Kukbuk
Kukbuk
Ulica w Madrycie (fot. Alvaro Bernal / unsplash.com)

Madryt Almodóvara

Chyba nie ma w Madrycie dzielnic, które flirtowałyby z popkulturą bardziej niż Malasaña i Chueca. Tutejsze bary, ulice i sklepy pojawiają się w piosenkach, filmach i na portalach plotkarskich.

Tekst: Julia Zabrodzka

Zdjęcie główne: Alvaro Bernal / unsplash.com

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 9 minut!

Nazwa Malasaña wybrzmiała na YouTubie przynajmniej 100 milionów razy – tylu wyświetleń doczekał się największy hit Manu Chao „Me gustas tu”. Malasaña i Chueca leżą w samym sercu hiszpańskiej stolicy. Choć nie są administracyjnymi dzielnicami, każdy madrileño bez problemu wskaże nam do nich drogę. Pomimo braku klasycznych atrakcji turystycznych z pewnością stanowią obowiązkowy punkt programu podczas zwiedzania Madrytu.

Kultowe kluby, liczne sklepy vintage i stare hity sprawiają, że można tu poczuć klimat z początku lat 80. Dla Hiszpanów był to czas wyjątkowy – okres odwilży po dekadach dyktatury generała Franco i epoka szalonych ruchów kontrkulturowych. To wtedy narodziła się movida madrileña z jej upodobaniem do kiczu i przerysowania, tak widocznym między innymi w filmach Pedra Almodóvara, jednego z przedstawicieli nowego ruchu. Swoje pierwsze pełnometrażowe dzieło, „Pepi, Luci, Bom i inne dziewczyny z dzielnicy”, reżyser kręcił właśnie w Malasañi.

fot. Julia Zabrodzka

Williamsburg

Calle de Velarde 4

W 2016 roku na gali w Madrycie Sarah Jessica Parker wystąpiła w sukience z gęstej czarnej koronki. Zbyt długi dół stroju obciął jej fryzjer – zdjęcie z nożyczkami wciąż można zobaczyć na Instagramie aktorki. We wpisie pojawiają się też podziękowania dla Williamsburg Vintage Clothes, gdzie hollywoodzka gwiazda wyszperała koronkowe cudo. Podobno od razu wpadło jej w oko. Trudno sobie wyobrazić lepszą reklamę – pisały o tym największe hiszpańskie portale plotkarskie i modowe. Williamsburg to maleńki sklepik z używanymi ubraniami z lat 80. i 90., jeden z wielu w madryckiej Malasañi. Przez charakterystyczne czerwone drzwi wchodzi się do wąskiego wnętrza obwieszonego ciuchami retro. Przy wejściu stoi zawsze elegancko ubrany manekin. Moda lubi zataczać koła, a ta z lat 80. od kilku sezonów znów jest na topie – kto może to potwierdzić lepiej niż specjalistka od krzykliwych kreacji, Carrie Bradshaw, w którą przez lata wcielała się Parker.

fot. Julia Zabrodzka

Flamingos Vintage Kilo

La Vaquería

Calle San Joaquín 16

Lśniące ortalionowe kurtki, wzorzyste swetry z poduszkami w ramionach, oryginalne dżinsy i kowbojki – wszystko można tu kupić na wagę. Polakom ta koncepcja kojarzy się z najtańszym asortymentem z drugiej ręki, w Madrycie jeszcze kilka lat temu była ostatnim krzykiem mody. Sieć Flamingos specjalizuje się w amerykańskich ubraniach z lat 70., 80. i 90. W stolicy Hiszpanii ma dwa sklepy, oba w Malasañi. Jeden urządzono w dawnym skupie mleka. – Szyld na zewnątrz i lada w środku są oryginalne, te same od kilkudziesięciu lat – opowiada jeden ze sprzedawców. – My działamy tu od dwóch.

fot. Julia Zabrodzka

Chopper Monster

Corredera Alta de San Pablo 21

– Zobacz, od tego roweru wzięła się nazwa sklepu. – Rebeca wskazuje na pojazd ustawiony pod lustrem. – To model z lat 60., teraz kosztuje kupę kasy – podkreśla. Kiedyś połowę lokalu zajmował serwis rowerowy, a połowę sklep z modą retro. Potem okazało się, że ubrania przynoszą większe zyski. – Od czasów założenia sklepu w 2005 roku wiele się zmieniło. Na początku organizowaliśmy jeszcze rajdy rowerowe, to była zupełnie inna dzielnica – opowiada sprzedawczyni. Serwis zamknął się sześć lat temu. Został sklep z odzieżą, albumami muzycznymi i pamiątkami.

