Choć naukowcy niezaprzeczalnie potwierdzili, że zmiany klimatyczne są powodowane przez działalność człowieka, nadal mamy problem nie tylko ze zrozumieniem samego zjawiska, ale także wskazaniem jego bezpośrednich przyczyn i konsekwencji. Zmiany klimatyczne nierzadko mylimy lub utożsamiamy z globalnym ociepleniem, a zanieczyszczenie powietrza bardziej nas niepokoi niż katastrofa klimatyczna. Jak wynika z tegorocznego raportu Blue Media, zmiany klimatu znalazły się na ostatnim miejscu na liście zjawisk, których obawiają się Polacy i Polki. I choć 72% respondentów uznaje te zjawiska za groźne, wciąż wskazujemy, że są rzeczy gorsze i bardziej dla nas niebezpieczne, jak smog czy zanieczyszczenie powietrza i wód. Z tym stwierdzeniem nie zgadzają się naukowcy. Skąd ta znacząca różnica w zdaniach?
Czemu nie wierzymy w zmiany klimatyczne?
Gdy naukowcy alarmują o topniejących lodowcach i wymierających gatunkach, my wciąż bardziej obawiamy się zanieczyszczenia powietrza i smogu. Skąd czerpiemy wiedzę na temat zmian w ekosystemie i czemu ignorujemy fakty?
Tekst: redakcja
Zdjęcie główne: Annie Spratt / unsplash.com
Skąd wiemy, że klimat się zmienia?
Zależność między emisją dwutlenku węgla do atmosfery a wzrostem temperatury Ziemi udowodnił już w 1896 roku naukowiec Svante Arrhenius. Od tego czasu minęły dziesięciolecia, ale przewidywania z końca XIX wieku nie straciły na ważności. Wręcz przeciwnie, dzięki współczesnej technologii i nauce badacze znaleźli kolejne dowody na potwierdzenie tej tezy.
Do zbadania zachodzących na powierzchni Ziemi zmian naukowcy wykorzystują satelity, zdalne stacje meteorologiczne i boje oceaniczne, które mają za zadanie monitorować pogodę oraz klimat. I choć dane te są nie do przecenienia, to bez zbadania paleoklimatologicznych próbek pochodzących z naturalnych źródeł, takich jak rdzenie lodowe, słoje drzew, koralowce oraz osady oceanów i jezior, nie bylibyśmy w stanie wysunąć jednoznacznych wniosków na temat zmian klimatycznych. To właśnie dzięki nim mamy możliwość kompleksowego spojrzenia na długoterminowe zmiany zachodzące w ziemskiej atmosferze, oceanach czy na powierzchni Ziemi. Na tej podstawie naukowcy stwierdzili, że między 1901 a 2010 rokiem temperatura Ziemi wzrosła o niemal 1 stopień. To oznacza, że zmiany, które do tej pory zachodziły przez tysiące lat, teraz dzieją się w ciągu setek lat, a czasem wystarczy zaledwie kilka dekad, by dany ekosystem znacząco się przeobraził.
Wciąż jesteśmy skłonni do ignorowania problemu
Skutki zmian klimatycznych możemy obserwować już dziś. Ekstremalne zdarzenia pogodowe, takie jak silne burze, powodzie czy huragany, występują znacznie częściej niż w przeszłości, a także zdarzają się na obszarach, na których wcześniej nie były obserwowane. Mimo to wciąż jesteśmy skłonni do ignorowania problemu. Przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych badania pokazują, że aż 65% respondentów uważa, że skutki zmian klimatycznych dotkną przyszłe pokolenia, a my tych bezpośrednich konsekwencji nie odczujemy za życia. I choć codzienność dostarcza nam dowodów sprzecznych z tymi poglądami, groźbę katastrofy klimatycznej wciąż od siebie odsuwamy.
Fakty a ekoświadomość
Choć naukowcy alarmują o zachodzących na całym świecie zmianach klimatycznych, my zastanawiamy się, czy smog nie spowoduje u nas raka płuc. Większość z nas zdaje sobie sprawę z zagrożenia, ale gdy mamy podać listę najbardziej palących problemów na świecie, okazuje się, że zmiany klimatu nie są tak złe, jak nam się wydaje. A z pewnością są rzeczy znacznie dla nas niebezpieczniejsze. Tymczasem Światowa Organizacja Zdrowia prognozuje, że między 2030 a 2050 rokiem zmiany klimatu będą odpowiedzialne za blisko 250 tysięcy dodatkowych zgonów rocznie.
