Kłaniam się wyrytej na elewacji modernistycznej kamienicy żonglerce autorstwa Franciszka Seiferta i wchodzę do nazwanego na jej cześć lokalu, gdzie na ścianie w figlarnej pozie inna dziewczyna żongluje… stopami. Chyba piła już wino. A to dopiero południe! Od progu wita nas Klaus – niczym konsjerż zaprasza do środka i prowadzi do półokrągłego baru, za którym sam znika. – Zbiera z podłogi same najlepsze kąski. Sery, kiełbasę i pistacje, które uwielbia – śmieje się Szymon Rychlik, właściciel i gospodarz Żonglerki.
Klaus, podobnie jak Szymon, w Żonglerce jest codziennie. Od rana panowie pilnują, by każdy czuł się odpowiednio ugoszczony – kawą z lokalnej palarni Coffee Proficiency lub kopenhaskiej Coffe Collective, chlebem z Zaczynu czy serami z Rancza Frontiera, Wańczykówki i od Kaszubskiej Kozy. W Żonglerce karmi się hojnie i dobrze – lokalne produkty, znani dostawcy i najwyższej jakości składniki to podstawa tutejszej karty. A dopełnienie? Tylko naturalne – w postaci win naturalnych lub rzemieślniczego sake.