W Chopper Monster nie znajdziemy używanych ciuchów z lat 80., jak w licznych lokalach w sąsiedztwie, tylko nowe sukienki stylizowane na lata 50. i 60. Króluje tu styl rockabilly, westernowe koszule w kratę i rozkloszowane sukienki. Pośród dziwacznych gadżetów są maski meksykańskich luchadorów i figurki Matki Boskiej w okularach i kasku motocyklowym.

fot. Julia Zabrodzka

fot. Julia Zabrodzka

El Moderno

Corredora Baja de San Pablo 19

W jasnym, przestronnym wnętrzu uwagę przyciągają stare żelazne kolumny podtrzymujące sufit. To charakterystyczny element wielu madryckich lokali. Nowoczesny concept store bowiem powstał w budynku dawnej słodowni. W zabytkowym otoczeniu oglądam szklane słomki, składany globus, mobile w stylu Alexandra Caldera i niezwykłe drewniane lalki Alexandra Girarda, słynnego amerykańskiego projektanta czasów powojennych. El Moderno wbrew nazwie stawia na ponadczasowe wzornictwo, a nie tylko dizajnerskie nowinki. – Jeśli chodzi o hiszpańskich projektantów, mamy między innymi wazony z wodoodpornego papieru z barcelońskiego studia Octaevo czy ceramiczną biżuterię madryckiej artystki Juliety Álvarez – opowiada Andrea, jedna z ekspedientek.

fot. Julia Zabrodzka

Sobotni targ na placu Dos de Mayo

Plaza del Dos de Mayo to serce Malasañi. Na środku stoi pomnik przedstawiający dwóch bohaterów z czasów dziewiętnastowiecznego powstania przeciwko Francuzom. Od tych samych wydarzeń pochodzi nazwa placu – 2 Maja. Dziś nie gromadzą się tu jednak wielbiciele historii, tylko studenci i okoliczni mieszkańcy. Choć zwyczaj picia alkoholu ze sklepu, zwany botellón, został ukrócony, młodzi ludzie wciąż regularnie się tu zbierają. Wokół placu działa dużo niedrogich barów ze stolikami na zewnątrz. W soboty wzdłuż jednej pierzei rozstawia się niewielki targ. Są tu stoiska ze starociami, a także bardzo ciekawa biżuteria, oczywiście w stylu lat 80.

fot. Julia Zabrodzka

Taberna de Ángel Sierra

Calle San Gregorio 2

Zabytkowe drewniane boazerie, malowidła na sufitach, ozdobne żyrandole, kafelki azulejos, wielkie beczki i niezliczone butelki po wermucie – od razu widać, że nie jest to bar jakich wiele. Ponad 100-letnia tawerna szczyci się najlepszym wermutem w mieście, serwowanym z nalewaka. Dostaniemy do niego porcję oliwek, ale można też zamówić smaczną empanadę z tuńczykiem, kanapkę (montado) z szynką, kiełbasą lub serem, warzywa w octowej zalewie i wiele innych przekąsek. Taberna de Ángel Sierra w 1995 roku wystąpiła w „Kwiecie mego sekretu” Pedra Almodóvara, a plac de Chueca, przy którym stoi bar, pojawił się w filmie „Zwiąż mnie” tego samego reżysera.

fot. Julia Zabrodzka

Barrutia y El 9

Calle de Santa Teresa 9

Maleńka knajpka na rogu od razu przyciągnęła naszą uwagę kolorowymi azulejos i jasnym wystrojem. Na drzwiach wisiała informacja, że według lokalnego rankingu jest to druga najlepsza restauracja w Madrycie. Kiedy przeczytaliśmy menu, wiedzieliśmy, że chcemy spróbować tutejszej kuchni. Nie było łatwo – tego dnia wszystkie miejsca były już zarezerwowane, a na kolejny wolny został tylko jeden stolik. W sam raz dla nas. Dorodne, choć niekształtne pomidory wystawione na ladzie zachęciły nas do zamówienia sałatki pomidorowej. Nigdy bym się nie spodziewała, że mogę zapłacić 10 euro za pokrojone surowe warzywa i być zachwycona, a jednak! Sałatka z mięsistych pomidorów z domowym sosem była doskonała i sycąca. Do tego wybraliśmy wariację na temat ensaladilla rusa podaną z przegrzebkami i po kieliszku ruedy. Nie był to tani obiad, choć ceny nie należą do najwyższych w Madrycie. Tak czy inaczej – było warto!

fot. Julia Zabrodzka

Mercado de San Antón

Calle de Augusto Figueroa 24

Jeden z wielu targów jedzeniowych w Madrycie, położony w Chuece, w miejscu, gdzie od XIX wieku działało uliczne targowisko. Na parterze można kupić hiszpańskie wędliny i sery. Na pierwszym piętrze znajduje się 10 barów z jedzeniem na wynos, są też wysokie stoliki i siedziska. Casa de Bacalao oferuje nieduże kanapki z różnymi rodzajami ryby za 1-1,50 euro. Do rybnych przysmaków doskonale pasuje dostępny w tym samym miejscu asturyjski cydr. Tuż obok jest stoisko z kuchnią kanaryjską, 7Delicatessen. – Wszystko, co serwujemy, pochodzi z wysp – zapewnia barman i kucharz w jednej osobie. Jednym z klasycznych przysmaków są ziemniaki podawane z serową pastą almogrote z Gomery. Polecam też panierowane pulpeciki z bananów ze słodkim sosem z konfitury pomidorowej (croquetas de plátanos con marmelada de tomate). Pyszne!

fot. Julia Zabrodzka

fot. Julia Zabrodzka

La Vía Láctea

Calle Velarde 18

Kultowy bar otwarty w 1979 roku. Jako jeden z pierwszych tego typu lokali w Madrycie od początku określał tożsamość Malasañi. W latach 80. imprezowały tu największe ówczesne gwiazdy muzyki pop, a także… Pedro Almodóvar. Wystrój od tamtego czasu się nie zmienił, a bar ciągle jest oblegany przez gości w różnym wieku. Dziś prowadzi go kuzyn założyciela. Można tu usłyszeć hity hiszpańskiego popu i punk rocka z lat 80., jak również starsze rockowe przeboje.

Reklama

fot. Julia Zabrodzka

El Penta

Calle Palma 4

Kolejny lokal regularnie odwiedzany przez hiszpańskiego reżysera. Na tej samej ulicy Almodóvar kręcił „Pepi, Luci, Bom i inne dziewczyny z dzielnicy”. Otwarty w 1976 roku El Penta uważany jest za pierwszy w Hiszpanii lokal będący połączeniem baru i dyskoteki. Pojawia się w jednym z największych hiszpańskich przebojów lat 80. – „La chica de ayer” zespołu Nacha Pop.

fot. Julia Zabrodzka

La Nueva Visión

Calle de Velarde 5

Nie wiem, ilu jest na świecie fanów amerykańskiego zespołu Ramones (to od niego pochodzi używane chyba tylko w Polsce słowo „ramoneska”), ale właściciel tego lokalu z pewnością do nich należy. Na zewnątrz widnieje wymalowany sprejem napis „Ramones Fan Club”, a w środku wzrok przyciągają niezliczone plakaty. – Specyficzne miejsce ze specyficzną atmosferą – ni to zachęcała, ni to zniechęcała nas Rebeca z Chopper Monstera. – Właściciel ciągle ten sam. I wnętrze się nie zmieniło, wszystko się rozpada. Ale warto zajrzeć. Tylko łazienkę omijajcie dużym łukiem – zakończyła.

fot. Julia Zabrodzka

Iglesia San Antonio de los Alemanes

Calle de la Puebla 22

Ten kościół z pierwszej połowy XVII wieku łatwo przeoczyć. A szkoda by było, bo jest uważany za jedną z najciekawszych świątyń w Madrycie. Niepozorny budynek z czerwonej cegły kryje oszałamiające wnętrze w stylu baroku madryckiego. Sam eliptyczny kształt należy do rzadkości. Jednak największe wrażenie robią iluzjonistyczne barokowe malowidła na sklepieniu, spływające po ścianach aż do podłogi. Kościół jest otwarty od poniedziałku do soboty, w godzinach 10:30-14:00; wejście 2 euro.

fot. Julia Zabrodzka

Muzeum Romantyzmu

Calle de San Mateo 13

Są tu puzderka i filiżanki, zegarkikieliszki, wachlarze i chowane w dekoltach notesiki do zapisywania nazwisk partnerów na kolejne tańce. Fascynujące Muzeum Romantyzmu w pałacu słynącego z podbojów miłosnych markiza Matallany udowadnia, że Malasaña nie od dziś ma słabość do błyskotek i bibelotów. Poznamy tam gusta i upodobania dziewiętnastowiecznych zamożnych mieszczan i arystokracji. I spojrzymy ówczesnym madrytczykom głęboko w oczy – zgromadzono tu mnóstwo portretów z epoki. Muzeum jest czynne od wtorku do niedzieli; wejście 3 euro.

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk