Dobrze dać się czasem ponieść tym łakomym impulsom i zostawić sobie przestrzeń na spontaniczną zmianę jedzeniowych planów.
Zwłaszcza że do wypatrzonego po drodze miejsca czasami niełatwo będzie wrócić. Puste zazwyczaj placyki w porze lunchu niespodziewanie ożywają stukotem łopatki o wok, rykiem blendera przerabiającego tony owoców na smoothie i szelestem foliówek, w które pakowane są dania na wynos. Po godzinie to wszystko potrafi zniknąć, nie zostaje po nich nawet gałązka zwiędłej kolendry. Uliczki nocą wypełnione tłumem i straganami z jedzeniem w ciągu dnia odsypiają, nie zdradzając się ze swoją imprezową naturą.
Co może być zaskakujące po typowych doświadczeniach z polskimi centrami handlowymi, w Bangkoku warte uwagi opcje znaleźć można nawet tam. Od wyboru kuszących opcji w streetfoodowej strefie luksusowego Iconsiam może się zakręcić w głowie – i to bynajmniej nie od cen, które, choć wyższe niż na ulicy, nie drenują zbytnio portfela. Chyba że będziemy się zatrzymywać przy każdym pełnym pokus stoisku.
Dostępne dla klasy średniej restauracje i świetny dizajn każdego gastropunktu można znaleźć w eleganckiej Central Embassy przy stacji metra Ploen Chit w biznesowej dzielnicy ciągnącej się wzdłuż ulicy Sukhumvit i linii kolejki o tej samej nazwie. W Bangkoku „nie ma wstydu”, aby stołować się w centrach handlowych ani w żadnym innym miejscu, jeśli tylko dobrze karmi.
Więcej smacznych adresów znajdziecie na naszych Instagramach: Anna Szczotka / fajnydining i Tomek Czajkowski / Magiczny Składnik