Z wielką radością przyjęliśmy wiadomość, że rusza wiosenno-letnia edycja Restaurant Week. Gdy tylko zniesiono kolejne obostrzenia związane z pandemią, a restauracje ponownie powitały gości, organizatorzy postanowili nie czekać dłużej. W tej edycji bierze udział ponad 300 lokali z 14 regionów Polski. Wśród nich nie zabrakło kilku nowych miejsc. W Krakowie na Restaurant Week po raz pierwszy możemy się wybrać do restauracji Art, która przygotowała kuszące łazanki z młodą kapustą czy pischingera z andrutów kaliskich z czekoladowym ganache’em. Z kolei w Poznaniu na festiwalu debiutuje Szarlotta, która proponuje gościom między innymi pierogi z polikami wołowymi oraz własnego wyrobu lody cytrynowo-bazyliowe.
Restaurant Week: dokąd udaliśmy się tym razem?
Rezerwujcie stoliki! Trwa jeden z największych festiwali kulinarnych w kraju. Nie zwlekajcie dłużej i sprawdźcie, jakie menu przygotowały najlepsze restauracje z całej Polski.
Tekst: redakcja
Zdjęcie główne: Bartek Zwiefka
By wziąć udział w festiwalu, należy wejść na stronę restaurantweek.pl, wybrać restaurację, jedno z dwóch dostępnych w niej menu, datę oraz godzinę
We wszystkich restauracjach jak zwykle na gości czeka trzydaniowe menu oraz powitalny drink. By wziąć udział w festiwalu, należy wejść na stronę restaurantweek.pl, wybrać restaurację, jedno z dwóch dostępnych w niej menu, datę oraz godzinę. Gdy już dokonamy płatności online, wystarczy, że przyjdziemy o umówionej porze na gotową ucztę. Wydarzenie ponownie odbywa się pod hasłem #SzanujJedzenie oraz #WiwatGoście.
W ten sposób organizatorzy chcą podziękować wszystkim, którzy wspierali restauracje w czasie pandemii, oraz uczestnikom festiwalu. My również nie mogliśmy się powstrzymać przed zarezerwowaniem stolików i skosztowaniem specjalnych dań w najlepszych restauracjach w kraju. Dlatego wraz z naszymi autorami i zaprzyjaźnionymi blogerami odwiedziliśmy lokale w Gdyni, Poznaniu, Warszawie oraz Krakowie, by przetestować festiwalowe menu. Jakie dania nas zachwyciły i które restauracje szczególnie przykuły naszą uwagę?
Crudo, Gdynia
Tosia Kolo @tochabrocha
Z szerokiej oferty trójmiejskiej wybrałam restaurację Crudo. Znany dobrze wszystkim mieszkańcu Sopotu lokal od niedawna działa również w Gdyni, na miejscu dawnego Fedde. Nie mogłam się zatem powstrzymać, by nie sprawdzić, jak restauracja prezentuje się w nowej przestrzeni. Na przystawkę otrzymałam idealnie doprawiony krem z groszku z mleczkiem kokosowym i oliwą pietruszkową oraz grillowane halloumi, które z dodatkiem chutneya z moreli pobudziło mój apetyt na kolejne dania. Konfitura świetnie dopełniła słonawy z natury owczy ser solankowy, jakim jest halloumi. Następnie przyszedł czas na danie główne. Jedną z wersji menu z pewnością nie pogardzi żaden mięsożerca.
Stek w towarzystwie grzybów został podany w chrupiącym cieście francuskim. Do tego idealnie aksamitne purée ziemniaczane ze szczypiorkiem i z demi glace, który zdecydowanie podkręcał smak potrawy. Na wegetarian również czekał stek, tyle że z kalafiora. Zamarynowany w sosie sojowym, był bardzo intensywny w smaku, który przełamano dodatkiem musu marchewkowego z emulsją ziołową, grzybkami shimeji i lekką sałatką z endywii. W kwestii deserów Crudo postawiło na różnorodność. Mogłam skosztować truskawek z limonką ukrytych pod delikatnym jak chmurka kremem chantilly z białej czekolady i chrupiącą bezą oraz kruchego ciasta pâte sablée z intensywnym musem czekoladowym i brzoskwinią. Dla mnie naprawdę doskonały debiut!
Diverso Ristorante Italiano, Warszawa
Redakcja KUKBUK.pl
Tym razem udaliśmy się na Górnośląską, do niedawno otwartej, debiutującej w Restaurant Week Diverso Ristorante Italiano (w miejscu po Mammie Marietcie), której szefuje młody Sycylijczyk Giacomo Carreca. Misją Giacoma jest pokazanie różnorodności włoskiej kuchni, a robi to, jak na prawdziwego Włocha przystało, przy użyciu najwyższej jakości składników.
