Tym razem lądujemy w Gdańsku, w domu Pawła Stawickiego. Mamy szczęście: udaje nam się go złapać w ostatniej chwili przed wyjazdem do Bydgoszczy, dokąd się przeprowadza po kilkunastu latach pracy w gdańskich restauracjach. Ale zacznijmy od początku.
Paweł wychował się na wsi w kujawsko-pomorskim. Jego rodzice zajmowali się ogrodnictwem: – Świeże owoce i warzywa pojawiały się w kuchni na co dzień. Z mamą gotowałem od małego. Zaczęło się od ciast, które piekliśmy w każdą niedzielę. Blacha znikała w ekspresowym tempie. Mama uwielbiała organizować rodzinne imprezy, gromadzić nas przy stole. Do dziś jest dla mnie dużą inspiracją. Gotowała dość nowocześnie. Nie siedziała godzinami nad pierogami. Robiła głównie mięsa i sałatki, dania, które przygotowuje się szybko. Od dziecka razem z siostrą pomagaliśmy rodzicom w gospodarstwie. Smak i zapach pomidorów zerwanych prosto z krzaka pamiętam do dziś – wspomina.