W księgarniach właśnie ukazała się jej trzecia książka. W „Jadłonomii po polsku” Marta Dymek, zamiast odtwarzać starodawne receptury, przyjrzała się smakom, które znamy i lubimy, i postanowiła przygotować je w wersji roślinnej. Tak, by rezygnacja z mięsa nie musiała oznaczać pożegnania się z ulubionymi daniami z dzieciństwa. Efekt? Poradnik i książka kucharska w jednym pełne prostych, szybkich, tanich i zdrowych przepisów na miarę naszych czasów.
Co cię skłoniło do odbycia podróży w czasie i opowiedzenia o tradycyjnej kuchni po polsku na nowo – bez mięsa?
Chciałam jak najlepiej przyjrzeć się temu, co wiemy o kuchni, czyli temu, jakie przepisy nam kiedyś towarzyszyły, jak myśleliśmy chociażby o robieniu zakupów, z jakimi wyzwaniami się mierzyliśmy podczas gromadzenia zapasów w spiżarni. Wciąż żywe są stereotypy, że kuchnia roślinna jest kuchnią rezygnacji, wydziwianą, drogą i niedostępną. A mnie interesuje to, co jest potrzebne i może przydać się wszystkim, którzy chcą jeść mniej mięsa. Około roku zbierałam materiały do mojej książki, przesiadywałam w bibliotece, także cyfrowej, i badałam przeszłość w starych publikacjach kucharskich. Zaskoczyło mnie, jak bardzo roślinna bywała polska kuchnia – mam tu na myśli zarówno kuchnię chłopską, która była jarska z powodu niedostatku mięsa, jak i kuchnie odwołujące się do powodów religijnych czy ideologicznych. Pod tym względem ciekawa jest również kuchnia średniowieczna, w której w pewnych kręgach popularne było mleko migdałowe – na osi czasu przedreptało ono do XVIII wieku, a orszada, czyli mleko migdałowe z dodatkiem cynamonu, stała się dystyngowanym, modnym napojem na przełomie XIX i XX wieku.