Łagodnie pofalowane pola, białe domki niczym z bajki i skrzętnie przycięte żywopłoty, zza których z zaciekawieniem wyglądają konie. Jedynie okazjonalnie parkujące na podjazdach porsche czy land rovery i baseny otoczone palmami wskazują, że znajdujemy się nie na głębokiej belgijskiej wsi, a w jednej z podbrukselskich wiosek przekształconych w oazę dla tych, którym w życiu szczególnie się powiodło. Jak przystało na Belgię, świat ten jest jednak egalitarny. Bramy gospodarstw pozostają otwarte, a wiele z nich nie ma nawet płotu. Mieszkańcy są uśmiechnięci a zbłąkanemu turyście, który nocą nie może odnaleźć swojego b&b, proponują nocleg u siebie.
Jak zjadłem najlepszy rosół w życiu
Całe życie byłem przekonany, że domowy rosół, który gotowała moja mama, a przed nią babcia, jest ideałem. Prawdziwym kulinarnym odkryciem był więc dla mnie rosół, który zjadłem podczas wyjazdu w Sudety.