W polskiej branży gastronomicznej od kilku sezonów króluje moda na powrót do natury. Szefowie kuchni coraz chętniej sięgają po to, co oferuje dzika przyroda: porosty, zioła (jak czosnek niedźwiedzi, chaber bławatek), grzyby (na przykład rydze, smardze) czy owoce (między innymi dereń, głóg). Wielu z nich, czerpiąc z tradycji naszych przodków, decyduje się na prowadzenie letnich kuchni z otwartym ogniem czy grillem. Ciekawym i niecodziennym zjawiskiem są sezonowe dzikie restauracje. Tworzone przez miłośników najwyższej jakości lokalnego jedzenia, oferują możliwość uczestniczenia w niecodziennych obiadach lub kolacjach na łonie natury. Warunkiem jest dobra pogoda, więc najczęściej działają tylko w okresie letnim. Skąd taki pomysł? Jego źródeł można doszukiwać się między innymi w stale rosnącej popularności filozofii slow food i sięgania po świeże, lokalne i dzikie produkty (farm-to-table oraz forest-to-table).
Nie bez znaczenia jest także stale umacniający się trend al fresco dining, czyli jedzenia na świeżym powietrzu, wywodzący się od kultowych dîner en blanc, czyli wytwornych kolacji organizowanych w miejscach publicznych. W Polsce zamiast otoczenia wielkich miast organizatorzy wybierają przyrodę – podobnie jak w przypadku szwedzkiej inicjatywy The Edible Country promującej fine dining DIY. Zamiast w restauracyjnych kuchniach szefowie z gwiazdkami Michelin przygotowują swoje dania w środku lasu, z produktów, które mają pod ręką. W Polsce szefowie kuchni lub po prostu pasjonaci dobrego jedzenia oprócz lasu zapraszają nas też na łąki i do sadów i oferują nie tylko niezapomniane wrażenia smakowe, ale również możliwość oderwania się od codzienności. Gdzie można przeżyć taką przygodę? Przedstawiamy Leśny Klub Kolacyjny, Gotujemy w Sadzie, RestoBar Ogień, Dzikie Stoły oraz Obiad na Polu.