Ciasto na pizzę robi się tu na własnym, długoletnim zakwasie, makarony wytwarza samodzielnie
Ciasto na pizzę robi się tu na własnym, długoletnim zakwasie, makarony wytwarza samodzielnie, podobnie jak sosy – autentycznie i bez półśrodków. I choć gotuje młody, zadziorny chłopak, czuliśmy się jak na obiedzie u mammy – szczególnie że danie, jak w domowej kuchni, powstaje na oczach gości.
Charakter i wizję Giacoma – łączenie wpływów z wielu regionów Italii, jak również z krajów Ameryki Południowej (czyżby zasługa międzynarodowej ekipy z Wenezueli, Filipin i Jamajki?) – widać doskonale w zaproponowanym na Restaurant Week menu. Jest niebanalnie. Przystawka, czyli pizza BestEnd, to puszczenie oka w kierunku osób zostawiających na talerzu brzegi pizzy – tu końcówka jest potraktowana z zasłużonymi honorami, w towarzystwie krewetki, salsy z mango i doskonale zbalansowanego sosu curry z kroplą miętowej oliwy.
Giacomo tym samym próbuje zapoznać Polaków z tradycją scarpetty, czyli zbierania sosu z talerza za pomocą kawałka chleba – którą w KUKBUK-u namiętnie praktykujemy. Daniem głównym w wersji mięsnej było manzo enmolado, czyli pierożek z ogonem wołowym i żeberko wołowe z meksykańskim sosem mole.
Tych rozpływających się w ustach pierożków moglibyśmy zjeść całą porcję! Nie zawiódł też sos, dobrze balansujący potrawę. Również wersja z miękkim jak chmurka łososiem, tym razem z raviolaccio z burratą i łososiowym kawiorem, zdecydowanie przypadła nam do gustu. Lekkie danie, które idealnie pasowało do wieńczącego menu deseru – pistacjowego lemonffee z orzeźwiającym cytrynowym curdem.
Przy okazji spróbowaliśmy dań z regularnej karty. Podany na przystawkę brzeg pizzy był tak dobry, że nie obyło się bez zamówienia pełnej wersji włoskiego placka – doskonałego bosco z grzybami leśnymi i oliwą truflową. Nie pytajcie, jak zmieściliśmy jeszcze porcję spaghetti z owocami morza. Tak, było przepyszne. Tak, hasztag #zawszegłodni nie wziął się znikąd.
Cucina Mia, Warszawa
Redakcja KUKBUK.pl
W ramach Restaurant Week dostaliśmy zaproszenie do włoskiej restauracji Cucina Mia, która mieści się w warszawskim hotelu Sheraton. Powitały nas klimatyczne, eleganckie hotelowe wnętrza i otwarta, kipiąca życiem kuchnia. Oaza włoskich smaków zaproponowała nam wyborne tasting menu w wersji mięsnej i wegetariańskiej. Na przystawkę w opcji bezmięsnej otrzymaliśmy sałatkę z fenkułu w sosie z anchois i balsamico. Oryginalnej kompozycji świeżości dodała pomarańcza. Orzeźwiająca propozycja, która, jak zdradził szef kuchni, została zainspirowana recepturą od rodowitego Włocha.
Druga przystawka to bardziej klasyczna propozycja w orientalnej interpretacji – ricotta z szynką parmeńską, pieczonym bakłażanem i musem z zielonego groszku w słodkawo-ostrym sosie. Idealnie aksamitny krem z groszku, soczysta szynka parmeńska i delikatna ricotta w połączeniu z nieoczywistym sosem to propozycja, która nas pozytywnie zaskoczyła. Włosko-azjatyckie fusion w najlepszej formie! Przyszedł czas na danie główne. Dla mięsożerców – polędwiczki wieprzowe w szynce parmeńskiej z polentą z gorgonzolą i sosem na bazie rozmarynu.
Idealnie przyrządzona, soczysta, pełna smaku polędwica i znakomicie zbalansowana lekko słodkawym sosem balsamico polenta tworzyły wspaniałą kompozycję smaków. Z kolei na wegetarian czekały pyszne lasagne ze szpinakiem i z rukolą w sosie pomidorowym.
Delikatne, rozpływające się w ustach ciasto i świetnie doprawiony sos ze świeżych pomidorów – lasagne veramente perfetta! Kulinarną ucztę zakończyliśmy fenomenalnym deserem. W dwuwarstwowym musie czekoladowym z toffi i pomarańczą, obsypanym kruszonymi, chrupiącymi pistacjami z dodatkiem kandyzowanego kumkwatu po mistrzowsku zachowano równowagę słodyczy i wytrawności. Zdecydowanie polecamy ten włoski przystanek na warszawskiej mapie!
Restauracja Art
Ola Koperda
Ulica Kanonicza, położona u stóp Wawelu, ponoć najstarsza i zapewne jedna z piękniejszych ulic w Krakowie, to na niej w XIV wieku pojawiły się pierwsze murowane domy. W kamienicy pod numerem 15 mieści się restauracja Art – z polską kuchnią w autorskiej odsłonie.
