Kukbuk
Kukbuk

5 dni z jogą na wyjeździe – warto?

Spokój i cisza. Przyroda, brak pośpiechu. Dobry sen, który naprawdę regeneruje. Pyszne jedzenie, które naprawdę odżywia. Kilka dni z jogą na wyjeździe to znacznie więcej niż regularne ćwiczenia na macie. To, co pomiędzy sesjami, jest może nawet ważniejsze. Bo to nauka bycia dla siebie ważnym.

Agnieszka Zieniuk – absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat, jako redaktorka naczelna serwisu Hello Zdrowie, niestrudzenie tropiła zdrowe trendy, ekonowości, sprawdzone patenty na życie w rytmie slow. Prywatnie nieuleczalna psiara, od wielu lat jako wolontariuszka prowadzi dom tymczasowy dla bezdomnych psów we współpracy z Fundacją Mikropsy. Dyplomowana zoolożka i behawiorystka.

Tekst: Agnieszka Zieniuk

Zdjęcie główne: Joshua Yu

 

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 9 minut!

Kiedy ostatnio, przez kilka dni z rzędu, zdarzyło wam się robić tylko to, czego właśnie potrzebujecie? Oddychać głęboko, dla samego oddychania, nie po to, by zaczerpnąć powietrza. Chodzić boso po trawie, dla samego chodzenia, bez celu. Jeść pyszny posiłek i skupiać się tylko na tym, na niczym więcej. No właśnie… To, że żyjemy w pośpiechu i nie potrafimy się zatroszczyć sami o siebie, to już truizm. Pytanie, czy bycia dla siebie dobrym, lub chociaż lepszym niż dotychczas, można się nauczyć? Można. Tylko powoli. O to właśnie chodzi w wyjazdach z praktyką jogi. To nie skondensowana w pigułce nauka asan. To obserwowanie siebie, swojego ciała, jego reakcji. Bycie tu i teraz, nigdzie więcej.

Wyjazd z jogą – inwestycja bez strat

Starej, dobrej jogi reklamować nie potrzeba. Joga uczy harmonii. Uczy czytać sygnały płynące z ciała, rozumieć je, a tym samym działać. Jest bezcennym narzędziem do niwelowania skutków stresu, pobudza przemianę materii, relaksuje, uwalnia napięcie, wycisza. Każdy, kto na co dzień praktykuje jogę, potwierdzi jej skuteczność. Sprawdza się i już. A gdyby pójść krok dalej i poświęcić kilka dni tylko na nią? Odciąć się od wszystkiego, roztopić w doświadczaniu ciała? Wizja kusząca, tym bardziej że ofert wyjazdów z jogą przybywa.

– Joga praktykowana regularnie w studiu utrzymuje nas w niezłej kondycji, uspokaja, wzmacnia, odstresowuje. Ale kilkudniowy wyjazd to reset totalny i wzmocnienie dla całego organizmu. Ważny jest tu mechanizm, w jakim organizm przestawia się w tryb relaksu. Każdy zna to ze zwyczajnych wakacyjnych wyjazdów. Potrzeba czasu, by opadł poziom hormonów stresu i została przywrócona homeostaza, czyli wewnętrzna równowaga – mówi Kasia Bem , nauczycielka jogi.

Joga praktykowana regularnie w studiu utrzymuje nas w niezłej kondycji, uspokaja, wzmacnia, odstresowuje. Ale kilkudniowy wyjazd to reset totalny i wzmocnienie dla całego organizmu.

kasia bem

I właśnie o tę równowagę chodzi. Bo nawet jeśli, pędząc na co dzień niczym pendolino, znajdujemy skrawek czasu dla siebie, to zwykle jesteśmy w trybie pędu. Po czymś, w trakcie czegoś, przed czymś. Wśród masy rozpraszaczy. Zawsze jest coś, co odciąga uwagę od nas samych. Aby naprawdę skupić się na sobie, potrzeba czasu. I, co ważne, zmiany otoczenia. Zminimalizowania bodźców, którymi na co dzień jesteśmy atakowani. I to właśnie zyskujemy, wyjeżdżając. Czas tylko dla siebie. Czas na nicnierobienie, zupełnie bezkarne. Może właśnie to jest w tych wyjazdach najcenniejsze?

– To wyjazdy przeważnie w odludne miejsca, z dala od wszystkiego. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo na co dzień jesteśmy przebodźcowani i przestymulowani. Dlatego szokiem może okazać się, że w zasięgu wzroku i działania jest na przykład tylko las. Albo łąka. I nic poza tym – mówi Kasia. – Zminimalizowanie bodźców ma zbawienny wpływ na układ nerwowy – dodaje.

Dobrym pomysłem jest zafundować sobie przez ten czas digital detox. Jeśli nie wyobrażamy sobie pięciu dni bez telefonu, nie rozstawajmy się z nim na siłę. Ale wyznaczmy sobie limit – nie sprawdzajmy bez przerwy, co słychać na Facebooku, Instagramie i całej reszcie. Dajmy sobie od tego odpocząć. A laptopa najlepiej zostawmy w domu.

Aby naprawdę skupić się na sobie, potrzeba czasu. I, co ważne, zmiany otoczenia (fot. Ksenia Makagonowa / Unsplasch.com)

Wyjazd z jogą – ważne z kim, mniej ważne dokąd

Nauczyciel jogi, z którym wybierzemy się na wyjazd, będzie naszym przewodnikiem. Ważne, by był to dyplomowany trener, osoba naprawdę kompetentna, mająca za sobą kilka lat praktyki. Ale nie mniej ważna od profesjonalizmu jest… jego osobowość. Wyobraźmy sobie, że tych kilka dni spędzamy w bliskim towarzystwie osoby, która nas po prostu denerwuje. Fatalnie, prawda? Dlatego najlepiej wybierzmy się wcześniej na kilka sesji z nauczycielem i zdecydujmy, czy dobrze się czujemy na prowadzonych przez niego zajęciach.

Kilka dni skupienia wyłącznie na sobie i swoich potrzebach to taka „egotyczna” wyprawa. Egotyczna nie znaczy jednak egzotyczna! Zanim zaczniemy wczytywać się w oferty typu: trekking z jogą w Nepalu, surfowanie i joga w Maroku czy ajurweda i joga w Kerali, zatrzymajmy się. Czy na pewno o to nam chodzi? Wyprawy w egzotyczne zakątki świata połączone z praktyką jogi mogą być fajnym pomysłem i niezapomnianą przygodą, ale równie dobrze może się okazać, że właśnie teraz lepszym wyborem będzie kilka dni na Mazurach, nad jeziorem, bo bardziej niż poznawanie innych kultur potrzebny nam zwykły pomost, na którym wieczorem możemy sobie posiedzieć, mocząc stopy w chłodnej wodzie, słuchając cykad i nie myśląc o niczym… Albo rozmawiając z kimś, kto wybrał wyjazd z jogą z bardzo podobnych powodów co my. To jedna z rzeczy, która odróżnia wyjazdy jogowe od masy innych turystycznych ofert. Tu rzadko trafiają się osoby przypadkowe. Joga to przede wszystkim styl życia, system wartości, nie tylko praktyka na macie. Jest więc spora szansa, że na takim wyjeździe poznamy ludzi, którzy myślą i żyją podobnie jak my. Bardzo często kilka dni w takim gronie owocuje wartościowymi relacjami i przyjaźniami. Klasyczne zorganizowane wyjazdy wakacyjne to domena par – dla osoby podróżującej samotnie bywa to męczące, niekomfortowe i zupełnie nie sprzyja nawiązywaniu nowych znajomości. Na wyjazdach jogowych jest dokładnie odwrotnie – tu większość osób przyjeżdża w pojedynkę. Dlatego to świetna opcja na odpoczynek i reset dla singli. 

W czasie wyjazdów około pięciu godzin dziennie zajmują zajęcia, w tym sesje jogi, praca z oddechem, zajęcia relaksacyjne, medytacje (fot. Patrick Malleret / Unsplash.com)

Wyjazd z jogą – spodziewaj się rutyny

Jak wygląda dzień w trakcie wyjazdu? Odpowiedź brzmi… rutynowo. Ale to inna rutyna niż ta, którą znamy! I o to chodzi. O zmianę.

– Na ogół w czasie wyjazdów około pięciu godzin dziennie zajmują zajęcia, w tym sesje jogi, praca z oddechem, zajęcia relaksacyjne, medytacje. Często także warsztaty tematyczne czy wykłady na temat zdrowego odżywiania, ajurwedy, filozofii jogi, świadomego życia, uważności – mówi Kasia Bem. – Zasadniczo podczas wyjazdu wkraczamy w nowy tryb. Więcej śpimy, wcześniej wstajemy, regularnie jemy.

Jeśli na co dzień nie jesteśmy chodzącym dowodem na to, że zen istnieje, możemy potrzebować chwili, by zaakceptować ten nowy, higieniczny rytm. Jeśli jednak uda nam się choć na tych kilka dni wyjść ze stanu permanentnej gotowości do działania, jest szansa, że pewne, choćby drobne nawyki wprowadzimy do swojego życia na stałe już po powrocie.

Wyjazd z jogą – i czym jeszcze?

Ofert wyjazdów z jogą jest naprawdę sporo, a tym, co je od siebie różni, są między innymi dodatkowe zajęcia i formy aktywności oraz udogodnienia, choćby dla osób z dziećmi. Wielu organizatorów zapewnia opiekę nad najmłodszymi na czas trwania sesji jogi, na przykład warsztaty kreatywne, plastyczne czy ruchowe. To bardzo istotne, jeśli planujemy wyjazd z pociechami.

Kto chce nie tylko rozsmakować się w kuchni wege, ale przy okazji w ciągu tych kilku dni nauczyć się przygotowywać smaczne i zdrowe posiłki, niech poszuka wyjazdu połączonego z warsztatami kulinarnymi. Ci, którym zależy na aktywnym wypoczynku, bo dzień w bezruchu uważają za stracony, mogą skorzystać z propozycji wyjazdów z power jogą, łączących jogę i zajęcia fitness, trening z elementami boksu lub nordic walking. Znajdą też oferty z nauką jazdy konnej, wyprawami kajakowymi, warsztatami ceramicznymi, masażami albo pokazami filmów czy koncertami gongów i mis. Ważne jednak, by pamiętać, czemu ten wyjazd służy. Nie chodzi o to, by dzień był wypełniony aktywnością po brzegi. Czas wolny, poświęcony na spacery, rozmowy, drzemkę czy nicnierobienie jest tu tak samo ważny jak sama praktyka i ćwiczenia. Paradoksalnie dość łatwo o tym zapomnieć.

Są i takie wyjazdy, które łączą praktykę jogi z coachingiem, zajęciami mindfulness czy psychologią zorientowaną na proces. I tu warto zachować czujność i bardzo dokładnie sprawdzić, na czym takie zajęcia mają polegać, co obiecują, kto będzie je prowadził.

– Joga to nie terapia, a nauczyciel jogi to nie terapeuta. Oczywiście wyjazd z jogą może być bardzo pomocny w procesie zdrowienia czy przywracania równowagi, ale na pewno nie zastąpi pracy z psychoterapeutą. Jeśli mamy do przerobienia jakiś większy problem, koniecznie poszukajmy terapii – podkreśla Kasia Bem.

Dobrze być czujnym także przy propozycjach wyjazdów, w których praktyka jogi figuruje tylko jako dodatek.

– Joga stała się bardzo popularna i niektórzy dodają ją do swojej oferty turystycznej, żeby przyciągnąć chętnych. Możemy więc przypadkiem trafić do głośnego kurortu, gdzie rano odbywają się zajęcia jogi, a wieczorem jest huczna, zakrapiana impreza, w menu zaś próżno szukać opcji wege – ostrzega Kasia. – Jeśli celem wyjazdu ma być naprawdę głębokie wyciszenie, poznanie filozofii jogi i stylu życia, który się z nią wiąże, postawmy na wyjazd firmowany przez nauczyciela lub szkołę jogi – dodaje.

Joga to nie terapia, a nauczyciel jogi to nie terapeuta. Oczywiście wyjazd z jogą może być bardzo pomocny w procesie zdrowienia czy przywracania równowagi, ale na pewno nie zastąpi pracy z psychoterapeutą. Jeśli mamy do przerobienia jakiś większy problem, koniecznie poszukajmy terapii

Kasia bem

Skupmy się na tym, by wprowadzić do swojego życia na co dzień choćby drobne zmiany. (fot. Mark Zamora / Unsplasch.com)

Wyjazd z jogą – co po powrocie?

O powrót do rzeczywistości warto zatroszczyć się nie mniej niż o sam pobyt. Dobrze byłoby nie fundować sobie szoku. Jeśli przez pięć dni funkcjonujemy w rytmie slow, postarajmy się pierwszego dnia po powrocie nie rzucać się w wir pracy na pełnych obrotach i załatwiać wszystkich niezałatwionych spraw. Dajmy sobie chwilę, potraktujmy się łagodnie i nie wymagajmy od siebie zbyt wiele. Skupmy się na tym, by wprowadzić do swojego życia na co dzień choćby drobne zmiany. Bo w tych wyjazdach ważne jest to, że mogą stać się początkiem zmian. Nie rewolucyjnych, przeciwnie – wprowadzanych stopniowo.

– Taki wyjazd to mnóstwo inspiracji. Warto po nim wprowadzić dwa, trzy zdrowe nawyki do codziennego planu dnia: pięć minut medytacji, szklanka wody z cytryną na początek dnia, kilkanaście powitań słońca. Wszystko, co robimy regularnie, działa! Do tego choćby dwa razy w tygodniu dłuższa praktyka w studiu lub z internetu. Joga czyni cuda, ale tylko, jeśli regularnie rozwijamy matę – mówi Kasia Bem.

I dodaje, by nie zniechęcać się porażkami. I nie być dla siebie zbyt surowym, jeśli nie wszystko, co zaplanujemy, się uda. Przecież jutro możemy spróbować jeszcze raz.

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk