybuchnie zielenią. Jednak dla Sebastiana zdrowe rośliny to coś więcej niż element wystroju mieszkania – autor przekonuje, że nasze ogródki mogą być ostoją bioróżnorodności. W tym celu musimy jednak otworzyć się na dziką naturę, przestać nadmiernie w nią ingerować, a zamiast trawników siać kwietne łąki! Sprawdźcie, czego jeszcze dowiecie się z książki Sebastiana!

Zdjęcie z książki "Ogród na cztery pory roku" Sebastiana Kulisa / fot. Robert Ropel

fot. Robert Ropel

Twoja książka, „Ogród na cztery pory roku”, od października jest dostępna w księgarniach. Skąd wziął się pomysł na jej napisanie i dlaczego uznałeś, że najlepszą osią kompozycyjną będzie sezonowość?

Na pewno chciałem pokazać, że w ogrodzie albo na balkonie z roślinami można robić coś przez cały rok – natura jest fascynująca nie tylko latem czy wiosną. Na przykład roszponkę i inne liście można uprawiać nawet zimą. Chciałem też przypomnieć ludziom o sezonowości. Dużo osób nie zdaje sobie sprawy albo zapomina o tym, że pomidory, fasolka szparagowa czy bakłażany to sezonowe warzywa, które są dostępne przez kilka miesięcy, a nie przez cały rok. Jeżeli jemy je w grudniu czy marcu, to znaczy, że przyjechały do nas z bardzo daleka.

Powiedziałbyś, że to raczej książka dla początkujących, czy też każdy znajdzie w niej coś dla siebie?

Chciałbym zarazić moją pasją osoby, które nie zajmują się uprawianiem roślin czy ogrodnictwem. Pokazać, że jest to proste, przyjemne i do zrobienia w mikroskali, na przykład na balkonie. Z drugiej strony zależy mi, żeby odkryć coś nowego przed tymi, którzy mają już duże doświadczenie, i zmienić ich postrzeganie niektórych praktyk ogrodniczych. W uprawie roślin często popełnia się błędy, które są powielane bez większego zastanowienia i paradoksalnie tylko dodają nam pracy.

Zdjęcie z książki "Ogród na cztery pory roku" Sebastiana Kulisa / fot. Maja Tybel

fot. Maja Tybel-Kulis

Wciąż panuje też przekonanie, że człowiek musi dominować przyrodę, co w praktyce oznacza, że często po prostu ją niszczy. W książce staram się pokazać, jak z naturą współpracować, jak prowadzić ogród w taki sposób, by nie tylko z niego czerpać, ale i dawać coś światu za jego pomocą. Chcę pokazać, jak ważne są w naturze równowaga i dzikie życie i jak oddać nasze ogrody z powrotem przyrodzie.

Wspomniałeś o błędach, które popełniamy przy uprawie roślin. Z jakimi spotykasz się najczęściej?

Na pewno jednym z najczęstszych błędów jest kopanie. Wszyscy przekopują grządki jesienią lub wiosną i nie dają ziemi spokoju. A przecież naturę wystarczy obserwować i powtarzać jej techniki, bo – jak wiemy – bez nas radzi sobie ona najlepiej. Jesienią nie trzeba więc kopać ziemi, tylko położyć na niej ściółkę, dzięki której tworzymy w ogrodzie piękną, zdrową glebę, a przy okazji oszczędzamy sobie dużo wysiłku i niepotrzebnej pracy. Kopanie to zdecydowanie jedna z rzeczy, których możemy się ustrzec. Inną, na którą zwracam uwagę, jest nadmierne grabienie liści. Kolejną – zbyt duże trawniki w ogrodach. Zamiast nich możemy przecież siać łąki kwietne, które w przeciwieństwie do trawników, wymagających ciągłego nawadniania, nawożenia, koszenia i napowietrzania, są po prostu samowystarczalne. Wystrzegajmy się niepotrzebnej pracy i dajmy działać naturze.

Kwietna łąka - zdjęcie z książki "Ogród na cztery pory roku" Sebastiana Kulisa
Zdjęcie z książki "Ogród na cztery pory roku" Sebastiana Kulisa / fot. Maja Tybel

fot. Maja Tybel-Kulis

Spodziewam się, że te błędy mogą częściowo wynikać z braku łatwo dostępnych rzetelnych źródeł wiedzy – o tej przeszkodzie wspomniałeś nawet w swojej książce. Znalazłeś już jakieś opracowania, dzięki którym łatwiej ci teraz poszerzać wiedzę na temat ogrodnictwa?

Prawdę mówiąc, to nie. Cały czas ich szukam, jestem zainteresowany permakulturą, tym, jakie techniki zostały wypracowane w jej obrębie, i tym, jak skutecznie naśladować naturę. Niestety, nadal wiele książek permakulturowych jest pisanych w Stanach Zjednoczonych czy Australii, gdzie klimat i rośliny są zupełnie inne niż u nas. Mogę oczywiście zaczerpnąć z nich jakieś rozwiązania, ale wiele muszę zrobić samodzielnie. Nowoczesne źródła odpowiednie dla naszego klimatu i czterech pór roku, które zmieniają się w zasadzie co kilka tygodni, należą do rzadkości.

W dalszym rozwoju bardzo mi za to pomagają pytania innych ludzi. Kiedy ktoś pyta mnie o coś, czego nie wiem, otwiera się w mojej głowie jakaś furtka i zaczynam szukać odpowiedzi w książkach albo dopytuję zaprzyjaźnionych ogrodników czy wykładowców. W przyszłości skupię się też na tym, by opisać więcej gatunków roślin. W książce staram się jednak pokazać, że znajomość podstaw jest najważniejsza. Jasne, niektóre gatunki roślin będą wymagać trochę innego podejścia, ale wcale nie będzie ono aż tak odmienne.

Reklama
Zdjęcie z książki "Ogród na cztery pory roku" Sebastiana Kulisa / fot. Robert Ropel

fot. Robert Ropel

A jak rozwijają cię podróże? Wiem, że mieszkasz teraz w Norwegii, ale wcześniej pracowałeś też w innych krajach.

Wiosnę i lato spędziliśmy razem z moim partnerem w Danii, teraz, na jesień, jesteśmy w Norwegii, a potem wrócimy na święta do Polski. Co dalej – zobaczymy. Za granicą czujemy się po prostu spokojniej i możemy rozwijać swoje umiejętności. W Danii pracowaliśmy nad rewitalizacją wielkiego 200-letniego ogrodu, w zasadzie parku. Zasadziliśmy tam wiele roślin – drzew, krzewów i kwiatów – i z przyjemnością oglądaliśmy, jak ta przestrzeń się zmieniała i rozwijała. Z kolei w Norwegii pracujemy na ekologicznej farmie z krowami, owcami, kozami. Pracy w miejscach takich jak to naprawdę warto doświadczyć, szczególnie po to, by zobaczyć, jak inni radzą sobie z uprawą warzyw, również tą prowadzoną na masową skalę. Gdyby znalazł się jakiś fajny projekt w Polsce, to oczywiście byśmy go podjęli – w końcu chcielibyśmy mieszkać u siebie w domu.

Zdjęcie z książki "Ogród na cztery pory roku" / fot. Maja Tybel
Zdjęcie z książki "Ogród na cztery pory roku" Sebastiana Kulisa / fot. Maja Tybel

fot. Robert Ropel

Jakiego typu projekt masz na myśli?

Razem z moim partnerem chcielibyśmy w perspektywie kilku lat znaleźć kawałek ziemi i przekształcić go w centrum bioróżnorodności. Byłoby to miejsce całkowicie bezpieczne od ludzkiej ingerencji – nikt nie wszedłby tam z piłą i nie wycinałby drzew ani nie orałby ziemi. Posadzilibyśmy tam jak najwięcej różnych gatunków drzew i krzewów i przygotowalibyśmy łąki kwietne – to byłoby sanktuarium dzikiej przyrody. To nasz cel, ale wiadomo, że potrzebne są na to fundusze i czas, a niełatwo jest znaleźć i jedno, i drugie. Bardzo chętnie wzięlibyśmy też udział w jakichś projektach miejskich, gdyby tylko pojawiła się taka okazja. To po prostu nasze powołanie: wprowadzać jak najwięcej natury wszędzie, gdzie tylko się da. Nasze miasta rozlewają się w sposób niekontrolowany. Zamiast różnorodnej przyrody zostają w nich tylko beton i trawniki z tujami. Dlatego liczymy, że uda nam się dotrzeć do ludzi i wpłynąć na ich postrzeganie tych kwestii. Myślenie, że natura to coś, co nas nie dotyczy i jest gdzieś w lesie, jest błędne – ona jest wszędzie dookoła nas. Powinniśmy nauczyć się na nowo z nią żyć, a nie udawać, że jest gdzieś obok. Wielu ważnych projektantów właśnie to stara się robić: wprowadzają do miast więcej rabat, parków czy skwerów, które wspomagają bioróżnorodność, a przy okazji są miejscem do wypoczynku dla ludzi. Staramy się więc znaleźć miejsce dla siebie, z drugiej strony jesteśmy otwarci na duże, odważne projekty.

Kwietna łąka - zdjęcie z książki "Ogród na cztery pory roku" Sebastiana Kulisa / fot. Robert Ropel

W twojej książce, oprócz znakomitych porad ogrodniczych, jest wiele oryginalnych przepisów na dania, które można przygotować z warzyw z własnego podwórka. Interesowałeś się gotowaniem od zawsze?

Moja mama świetnie gotuje. Kiedyś myślałem, że wszystkie mamy to potrafią, ale okazało się, że niekoniecznie. [śmiech] Wydaje mi się, że to właśnie ona najwięcej mnie nauczyła. Potem oczywiście musiałem zacząć gotować sam, ale i tak do niej dzwoniłem i prosiłem o rady. Kiedy przestałem jeść mięso, wtedy bardziej zainteresowałem się kuchnią roślinną. Zrozumiałem, że choć w sklepach sprzedaje się sam korzeń marchewki, można wykorzystać do gotowania również jej liście. Poza tym po drodze pracowałem w różnych wegańskich i wegetariańskich restauracjach.

Myślę, że ogród sam narzuca nam kreatywność. Ostatnio musieliśmy zamknąć szklarnię i okazało się, że zebraliśmy tyle pomidorów, że jedliśmy je przez dwa tygodnie. W przeszłości nie miałem też zbytniego szczęścia do miejsc, w których pracowałem. Nigdy nie zarabiałem dobrze, ale dzięki temu nauczyłem się gotować tanio i kreatywnie, szczególnie na bazie sezonowych składników, które kosztują najmniej, a są najsmaczniejsze. Jak widać, w kuchni też ciągle powraca wątek sezonowości!

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk