Szczyty Tatr, mieniące się jesiennymi brązami, złotem i czerwienią, leniwie płynący czas w Pieninach, sprzyjający kontemplowaniu otoczenia, czy łatwiejsze do zdobycia Beskidy, przyjazne dla amatorów powolnych pieszych wędrówek i pełne gościnnych bacówek – jesień w Karpatach jak co roku zapowiada się atrakcyjnie. Podczas podziwiania typowego górskiego krajobrazu, wzniesień porośniętych gęstymi lasami przetykanymi zielenią hal, warto pamiętać, że kształtuje go nie tylko przyroda, ale też człowiek i jego ingerencja – lub jej brak, który wbrew pozorom nie zawsze ma pozytywne skutki.
Góralu, wracaj do hal
Zapierające dech w piersiach krajobrazy, unikalna przyroda i niezwykłe tradycje – to wszystko przyciąga miłośników gór. Byśmy co roku cieszyli oczy znajomymi widokami, potrzeba jednak pracy wielu osób.
Tekst: redakcja
Zdjęcia: Monika Ankudowicz
Tradycyjni pasterze a wsparcie bioróżnorodności
To, jak gospodarka pasterska może wspierać ochronę różnorodności biologicznej hal, pokazuje projekt „Karpaty Łączą – tradycyjne pasterstwo”. Realizowany przez Centrum UNEP/GRID-Warszawa we współpracy z Ogólnopolskim Towarzystwem Ochrony Ptaków, ma na celu poprawę stanu ekosystemów łąk i muraw w polskiej części Karpat ze szczególnym uwzględnieniem ochrony zagrożonych gatunków poprzez tradycyjny wypas owiec. Program przyczynia się do ochrony bogatych florystycznie górskich terenów (w samych Karpatach występuje aż 108 endemicznych gatunków roślin), a także wielu gatunków ptaków żyjących na terenach otwartych, takich jak czajki, orliki krzykliwe czy bociany czarne – wszystko po to, abyśmy mogli w górach obserwować to, co w nich najpiękniejsze. Tylko co owce mają wspólnego z ochroną roślin albo ptactwa?
Brzęczące dzwoneczkami stado owiec dostarcza nie tylko mleka czy wełny, ale też czynnie wypełnia miejsce w czułym górskim ekosystemie
Nie każdy wie, że wsparcie zrównoważonej gospodarki pasterskiej to sprawdzone narzędzie do czynnej ochrony przyrody. Na przykład niektóre gatunki roślin łąkowych utrzymują się tylko tam, gdzie wypasane są zwierzęta. Otwarty charakter tych miejsc i obecność w nich określonych gatunków roślin sprzyja z kolei pojawianiu się na tych terenach licznych gatunków ptaków. Nieoceniony wpływ na przyrodę ma też naturalne przenoszenie nasion pomiędzy powierzchniami – na sierści owiec i w ich przewodzie pokarmowym. Brzęczące dzwoneczkami stado owiec dostarcza więc nie tylko mleka czy wełny, ale też czynnie wypełnia miejsce w czułym górskim ekosystemie.
Wraz z łąkami znikną płazy, gady, motyle i ważki
Życie na karpackiej polanie
Choć w czasach, kiedy każde drzewo jest na wagę złota, niekoszone łąki, które z biegiem lat porosną lasem, mogą wydawać się najmniejszym problemem, dla wielu roślin i zwierząt żyjących, żerujących czy odbywających gody na terenach nieleśnych taka zmiana otoczenia oznacza brak możliwości przetrwania. Jeśli hale porośnie las, nie usłyszymy w nim derkacza ani nie ujrzymy cietrzewia, puchacza czy orlika krzykliwego. Także jelenie i niedźwiedzie brunatne, które w Karpatach wciąż występują, stracą miejsce do żerowania i polowania. Wraz z łąkami znikną płazy, gady, motyle i ważki.
Na skutek zmian społeczno-gospodarczych tradycyjne rolnictwo, w tym wypas owiec, niemal wszędzie odchodzi do przeszłości
Chociaż w większości za podobne, niekorzystne zmiany zachodzące w naturalnych siedliskach odpowiedzialny jest człowiek, w przypadku łąk i porastających polany reglowe muraw zagrożeniem jest wycofywanie się z nich pasterzy i baców i wiążące się z tym zaprzestanie tradycyjnego wypasu. To zjawisko dotyczy już całej Europy – na skutek zmian społeczno-gospodarczych tradycyjne rolnictwo, w tym wypas owiec, niemal wszędzie odchodzi do przeszłości. Polska, podobnie jak inne kraje Unii Europejskiej, jest zobowiązana do ochrony reglowych łąk i muraw – jednak plan zachowania krajobrazów i bioróżnorodności będzie trudny do zrealizowania bez powrotu baców, pasterzy i owiec na hale. Stąd też projekt „Karpaty Łączą” po części musiał się stać programem aktywizacji zawodowej mieszkańców gór.
Na szczęście zdarzają się tacy, dla których bacowanie to coś więcej niż praca, a bacówka to drugi dom
Baca pilnie poszukiwany
Gospodarka pasterska to bogactwo zwyczajów, obrzędów i rytuałów, które przez pokolenia stanowiły istotny element tożsamości i dziedzictwa kulturowego górali. Obecnie jednak pasterskie tradycje i umiejętności, dawniej przekazywane z ojca na syna, zanikają, a chętnych, by podjąć się bacowania, jest coraz mniej. Trudno się dziwić – to fach niezwykle trudny, a czasem też niebezpieczny. Kilka miesięcy z dala od rodziny, bez urlopu czy wolnych weekendów, mieszkanie w pozbawionej wygód bacówce, ciągła praca przy wypasie i przy wyrabianiu tradycyjnych produktów, a przy tym nieustanna troska o zdrowie i bezpieczeństwo stada i co za tym idzie – brak snu. Nic dziwnego, że na zawód bacy lub juhasa nie decyduje się wielu. Na szczęście zdarzają się tacy, dla których bacowanie to coś więcej niż praca, a bacówka to drugi dom. Ci, dla których wyrób oscypków (wyrabianych tradycyjnie od kwietnia do września), bryndzy, korbaczy, bundzu i żętycy to nie tylko sposób na zarobek czy przyciągnięcie turystów, ale też pielęgnacja góralskiej tożsamości i sposób na pokazanie piękna góralskiego folkloru.
Jestem dumny, kiedy stoję w tamtym miejscu, a choć mojej babki już nie ma, wiem, że byłaby dumna, że owce wypasam tam, gdzie moi przodkowie
Jedną z takich osób jest Jarek Buczek z bacówki U Bucka w Ochotnicy Górnej. Tak jak inni bacowie, sezon wypasowy zaczyna w maju. To dzięki niemu owce wróciły w Gorce – choć, jak podkreśla, łatwo nie było. Bez wsparcia żony, bacowej Gosi, raczej nie dałby rady. Zwłaszcza kiedy zatrudnieni na cały sezon juhasi zniknęli po kilku dniach pracy. To tylko potwierdza, że bez miłości do zwierząt i przyrody, bez swoistego poczucia misji trudno zostać bacą. Pan Jarek, nim został gospodarzem własnej bacówki, uczył się fachu przez sześć lat. – Najstarsi bacowie, których znam, pożyją jeszcze może z 10 lat i nie mają komu przekazać swojej wiedzy – mówi. – Tych baców, którzy pracowali z pokolenia na pokolenie, którzy do tej pory nie przerwali tej linii, najbardziej mi szkoda – dodaje. Dlatego tak ważne jest dla niego, by tradycja bacowania znalazła następców. – Zawsze, kiedy mi źle na bacówce, wspominam opowieści starszych. Dlatego też chciałem paść owce na halach Gorca, bo stamtąd znam najwięcej historii rodzinnych. Jestem dumny, kiedy stoję w tamtym miejscu. Choć na Halach Gorcowskiech zanikło gospodarowanie, z dumą wracam w to miejsce z owcami na letni wypas – opowiada. Poprzez swoją pracę chce dbać o to, na co pracowały pokolenia – żyjące w zgodzie z przyrodą i zwierzętami, przywiązane do tradycji, kultury i historii tego miejsca.
Karpaty Łączą
Projekt objął hale w niemal całych Karpatach – od kompleksu polan na zboczach malowniczego wąwozu Homole w Pieninach, przez Polany Lipnickie w Beskidzie Żywieckim, po polany przy torfowisku Baligówka położone w Obniżeniu Orawsko-Podhalańskim. Poza podtrzymywaniem tradycji pasterskiego użytkowania ziemi w ramach projektu są organizowane szkolenia, seminaria i podejmowane inne działania edukacyjne mające na celu zwiększenie świadomości znaczenia różnorodności biologicznej górskich terenów. Te są kierowane głównie do samorządów zaangażowanych w ochronę przyrody i jej naturalnych zasobów. Wybrane hale z projektu „Karpaty Łączą – tradycyjne pasterstwo” objęte są także programem ReGeneracja, poświęconym utrzymaniu, odtworzeniu i poprawie stanu naturalnych i półnaturalnych ekosystemów w całej Polsce. Więcej informacji o projekcie i konkretnych miejscach można znaleźć na geoportalu projektu.
Chcemy wiedzieć co lubisz
Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?