Najmniej obawiamy się globalnego ocieplenia i anomalii pogodowych
Jak pokazuje raport Blue Media, trzy czwarte z nas zgadza się – całkowicie lub częściowo – z doniesieniami naukowców na temat tego, że mamy obecnie do czynienia z kryzysem klimatycznym. Jednak zapytani o to, co nas najbardziej niepokoi, wskazujemy kolejno zjawiska: zanieczyszczenie gleby i wód, niedobory wody i susze, zanieczyszczenie powietrza oraz degradację środowiska naturalnego. Najmniej obawiamy się globalnego ocieplenia i anomalii pogodowych, takich jak gwałtowne burze czy wielkie pożary, na które największą uwagę zwracają naukowcy, ponieważ są bezpośrednimi przejawami zmian klimatycznych.
I choć wiele zjawisk budzących nasze największe obawy można powiązać ze zmianą klimatu, skupianie się wyłącznie na nich i walka z nimi przypomina jedynie zwalczanie objawów, podczas gdy to wzrost stężenia dwutlenku węgla i temperatury są prawdziwą chorobą.
Te dane potwierdzają tylko, że znaczna część problemu wynika z faktu, że społeczeństwo czerpie informacje na temat zmian klimatycznych z mediów, nie od naukowców. A media nierzadko są spolaryzowane i chętnie wykorzystują mniej popularne wśród naukowców opinie, by zarysować spór, który podniesie oglądalność. I tak problem śmieci w zbiorowej świadomości stał się już bardziej szkodliwy niż smog, emisja gazów cieplarnianych czy nadmierna eksploatacja surowców. Pokazuje to, że jedno ekologiczne zagadnienie staje się dla nas ważniejsze od innego nie w wyniku racjonalnej oceny oraz przeanalizowania doniesień naukowych, a przez to, jak popularny jest obecnie dany temat i ile o nim usłyszeliśmy w mediach.
Naukowcy wskazali, że konsekwencje działalności człowieka odczuwamy już wszyscy
Doskonale działanie tego mechanizmu pokazuje popularna przed kilku laty teza, że na uratowanie ludzkości i powstrzymanie zmian klimatycznych mamy jedynie 12 lat, czyli czas do 2030 roku (obecnie już tylko 10). Tymczasem chwytliwy slogan został ukuty na przeinaczeniu raportu naukowców IPCC, opublikowanego w październiku 2018 roku przez specjalną sekcję odpowiedzialną za badanie zmian klimatycznych pod egidą ONZ. Według tego dokumentu o zmianach klimatycznych nie należy mówić w kontekście niedopuszczenia do ich zachodzenia, bo one już się dzieją, tylko ograniczenia daleko zachodzących negatywnych dla środowiska skutków tych zmian. Naukowcy wskazali, że konsekwencje działalności człowieka odczuwamy już wszyscy. Jak w każdym raporcie, także w tym są przewidziane krótko- i długoterminowe kroki.
Chodzi o to, by nie odkręcać tego, co się już stało i czego cofnąć nie można, ale by wyeliminować gorsze w skutkach działania. Dlatego, gdy minie tych 12 magicznych lat, wcale nie nastąpi koniec ludzkości czy cywilizacji. To jedynie przedział czasowy, w którym należałoby podjąć kroki umożliwiające realizację najkorzystniejszego dla nas i przyszłych pokoleń scenariusza. Każdy rok zwłoki oznacza tylko tyle, a może aż tyle, że warunki, do jakich będziemy musieli się zaadaptować, oraz skutki zmian, z którymi przyjdzie nam sobie poradzić, będą znacznie trudniejsze i bardziej kosztowne. Jednak kwestia doniesień medialnych to zaledwie jeden aspekt problemu. Bo nawet jeśli posłuchamy naukowców, okazuje się, że z przyswojeniem danych i faktów dalej mamy trudności.
Dlaczego nie wierzymy w zmiany klimatyczne?
Aż 97% naukowców zgodziło się, że zmiany klimatyczne nie tylko zachodzą już teraz, ale są bezpośrednio powiązane z działalnością człowieka. Tego typu konsensus można jedynie porównać z tym, do którego naukowcy doszli, uznawszy, że ryzyko wystąpienia raka jest powiązane z paleniem papierosów. Mimo to wciąż tylko jedna osoba na cztery wierzy, że naukowcy zgadzają się co do zmian klimatycznych oraz ich potencjalnych skutków dla środowiska. Z kolei co dziesiąta badana osoba nie wierzy raportom naukowym i uznaje je za przesadzone. Co więcej, nawet jeśli zaakceptujemy obecne doniesienia, podświadomie trzymamy się własnej intuicji. Badanie przeprowadzone przez Andrew Shtulmana z Occidental College pokazało, że nawet studenci z wyższym wykształceniem mają problem z natychmiastowym potwierdzeniem faktów lub zaprzeczeniem informacjom, które zostały potwierdzone albo zdyskredytowane za pomocą licznych badań. Gdy studenci zostali zapytani, czy Ziemia krąży wokół Słońca, nawet ci, którzy zaznaczyli „prawda”, wolniej udzielali odpowiedzi niż na pytanie o to, czy ludzie są potomkami stworzeń zamieszkujących drzewa. W tym drugim przypadku, mimo że to również stwierdzenie prawdziwe, jest ono łatwiejsze do przyswojenia i uchwycenia. Zatem badania Shtulmana wskazują, że kiedy zdobywamy wiedzę naukową, tłumimy intuicję i wewnętrzne przekonania, ale całkowicie się ich nie pozbywamy.
Zmiany klimatyczne są abstrakcyjnym pojęciem, z którym nie jesteśmy w stanie się utożsamić
Skąd w nas taki opór przed tym, by uwierzyć w fakty oraz dowody pokazywane przez naukowców? Nauka odnosi się do racjonalnej części mózgu. Tymczasem mamy jeszcze drugą część – kierowaną przez emocje. Zmiany klimatyczne są abstrakcyjnym pojęciem, z którym nie jesteśmy w stanie się utożsamić. Przez to jesteśmy skłonni uznać je za prawdziwe, ale nie mające bezpośredniego wpływu na nasze życie. Do tego dochodzi naturalna dla ludzkiego mózgu tendencja do wypierania informacji, które są dla nas niepokojące, co psychologowie określają mianem nieracjonalnego optymizmu. Tak jak z wypadkiem samochodowym – wiemy, że może się zdarzyć, ale jesteśmy raczej skłonni uznać, że przydarzy się on innym, nie nam.
Ponadto, gdy analizujemy różne informacje, równie istotne jak fakty jest dla nas to, jakie poglądy i wartości ma osoba, która te doniesienia nam prezentuje. Częściej wierzymy ekspertom, którzy podzielają nasze poglądy. Nie bez znaczenia jest także to, czy z danymi doniesieniami zgadza się nasze otoczenie. I choćbyśmy sami byli skłonni uznać coś za prawdziwe, jeśli nasi najbliżsi nie podzielają tego zdania, to wielce prawdopodobne jest, że te informacje odrzucimy ze strachu przed wykluczeniem społecznym.
I tak negowanie powagi sytuacji związanej ze zmianami klimatycznymi staje się wynikiem konfliktu między faktami a wartościami. I nie dotyczy to tylko zmian klimatycznych – dostaje się również szczepionkom, lekom czy przyznaniu, że ryzyko zachorowania na raka jest większe, jeśli palimy papierosy. W każdym z tych przypadków, zamiast czerpać z wiedzy ekspertów, wolimy podważać fakty i dowody oraz powoływać się na własne źródła informacji (nierzadko niepoparte żadnymi argumentami) i własne interpretacje wyników badań.
Jednak brak wiary w dowody naukowe oraz podważanie opinii autorytetów ma znacznie dalej idące konsekwencje i objawia się nie tylko biernością w naszym zachowaniu. Na przykład osoby, które są przekonane, że szczepionki powodują autyzm, i z tego powodu nie szczepią ani siebie, ani swoich dzieci, mogą się przyczynić do tego, że powrócą choroby zakaźne, takie jak odra czy ospa, które już dawno przestały dziesiątkować społeczeństwa. Takie zachowanie naraża zdrowie oraz życie innych osób. Podobnie może być w przypadku zmian klimatycznych.
Im więcej osób je bagatelizuje, tym poważniejsze konsekwencje będzie to miało dla środowiska, a zatem i dla nas. Politycy oraz rządy bez nacisku społecznego mogą w nieskończoność odkładać podjęcie najważniejszych decyzji i marginalizować problem. Pytanie tylko, jak dużo będzie nas później kosztować zaadaptowanie się do nowych warunków i czy jesteśmy w stanie zdecydować, który z apokaliptycznych scenariuszy może być uznany za mniej groźny.
Tym, którzy chcieliby zgłębić problem, polecamy lekturę książki George’a Marshalla „Don’t Even Think About It: Why Our Brains Are Wired to Ignore Climate Change”.
Chcemy wiedzieć co lubisz
Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?