Jest jednak w tym wszystkim coś uniwersalnego. Jak wskazują badania „Weight, sex, and the eating behavior of human newborns”, wszyscy rodzimy się z preferencją smaku słodkiego. To naturalne, cukier jest źródłem energii, podczas gdy smak gorzki – z biologicznego punktu widzenia – kojarzy się z trucizną. Co ciekawe, skłonność do gorzkich pokarmów rośnie z wiekiem.
Z czego to wynika?
To tylko moja hipoteza, ale sądzę, że może tu chodzić o zawartość antyoksydantów. Im jesteśmy starsi, tym bardziej ich potrzebujemy. A gorzkie potrawy, jak jarmuż, zawierają ich dużo.
W tym wszystkim jednak ważne jest również wychowanie.
Co to dokładnie oznacza?
Chociażby niekorzystną relację z jedzeniem. Jej przejawem jest nagradzanie czy karanie dziecka posiłkiem lub jego brakiem. Bardzo często zdarza się przecież, że dzieci, które ze sprawdzianu w szkole dostały dobrą ocenę, rodzice w nagrodę zabierają na lody. Podobnie jest potem z dorosłymi – gdy coś im się uda, świętują jedzeniem. Albo się nim pocieszają w chwilach smutku, zajadając czekoladę.
Niekorzystne nawyki żywieniowe nabyte w dzieciństwie mocno na nas oddziałują, ale możemy nad nimi pracować. Dowodzą tego choćby badania profesora Roya Baumeistera, o których można przeczytać w książce Ewy Jarczewskiej-Gerc „Rola wyobrażeń w osiąganiu celów. Symulacje mentalne”. Czasami wydaje nam się, że gdy przestaniemy solić danie, stracimy przyjemność z jego jedzenia. Tymczasem naukowo dowiedziono, że nasze kubki smakowe regenerują się wraz ze zmianą diety – stają się bardziej czułe na smak potraw pozbawionych soli. I te potrawy bez soli nagle zaczynają nam smakować. W dużym stopniu jest to praca z tym, co jest w głowie, z naszym nastawieniem. Możemy też korzystać ze wsparcia otoczenia. Wspólnie łatwiej przeprowadza się zmiany.