Czy wiecie, co jest najczęstszą przyczyną zaburzeń zachowania u psów? Lęk. W sytuacji zagrożenia pies, który traci poczucie bezpieczeństwa i zwyczajnie się boi, może wypracować i konsekwentnie powtarzać jedną z dwóch strategii działania: atakować lub uciekać. Bardzo często obie te, skrajne przecież, strategie mają wspólny mianownik – fałszywą ocenę sytuacji. Bo przecież niekoniecznie Reksio sąsiadów, na którego widok nasz pies zamienia się w krwiożerczą bestię, stanowi realne zagrożenie. Z drugiej strony ten sam Reksio nie musi też być powodem do histerycznej ucieczki naszego psa z podkulonym ogonem. My to wiemy, nasz pies niekoniecznie. Szkopuł w tym, że w obu sytuacjach reakcja jest zupełnie nieadekwatna do realnego zagrożenia. Cała zabawa z wyeliminowaniem takich zachowań, które przecież większości właścicieli psów nie odpowiadają, polega na tym, by nauczyć psa radzenia sobie z emocjami tak, by nie musiał uciekać się do skrajnych rozwiązań. To bywa naprawdę trudne… Nie inaczej jest u ludzi.
Reakcja na stres – hormonalny rollercoaster
Gdy przytrafia nam się stresująca sytuacja, którą postrzegamy jako zagrożenie, uruchamia się w organizmie cały łańcuch reakcji. Główną rolę odgrywa tu współczulny układ nerwowy (SNS), który ma za zadanie przygotować nas do walki lub ucieczki.
Najpierw ciało migdałowate przetwarza strach, analizuje stopień pobudzenia, by „podać dalej” te informacje i wywołać odpowiednią reakcję. Jeśli to konieczne, wysyła sygnał stresu do podwzgórza. Zaczyna się proces, który przypomina puszczone w ruch domino: podwzgórze aktywuje SNS, a rdzeń nadnerczy uwalnia adrenalinę i noradrenalinę – serce zaczyna bić szybciej, podnosi się ciśnienie tętnicze, zwiększa pocenie się i częstość oddechów, wzrasta poziom glukozy we krwi. Gdy ciało nadal postrzega bodźce jako zagrożenie, podwzgórze aktywuje oś HPA (podwzgórze – przysadka – nadnercza). Dzięki tej reakcji kortyzol, hormon stresu uwalniany z kory nadnerczy, pozwala ciału pozostać w stanie wysokiej gotowości. To bardzo potrzebny mechanizm, niezbędny do przetrwania – pozwala nam działać sprawnie, gdy okoliczności tego wymagają.
Gdy zagrożenie mija, przywspółczulny układ nerwowy (PNS) zmniejsza odpowiedź współczulnego. To on odpowiada za spokój, relaks, wyciszenie reakcji organizmu. Ale też może wyrządzić nam szkodę – jeśli cały czas wiedzie prym, skłonni jesteśmy uciekać od problemów i sytuacji stresowych bez podejmowania nawet próby ich rozwiązania. Stan wewnętrznego spokoju możemy osiągnąć tylko wówczas, gdy wycofamy się z sytuacji powodującej stres, a przecież na co dzień to raczej niewykonalne.