Dziś jajko gotujemy z Zosią Pilitowską, która od trzech lat razem z mamą prowadzi na krakowskim Kazimierzu bar śniadaniowy Ranny Ptaszek. W tym maleńkim lokalu mieszczą się dwa niewielkie stoliki, piękny miedziany bar i dwa parapety, przy których można zjeść – łącznie 18 miejsc siedzących. Latem przestrzeń powiększa się o niewielki ogródek w kolorze bladego różu, który jest już powszechnie nazywany „ptaszkowym”. Śniadania na słodko i słono serwuje się tu przez cały dzień – smażone według babcinego przepisu chrupiące jabłka w szlafroczkach, kanapkę sabih, zwaną „bramą raju”, z jajkiem, sałatką izraelską i pieczonym bakłażanem, lub szakszukę z fetą. Na błyszczącym barze stoi słój z domową kombuchą – duma Zosi. Obok karafki z lemoniadą, kompotem i mrożoną herbatą. Wszystkie napoje są przyrządzane przez tutejsze kucharki.
5 minut w kuchni: Zosia Pilitowska / Ranny Ptaszek
Odwiedzamy zawodowych kucharzy w ich domowych kuchniach. Rozmawiamy pięć minut – tyle ile gotuje się jajko na twardo. Pytamy o to, czy i jak gotują w domu, co lubią jeść i jakie produkty zawsze mają w szafkach.
Ola Koperda – animatorka kultury, lubi jeść i o jedzeniu rozmawiać, prowadzi HyggeBlog, gdzie opowiada o ludziach, którzy robią niesamowite rzeczy, a żyją całkiem zwyczajnie i to też będzie robić dla KUKBUKA.
Tekst: Ola Koperda
Zdjęcia: Michał Lichtański
Zosia mieszka w kamienicy dwie ulice od Rannego Ptaszka. Choć mieszkanie jest wynajmowane, starała się urządzić je tak, by nie było wątpliwości, że lata 60. i Japonia są jej wyjątkowo bliskie. Przestrzeń kuchenna jest niewielka, ale kilka szafek i niewielki blat w zupełności wystarczają do codziennego przygotowywania posiłków dla niej i Bartka, jej partnera. Jak mówi, na prawdziwą kuchnię przyjdzie jeszcze czas.
Charakter wnętrza określają dodatki. Proste szafki wypełnione są kolorową ceramiką, herbatami i przyprawami. Na kuchence stoi stary żeliwny czajnik. – Nigdy nie nauczę się gotować wody w czajniku elektrycznym – śmieje się Zosia.
Jaka była kuchnia twojego dzieciństwa?
Bardzo różnorodna i nietypowa. Wychowywana byłam w Krakowie, częściowo przez moje babcie. Jedna z nich pochodzi ze Lwowa, więc w domu pojawiała się kutia, były też pierogi ze słodką kapustą. W czasie studiów moja mama we wszystkie wakacje pracowała jako kelnerka w Paryżu. Stamtąd przywoziła nowe, nieznane w Polsce smaki i przepisy. Dużo podróżowała i to inspirowało ją w kuchni. W latach 80. w siermiężnej Polsce to było jak światełko w tunelu. Kiedy wracała, siedziałam na kuchennym stole, patrzyłam, jak gotuje, i wąchałam. Obie mamy bardzo dobre nosy. Chłonęłam to, co w tamtych czasach było egzotyką: kumin, kolendrę, wędzoną paprykę, sumak. Z babcią piekłam ciasta i mogłam do woli wylizywać miski!
Co lubiłaś wtedy jeść?
Moje dwie ulubione rzeczy z tamtych czasów mogą wydawać się dość dziwne: jajko na twardo z musztardą oraz ser biały z koncentratem pomidorowym. Jestem dzieckiem kryzysowych lat 80. Kochałam niedzielne śniadania, z cieplutkim jajkiem na miękko, kajzerką z masłem i kubkiem kakao. To była mała celebracja bycia razem przy stole.
Co gotujesz w domu i jak często to robisz?
Po 10 godzinach gotowania w Rannym Ptaszku nie mam siły na wielkie gotowanie w domu. Gotuję kaszę. Kocham płaskurkę! Dodaję do niej pieczone warzywa, strączki, jajko sadzone i polewam dobrą oliwą. Taka miska dobroci wystarcza na cały dzień. Jeśli mam czas, lubię bawić się smakami, łączyć na przykład greckie z azjatyckimi. Blisko domu mam dwa sklepy z prawdziwymi rarytasami z tych krajów, więc mogę rozkoszować się smakiem prawdziwej fety, oliwek, wszelkiej maści glonów, tofu, sosów czy warzyw.
A jakie jest twoje popisowe danie?
Lubię robić placuszki, właściwie ze wszystkiego. Często smażę je dla moich dziewczyn w Rannym Ptaszku – jako „posiłek pracowniczy”. A te z kiszonej kapusty, o pięknej nazwie fuczki, są mistrzostwem świata! Zdarza mi się też robić naleśniki, takie klasyczne trójkąciki z białym serem i konfiturą z sezonowych owoców. Wszyscy je kochają. O, i jeszcze tosty francuskie z najwspanialszej chałki świata od Pana Grabowskiego. Koniecznie smażone na dobrym maśle.
Twoje ostatnie odkrycie?
Dym wędzarniczy. Marynuję w nim warzywa, nadaje im zupełnie nowy smak. Na przykład marchewka smakuje jak łosoś.
Co masz zawsze w lodówce?
Masło, jajka i butelkę dobrego wina.
Miska dobroci
Przepis Zosi na miskę dobroci
(1 miska)
Składniki – to, co aktualnie mamy w lodówce, np.:
- 1 pomidor pokrojony w kawałki lub podpieczony z czosnkiem i oliwą
- garść rukoli lub roszponki
- 1 ogórek gruntowy
- garść rzodkiewek
- jajko sadzone lub ugotowane na twardo
- garść dymki
- ½ szklanki ugotowanej kaszy – orkiszowej, płaskurki lub innej ulubionej
- opcjonalnie kiszonki, np. kimchi
Wszystkie składniki układamy na głębokim talerzu i polewamy sosem.
Sos – opcja pierwsza
- 100 ml tłustego jogurtu naturalnego
- garść listków mięty
- 2 łyżeczki soku z kiszonej cytryny
- 1 łyżeczka miąższu z kiszonej cytryny
Wszystkie składniki sosu blendujemy. Sos możemy przechowywać w lodówce do pięciu dni.
Sos – opcja druga
- 2 łyżeczki sosu sojowego
- sok z ½ cytryny
- szczypta sezamu
- 1 łyżeczka oleju sezamowego
Mieszamy składniki sosu.
Chcemy wiedzieć co lubisz
Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?