Kuchnia grecka to proste, ale nieoczywiste smaki. Wyobraź sobie dip z chleba i czosnku – nie brzmi za dobrze, prawda? A jest pyszny! Używa się do niego namoczonego czerstwego chleba lub ziemniaków, które w połączeniu ze zblendowanym czosnkiem i z oliwą tworzą aksamitną, gęstą pastę. To skordalia, sos, który jest dodawany do wszystkiego. Kiedy spróbowałam go pierwszy raz, niemal wylizałam talerz. Ale to też zasługa greckiego czosnku, który wydaje się mniej ostry od polskiego. Okazało się, że w Grecji nawet słodycze, których nie lubię, wyjątkowo mi pasują.
Są ekstremalnie słodkie!
Tak, i o to chodzi. Zjadasz kawałek ciasta i wystarczy, nie musisz pochłonąć całej blachy. Swoją drogą to właśnie w Heraklionie zaczęto sprzedawać w Europie kandyzowane owoce, sprowadzane z Turcji. A ponieważ miasto było też nazywane Candią, stąd pochodzą słowa „candy” – słodycze – i „kandyzowany”.
Każdy, kto wybierze się do Grecji, powinien spróbować chalvas. Wbrew pozorom nie jest to chałwa, a rodzaj ciasta z semoliny, którą można zastąpić kaszą manną, z dodatkiem skórki z cytryny i cynamonu. Gorący grysik zalewa się gorącym słodkim syropem i odstawia do wystudzenia. Potem można go kroić jak ciasto. Wystarczy jeden kęs i przenoszę się do czasów dzieciństwa. Moja babcia gotowany grysik polewała spienionym masłem i posypywała cynamonem. Kiedy pierwszy raz spróbowałam chalvas w Atenach, prawie popłakałam się ze wzruszenia. To był ten sam smak.