Wśród błękitno-białych kafelków i ukrytych stromych schodów kryją się prawdziwe perełki portugalskiej gastronomii. Wystarczy dzień lub dwa, żeby zacząć nieźle orientować się w Porto i znaleźć swoje ulubione lokale, a konieczność ciągłego wspinania się to całkiem dobra wymówka dla niewielkiego łakomstwa.
Weekend w Porto – co i gdzie zjeść
Choć Porto kojarzy się głównie z winem, to portugalskie miasto ma do zaoferowania o wiele więcej.
Tekst: Monika Stogowska
Zdjęcia: Monika Stogowska
Nata Lisboa (Rua de Santa Catarina 499) ‒ na pierwsze i drugie śniadanie
Każdy wywołany do tablicy i spytany o portugalskie przysmaki bez wahania wskaże pastéis de nata. Nata Lisboa do perfekcji opanowała przygotowywanie tych listkujących się i żółciutkich od jajecznego budyniu babeczek. Co chwila wyciągają całe ich blachy z pieca, dzięki czemu ciasteczka prawie zawsze są jeszcze ciepłe. Wart uwagi jest również tutejszy chleb, którego wielkie kromki grilluje się z masłem i serem ‒ takie śniadanie świetnie nastroi was na pierwszy dzień w Porto.
Mercado do Bolhão (Rua Formosa 214) ‒ na zakupy i owoce morza
Miasto najlepiej poznaje się przez jego targi i bazary. Nie inaczej jest w Porto ‒ na Mercado do Bolhão, choć powoli przejmowanym przez stragany z pamiątkami, wciąż można spotkać starsze Portugalki, które z namaszczeniem wybierają melony i pomidory.
Mnóstwo tu skrzynek z warzywami, owocami, bakaliami i rybami. Przy stoiskach z tymi ostatnimi mieszczą się bary, gdzie przy kieliszku białego wina można skosztować porannego połowu.
A Sandeira do Porto (Rua dos Caldeireiros 85) ‒ na kanapki
Zgłodnieliście od bazarowych zapachów? Kilka uliczek w dół mieści się A Sandeira do Porto, dowód na to, że proste jedzenie jest najsmaczniejsze i broni się samo. Zjecie tam porządnie wypełnione kanapki na świetnym chlebie (na przykład z tapenadą, fetą i pomidorami), które najlepiej popić dzbanem mrożonej herbaty albo vinho verde. Wnętrze to przytulna kiszka, wyłożona bezpretensjonalną boazerią i udekorowana złotymi ptaszkami origami ‒ świetne miejsce, żeby na chwilę schować się przed upałem i zgiełkiem.
Padaria Ribeira (między innymi Praça Guilherme Gomes Fernandes 21) ‒ na wielki wybór deserów
Kraina słodyczy, w której nawet pastéis schodzą na dalszy plan. W Padarii wszystkie półki zastawione są portugalskimi ciastkami ‒ królują migdały w różnej formie, budyniowe kremy i babeczki w rozmaitych kształtach. Na pytania o nazwy poszczególnych wypieków sprzedawca z rozbrajającą szczerością odpowiadał: „I tak nie zapamiętasz”. Miał trochę racji ‒ lepiej po prostu wskazywać palcem to, co wygląda apetycznie. Koniecznie spróbujcie minibabeczek z migdałami na wierzchu, wypełnionych słodkim frangipane. Polujcie też na nata brasileira ‒ mają cieniutką warstwę kruchego ciasta, reszta to sam krem. Złapcie jedno do popołudniowej kawy, żeby nie opaść z sił podczas wspinaczki po wąskich uliczkach.
Afurada ‒ na ryby!
Gdzie są najlepsze owoce morza? Oczywiście u źródła ‒ Afurada to malutka wioska-osada rybacka, przyklejona do brzegu rzeki Douro. Wystarczy przejść przez słynny most przypominający fragment wieży Eiffla i minąć opatrzone angielskimi nazwami budynki winiarni w Vila Nova de Gaia. Afuradę poznacie po malutkich, kolorowych domkach, wizerunkach Matki Boskiej na każdej ścianie oraz dymie na ulicach. To nie pożar ‒ w porze lunchu i kolacji każda restauracja (i wielu mieszkańców) wystawia na zewnątrz grille, na których w żelaznych kratkach skwierczą posypane grubą solą morską sardynki, dorady i labraksy. Najświeższe ryby dostaniecie w Taberna do São Pedro (Rua Vasco da Gama 126) ‒ nie zapomnijcie zamówić do nich pysznych ziemniaków z czosnkiem i oliwą.
A jeśli ochota na ryby naszła was w centrum miasta, wpadnijcie do Taberna do São Antonio (Rua das Virtudes 32), wpiszcie się na listę oczekujących na obiad i skróćcie sobie ten czas kieliszkiem wina w punkcie widokowym Miradouro das Virtudes. W tawernie panierowaną rybę z frytkami można zjeść już za 7 euro, porcje są wielkie, menu jest krótkie, a obsługa – sprawna, w dodatku nie spotkacie tam wielu turystów. Na deser koniecznie crème caramel z Grand Marnier, wykrawany wprost z wielkiego naczynia.
Rua Galeria de Paris ‒ na wieczornego drinka
To dużo wrażeń jak na jeden dzień, wieczorem najlepiej więc przysiąść w parku po drugiej stronie rzeki Douro albo ostudzić emocje drinkiem na Rua Galeria de Paris ‒ nazwa brzmi ckliwie, ale mnóstwo tam ciekawych, przytulnych barów.
A jeśli wciąż nie macie dosyć, nadstawcie ucha i wybierzcie bar, w którym odbywa się wieczór z fado. Tylko uważajcie na te organizowane specjalnie dla turystów. W dzielnicy Ribeira jest jednak kilka miejsc, gdzie nie uświadczycie języka innego niż portugalski. Jedno z nich to Caves São João ‒ idąc Rua do Cimo de Vila, szukajcie czerwonego korytarza rodem z czasów amerykańskiej prohibicji. Na dole siedzą sami sąsiedzi, a wami zajmie się Dona Otília, choć nie liczcie na więcej niż talerz szynki dojrzewającej albo tremoços (marynowanego żółtego łubinu) ‒ wszyscy dookoła są zbyt zajęci śpiewaniem fado.
Chcemy wiedzieć co lubisz
Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?