Można wybrać stolik we wnętrzu, w zielonym ogrodzie lub na malowniczej, kameralnej ulicy Kanoniczej. Wnętrze restauracji urządzone jest klasycznie: ceglane ściany, miękkie szare fotele i sofy, lustra, złote, zdobione ramy, oryginalny kolebkowy strop. Pod restauracją jest piwnica wypełniona winami.
W Art na co dzień można wybierać między menu à la carte a menu degustacyjnym. Stoją za nimi executive chef Michał Cienki oraz head chef Wiktor Kowalski. Tym razem jednak spróbowaliśmy dań z menu przygotowanego na Restaurant Week. Przed posiłkiem dostaliśmy wypiekanego na miejscu tradycyjnego krakowskiego obwarzanka z masłem z foie gras oraz chrupką tartinkę wypełnioną lekkim musem z łososia. Na przystawkę zjedliśmy zaskakujące intensywnością smaków minigołąbki z kuskusem, botwinką i majonezem z majeranku oraz idealne na letni wieczór consommé pomidorowe z polędwicą z dorsza i salsą pomidorową.
Danie główne w wersji wegetariańskiej to lasagne z młodej kapusty z kalarepą i koprem lub konfitowane udko kurczaka z kumpirem krakowskim, młodym bobem, groszkiem cukrowym i majonezem z krwawnika. Desery to kolejne dobrze przemyślane kompozycje: lody truskawkowo-twarogowe (przywołujące smak koktajlu truskawkowego pitego w dzieciństwie) z chrupiącym crunchem, galaretką z prosecco i czarnymi oliwkami marynowanymi w truskawkach lub pischinger z andrutów kaliskich z ganache’em czekoladowym i czereśniami.
Kolację zaliczamy do udanych! Lekkie dania z lokalnych, sezonowych produktów, spożywane na patio ukrytym na dziedzińcu kilkusetletnich kamienic, sprawiły nam nie lada przyjemność.
Obfitość Smaku i Wina, Poznań
Mari Krystman
Restauracja, której karta wprost obfituje w dania przypominające małe dzieła sztuki, jest ukryta wśród budynków nowego osiedla na poznańskim Grunwaldzie. Miło, że twórcy całkiem niedawno otwartej Obfitości Smaku i Wina poszerzają granice kulinarnej mapy miasta! Tutejsze menu łączy smaki europejskie z azjatyckimi, stałe dania z sezonowymi rarytasami, wreszcie – po prostu jedzenie i wino. W karcie przygotowanej na Restaurant Week pysznią się mozaiki zmyślnie skomponowanych form i kolorów, ależ to uczta dla oka i podniebienia!
Na wegetariański start dostałam na pięknym kamionkowym talerzu (to istotny dla zmysłów szczegół) danie pod nazwą „Raj w ogrodzie”, pod którą kryją się biało-purpurowe wspaniałości w składzie: burak, maliny, puszysta panna cotta z koziego sera i przełamujący tę mile słodkawą paletę pieczony por.
Wersja mięsna przystawki to kurczak z lekko chrupkimi smażonymi boczniakami, pieczarkami i purée z bakłażana, wykończony demi glace, czyli cudownie aromatycznym sosem zwanym „płynnym złotem” – umami w czystej postaci. Letniego sznytu obu potrawom dodały zdobiące i dające się zjeść listki i delikatne kwiaty – był zatem i obiecany w nazwie dania ogród.
Zaraz potem na talerzu pojawiło się danie główne „Po prostu marchewka”, które nazwałabym raczej „Aż marchewka”, czyli moje ukochane warzywo w formie pieczonej i kremowej – marchewkowe purée z anyżem to strzał w dziesiątkę! Podobnie jak soczyście kolorowe ażurowe czipsy wieńczące tę kulinarną instalację. Małej uczcie marchewkowej towarzyszyła mięsna „Uczta w sadzie” – przyrumieniony boczek, żel z jabłek i rześkie jabłko sous vide, seler w dwóch odsłonach, brukselka oraz obłędny demi glace, tym razem z tymiankiem.
Dobrze się przekonać, że nie tylko kaczka lubi się z jabłkami. A co na deser? Pyszny dowód na to, że hasło „you make me blue” może mieć zgoła odmienne znaczenie. Oto na dnie kontrastowych dla barw dania czarnych misek pyszniły się małe bezy z kremem kokosowo-karmelowym, umoszczone na kruszonce z czekolady i zbalansowane rześkim żelem z marakui. Dwie bezy miały kobaltowy kolor, który… został na zębach i języku – ot, jako mała pamiątka. W końcu widniejąca w nazwie restauracji obfitość zobowiązuje. Dziękuję za tę zmysłową ucztę!
Chcemy wiedzieć co lubisz
Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?