Kukbuk
Kukbuk
Portret Kuby Kaftańskiego, szefa kuchni The Cool Cat (fot. Michał Lichtański / mili.studio)

5 minut w kuchni: Jakub Kaftański / The Cool Cat

Odwiedzamy zawodowych kucharzy w ich domowych kuchniach. Rozmawiamy pięć minut – tyle ile gotuje się jajko na twardo. Pytamy o to, czy i jak gotują w domu, co lubią jeść i jakie produkty zawsze mają w szafkach.

Ola Koperda

Ola Koperda – animatorka kultury, lubi jeść i o jedzeniu rozmawiać, prowadzi HyggeBlog, gdzie opowiada o ludziach, którzy robią niesamowite rzeczy, a żyją całkiem zwyczajnie i to też będzie robić dla KUKBUKA.

Tekst: Ola Koperda

Zdjęcia: Michał Lichtański / mili.studio

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 6 minut!

Tym razem jesteśmy na warszawskim Śródmieściu. Okna mieszkania wychodzą na Pałac Kultury i Nauki. Kuchnia jest dość mała, na blacie stoją słoiki, puszki i buteleczki z produktami spożywczymi z całego świata, jest też imponująca kolekcja noży, w lodówce znajdziemy różne rodzaje mleka, a w czerwonej plastikowej skrzynce – sporo książek kucharskich.

Odwiedzamy Jakuba Kaftańskiego – współzałożyciela i szefa kuchni The Cool Cat oraz The Cool Cat TR. Trudno scharakteryzować te miejsca. Menu jest oparte na zaskakujących sezonowych składnikach i w dużej mierze nawiązuje do kuchni krajów azjatyckich. Jakub od dawna inspiruje się kulturą kulinarną Dalekiego Wschodu, jak wspomina: – Wychowałem się na warszawskiej Pradze w latach 90. Miałem starszego brata, który wciągnął mnie w deskorolkowy świat. Po wielu godzinach jazdy najczęściej stołowaliśmy się w chińskich barach, gdzie nieraz jedliśmy sam ryż polany stojącym na każdym stole sosem.

Egzotyczne smaki Kuba próbował przemycić do polskich flaków w pierwszym odcinku piątej edycji programu „Top Chef” – dorzucił do nich glony. Niestety, pomysł nie przypadł do gustu oceniającym. Kiedy powstał pierwszy The Cool Cat, udoskonalona wersja tych flaków znalazła się w karcie dań.

Książki kucharskie (fot. Michał Lichtański / mili.studio)

Dania w The Cool Cat stanowią nieoczywiste połączenie Wschodu z Zachodem

Teraz w obu lokalach The Cool Cat zjemy między innymi bao, banchan, rameny oraz słynne już weekendowe śniadania. Każde danie z menu to niepowtarzalne połączenie smaków, które na pierwszy rzut oka często wydają się do siebie nie pasować. Stanowią nieoczywiste połączenie Wschodu z Zachodem, street foodu, comfort foodu i wielu eksperymentów. Można tu spróbować na przykład korean fake chicken, czyli panierowanych skrzydełek z yuby (kożucha sojowego), tuńczyka w leche de tigre z fasolką edamame w gochugaru i zielonym ryżem czy pandanowych naleśniczków z kayą i kremem z białej czekolady.

Podczas naszej wizyty Kuba przyrządza jaglankę na mleczku kokosowym z liofilizowaną żurawiną i mango oraz tacos z niebieskiej kukurydzy z cheddarem, kimchi, nori i awokado.

Kolekcja noży (fot. Michał Lichtański / mili.studio)

Jak zaczęło się twoje gotowanie?

Od małego pomagałem mamie w kuchni, już wtedy była pod wrażeniem jedzenia, które przygotowywałem. Lubiłem gotować, sprawiało mi to satysfakcję. Mama jak na tamte czasy mocno eksperymentowała w kuchni. A gdy zostawiała mi zupełnie zwyczajny obiad, ja „ulepszałem” go na swój sposób, dorzucając co nieco do garnka. Ze szkołą miałem spore problemy, jazda na desce wydawała mi się dużo bardziej fascynująca, dlatego dość szybko zacząłem pracować, prawie od razu w restauracjach. Początkowo była to praca na zmywaku, ale stopniowo piąłem się po drabinie: pomoc kuchenna, kucharz zimnej kuchni, potem ciepłej. Szefem kuchni jednak zostałem dopiero u siebie.

Głośnik i słomki (fot. Michał Lichtański / mili.studio)

Gdzie na przykład pracowałeś?

Tych miejsc było całkiem dużo. Między innymi legendarna już Restauracja Śpiewających Kelnerów, nieistniejąca Kuchnia Funkcjonalna czy Sto900, gdzie poznałem Marysię Przybyszewską, do której się zwracam, gdy potrzebuję rady w sprawie jakiegoś wegańskiego pomysłu. Wegańska kuchnia bardzo mnie teraz fascynuje.

Chcieliśmy, żeby nasi goście mogli spróbować składników, o których istnieniu nie wiedzieli

Jak powstał The Cool Cat?


