Przygotowania do świąt najlepiej wychodziły mojej mamie. W związku z tym przy wszelkich radosnych okazjach zostawialiśmy jej zawsze wolną rękę. Sytuacja się zmieniła, gdy na świat przyszła moja córka Mia – a zwłaszcza gdy skończyła trzy lata.
Wielkanoc w drodze
W podróży łatwo zapomnieć o bożym świecie. Jeśli jednak towarzyszem wyprawy jest dziecko, pewne kwestie zostaną zauważone i przypomniane z wyprzedzeniem. Tak jest u nas ze świętami. Za każdym razem staramy się je organizować tak, by mały człowiek był zadowolony, duży zaś – nadal zrelaksowany.
Marta Greber – kiedyś prawnik, obecnie fotograf z upodobaniem dokumentujący podróże i jedzenie. Mama kilkuletniej Mii i żona Tomasza. Razem jeżdżą ile się da i odkrywają nowe smaki oraz pyszne miejsca.
Tekst: Marta Greber
Zdjęcia: Marta Greber / @whatforbreakfast
Kiedy Mia zaczęła rozumieć instytucję choinki, Świętego Mikołaja, a także pojęła kwestię zajączka wielkanocnego, wszystko się zmieniło. Od tej pory każde święta obchodzimy hucznie, przygotowaniom zaś przewodzi Mia. W tym roku zaczęliśmy je nieco wcześniej, bo też Mia wcześniej niż zwykle zauważyła zajączki wielkanocne i pisanki w sklepach. A że akurat byliśmy na południu Portugalii i mieszkaliśmy w malutkim Volkswagenie T2, trzeba było odpowiednio ugryźć temat.
Miejsca w aucie mieliśmy niewiele – zbyt mało na gotowanie i świętowanie. Brakło przestrzeni na sprzęty do gotowania i rzeczy do stylizowania pięknego stołu. Skupiliśmy się więc na tym, co każde z nas interesuje najbardziej – Mia na jajkach i zabawach, my na jedzeniu.
W Portugalii spędziliśmy bardzo miłe wieczory, kiedy zasypiając, opowiadaliśmy Mii nie tylko o wspomnianym zajączku, ale i o innych polskich tradycjach wielkanocnych. Opowieści działały błyskawicznie, gdyż po trzech minutach dziecko zazwyczaj już spało.
Pisanki to coś, co uwielbiałam robić jako dziecko. Mama przygotowywała wydmuszki, a ja malowałam farbkami wymyślne wzory. W warunkach obozowych, siedząc w aucie na skraju klifu z widokiem na ocean, poszliśmy na łatwiznę i jajka po prostu ugotowaliśmy. Mia wyciągnęła flamastry, które zawsze ma w swoim plecaku, i przystąpiliśmy do rysowania. Założenie było takie, że robimy to w trójkę, rodzinnie, jednak Mia nie pozwoliła nam dotknąć żadnego jajka, więc skończyliśmy jako bezczynni obserwatorzy.
Po ponad godzinie jajka były gotowe. Pod wpływem pewnej pięknej amerykańskiej bajki jedyną możliwością kolejnej zabawy było ich chowanie tak, by Mia je znalazła. Ekscytacja sięgała zenitu i nie opadała przy żadnym z 10 razy, kiedy ja jajka chowałam, a Mia je odnajdywała. Zawsze bezbłędnie znała ich położenie, chociaż – ponoć – wcale nie podglądała.
Nam, dorosłym, zamarzyła się sałatka warzywna, którą moja mama zawsze przygotowuje. Jednak z jednym malutkim garnkiem, w którym można było co najwyżej zrobić owsiankę na dwie osoby, nie było nawet co planować gotowania warzyw. Postawiliśmy na szybkie i równie pyszne rozwiązanie, do którego składniki można dostać niemalże wszędzie, a które do tego zapewniło nam minimum sprzątania – jajka na sucharkach z pastą z awokado. Mia nie dotrwała do momentu konsumpcji, bo zasnęła zwinięta w kłębek ze znalezionymi jajkami, Tomasz i ja zaś siedzieliśmy po cichu na przednich siedzeniach vana i cieszyliśmy się zachodem słońca i faktem, że święta tuż-tuż.
PRZEPIS: Jajka na sucharkach z pastą z awokado
pasta:
- 1 dojrzałe awokado
- sok z ½ limonki
- szczypta soli
- szczypta pieprzu
- 1 łyżka jogurtu
- 1 łyżka oliwy
dodatkowo:
- 10 jajek przepiórczych
- 10 małych sucharków
- 3 rzodkiewki
- czerwona papryka w proszku do posypania
Awokado rozgniatamy widelcem – łączymy z pozostałymi składnikami pasty. Bardzo dokładnie mieszamy widelcem, by uzyskać gładką konsystencję.
Jajka przepiórcze gotujemy (około 6 minut we wrzącej wodzie), studzimy i obieramy. Przecinamy każde wzdłuż na pół.
Na sucharki nakładamy po łyżce pasty, na niej kładziemy połówki jajek oraz po 3 plasterki rzodkiewki. Posypujemy odrobiną czerwonej papryki.
Chcemy wiedzieć co lubisz
Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?