Artykuł ukazał się w 30 numerze magazynu KUKBUK Goście Idą (grudzień/listopad 2017). Wypowiedzi Jamiego Olivera pochodzą z przeprowadzonego 24 sierpnia 2017 r. w Londynie wywiadu. W pracy nad artykułem autorka korzystała także z książki Gilly Smith – „Jamie Oliver. Człowiek, jedzenie, rewolucja” (Vesper, 2010).
Kiedy podjeżdżam taksówką pod budynek Paper Mill Studios w Londynie, milczący do tej pory kierowca uśmiecha się porozumiewawczo i bardziej stwierdza, niż pyta: – Będziesz się widzieć z szefem, co? Nie ma wątpliwości, o kogo chodzi. Jamie Oliver niczym gwiazda rocka uwodzi i prowokuje, ostrzega przed wysoko przetworzonym jedzeniem oraz spotyka się z najważniejszymi politykami na świecie, aby zmienić ponowoczesną rzeczywistość i zatrzymać zalew śmieciowego żarcia, którym niszczymy siebie i środowisko.
Wędzony łosoś, czarny pieprz i kilka kropel cytryny
Oliver wychowuje się w spokojnej wiosce Clavering w hrabstwie Essex – całymi dniami biega z kolegami po pobliskich łąkach i lasach. Sally i Trevor dają synowi poczucie pewności siebie i wiarę w moc rodziny. Prowadzą słynący z gościnności pub The Cricketers z tradycyjną brytyjską kuchnią. Rodzice przywiązują dużą wagę do składników używanych w kuchni i zabierają małego Jamiego na lokalne targi żywności. Chłopiec uwielbia gawędzić z ogrodnikami, hodowcami, rolnikami czy rybakami. W Wielkiej Brytanii w latach 70. i 80. nie mówi się powszechnie o lokalnym i sezonowym jedzeniu, a podgrzewany w mikrofalówce obiad z pudełka jest normą. Dom rodzinny Jamiego zwyczajami kulinarnymi wyprzedza swoje czasy. Oliver już jako ośmiolatek pomaga w restauracji. Ma precyzyjny plan na dorosłe życie. Często wynosi z pubu jedzenie, aby karmić nim swoich „cygańskich” kolegów mieszkających w przyczepach. Pewnego dnia daje im do spróbowania wędzonego łososia, którego skrapia cytryną i przyprawia pieprzem. Ci najpierw wzbraniają się przed rybą, a potem, przekrzykując się, proszą o dokładkę. Ta przemiana uświadamia Oliverowi, jaką potęgą może być jedzenie.