Pierwszy The Cool Cat ma niecałe pięć lat. Z Zosią Pazik poznaliśmy się na jednej z imprez nad Wisłą. Okazało się, że podobnie jak mnie, fascynuje ją jedzenie. Jej entuzjazm i moje doświadczenie zaowocowały stoiskiem gastronomicznym na targach mody w 2013 roku. Serwowaliśmy wtedy między innymi zupę kokosową z grzybami. Dobrze nam poszło, ludzie stali w kolejkach! Zaczęliśmy przygotowywać małe cateringi, przez rok tworzyliśmy też kuchnię w Miłości przy Kredytowej. Ostatecznie stwierdziliśmy, że czas na coś swojego. Udało nam się znaleźć lokal przy Solcu. 

Wnętrze lodówki (fot. Michał Lichtański / mili.studio)

Jaki był pomysł na menu?

Przez pierwszy rok nie za bardzo było wiadomo, o co w nim chodzi. W pewnym momencie smaki azjatyckie wzięły górę. Kiedy układaliśmy menu, zależało nam przede wszystkim na tym, żeby ludzie nie przychodzili do nas jeść to, co już znają. Chcieliśmy, żeby nad talerzem mówili „wow!”. Żeby mogli spróbować składników, o których istnieniu nie wiedzieli.

Wróćmy do smaków dzieciństwa. Co lubiłeś wtedy jeść?

Dobrze wspominam pierogi z ciasta ziemniaczanego z kapustą i grzybami, które mama przygotowywała na Wigilię. Nigdy nie przyrządziła ich w innym terminie, mimo że wielokrotnie ją o to prosiłem. Uwielbiałem także jej klopsiki. Z bratem mówiliśmy na nie „kulki”. Dlatego teraz w The Cool Cat na lunch często są coolki.

Kuba Kaftański zalewa dripa (fot. Michał Lichtański / mili.studio)

Gotujesz w domu?


Bardzo nieregularnie. Najczęściej śniadania i kolacje. I wtedy jest to ulubione danie wszystkich szefów, czyli kanapka z żółtym serem. Większe posiłki zjadam w The Cool Cat. To, co teraz przygotowuję dla was, serwuję tylko na randkach. 

Co najbardziej lubisz jeść?


Wszystko. Jestem mało wybredny. Lubię chodzić po lokalach, próbować dań, które serwują inni. Cieszę się, gdy coś mnie zaskoczy.

Słoiki, butelki ze składnikami (fot. Michał Lichtański / mili.studio)

Jakie produkty spożywcze zawsze masz w domu?


Ser żółty, coca-colę i cytryny. I kawę! Kocham dobrą kawę. Zośka mnie tym zaraziła. Coś jeszcze? Hm, moją spiżarnią są moje restauracje.

A czy jest jakiś produkt, który cię ostatnio zaskoczył?


Kożuch z mleka sojowego, czyli yuba, produkt uboczny powstający przy wytwarzaniu tofu – bomba białkowa! I pasta daktylowa z krakowskiej firmy. Jedliście kiedyś dobrą pastę daktylową? Ja też nie. Dopóki nie spróbowałem tej. Dobry smak to kwestia proporcji.

Jaglanka na mleczku kokosowym

Przepis Kuby na jaglankę na mleczku kokosowym

Składniki:

  • mleczko kokosowe 200 ml
  • płatki jaglane 4-6 łyżek
  • sól szczypta
  • cukier muscovado 2 łyżeczki

Do podania:

  • pasta daktylowo-orzechowa
  • mango
  • liofilizowana żurawina
Jaglanka na mleczku kokosowym z borówkami, kokosem, nerkowcem, liofizowaną żurawiną, mango i daktylem (fot. Michał Lichtański / mili.studio)

krok 1 Mleczko kokosowe wlewamy do rondelka, wsypujemy płatki, sól i cukier. Gotujemy do uzyskania pożądanej konsystencji, ciągle mieszając (minimum 2-3 minuty; im dłużej będziemy gotować, tym gęstsza będzie konsystencja – jeżeli przeoczymy odpowiedni moment, możemy dodać wody lub mleka). 

krok 2 Jaglankę przekładamy do miseczki. Dodajemy pastę daktylowo-orzechową, mango, liofilizowaną żurawinę i, jeśli mamy ochotę, inne dodatki.

Tacos z niebieskiej kukurydzy

Przepis Kuby na tacos z niebieskiej kukurydzy

Składniki: 

  • ser cheddar 100 g
  • tacos z niebieskiej kukurydzy 3 sztuki
  • kimchi (do kupienia w każdym The Cool Cat) 150 g
  • awokado 1 sztuka
  • kolendra 1 pęczek
  • nori 1 sztuka
Tacos z niebieskiej kukurydzy (fot. Michał Lichtański / mili.studio)

krok 1 Trzemy cheddar do miski. Na patelnię postawioną na małym ogniu wrzucamy tacos i posypujemy je serem. W tym czasie na drugiej patelni, na dużym ogniu, smażymy kimchi, by zredukować płyn. Awokado kroimy w cienkie plastry, kolendrę siekamy, nori kroimy – najlepiej zrobić to nożyczkami

krok 2 Gdy ser się stopi, przekładamy tacos na talerz, nakładamy na nie kimchi, następnie pokrojone w plasterki awokado, posypujemy posiekaną kolendrą i pokrojonym nori. 

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk