Oto fotograficzno-podróżnicza opowieść o miejscach, w których można odpocząć w niebanalnych okolicznościach. Latem 2020 roku przejechaliśmy niemal 5 tysięcy kilometrów – odwiedziliśmy różne regiony Polski, spędzaliśmy dnie i noce w nowoczesnych namiotach, górskich jurtach, leśnych bańkach, na plantacjach lawendy, ranczach, w domkach na wodzie i na drzewach. Chcieliśmy udowodnić, że magiczne lokalizacje można znaleźć nie tylko za granicą. Także w Polsce nie brakuje klimatycznych miejsc, blisko natury, oferujących wyjątkowy wypoczynek, lokalne produkty, polskie marki, ekologiczne rozwiązania i wyjątkowe historie.
Najpiękniejsze kameralne ośrodki wypoczynkowe w Polsce
Zespół Slow Polska odwiedza najpiękniejsze ośrodki wypoczynkowe w Polsce. W nowoczesnym namiocie czy w koronach drzew – sprawdźcie, gdzie najlepiej odpocząć!
Marysia Ocioszyńska i Jakub Jędrzejczak to twórcy projektu Slow Polska. Marysia jest blogerką podróżniczą, autorką bloga kulinarnego Warsaw Meal i książki „Paszport”. Jakub to zapalony podróżnik, autor vloga „Kuba po Koreańsku” i operator dronów fpv. Razem przejeżdżają setki kilometrów w poszukiwaniu wyjątkowych miejsc. Dzięki ich wspólnej miłości do podróży powstała Slow Polska.
Tekst: Marysia Ocioszyńska i Jakub Jędrzejczak / Slow Polska
Zdjęcia: Marysia Ocioszyńska i Jakub Jędrzejczak
Vegan House
Glamping w Kotlinie Kłodzkiej
Vegan House to pierwszy przystanek na naszej trasie i pierwszy w 100% wegański glamping w Polsce. Namioty sferyczne przypominają z zewnątrz marsjańskie obiekty, a wewnątrz wyposażone są jak nowoczesna kawalerka – w dwuosobowe łóżko, małą kuchnię, stół, fotele, kominek, a także łazienkę z prysznicem. Istotnym udogodnieniem jest klimatyzator. Każdy, kto choć raz spał w namiocie, zna budzące o poranku gorąco i zaduch. Tutaj wystarczy tylko ustawić odpowiednią temperaturę wieczorem albo szybko zmienić ją rano, przewrócić się na drugi bok i dalej cieszyć snem.
Vegan House będzie idealną bazą w Kotlinie Kłodzkiej. Stanowi atrakcyjny nocleg zarówno dla osób aktywnych, ceniących piesze wędrówki, jak i tych, którzy szukają ciszy i relaksu w nietuzinkowym otoczeniu. Namioty sferyczne znajdują się na drewnianych platformach, które znacznie lepiej niż ziemia nadają się do uprawiania jogi czy rozłożenia leżaka i poczytania książki. Połowa konstrukcji jest wykonana z przeźroczystego materiału, dzięki czemu budzimy się z widokiem na Śnieżnik i zasypiamy pod niebem pełnym gwiazd. Od granicy czeskiej dzieli nas tylko 6 kilometrów, a tuż za nią czeka Sky Walk, czyli ścieżka w obłokach, oraz prawdziwe czeskie piwo i kultowa czekolada Studencka.
Kimura Glamping
Namioty pod Warszawą
Na naszej trasie odwiedziliśmy wiele niesamowitych miejsc, ale to wywarło na nas szczególne wrażenie. Możemy je przedstawiać jako idealny przykład glampingu, choć zanim dotarliśmy na miejsce, Kimura wydawała nam się całkiem niepozorna. Znajduje się w Markach pod Warszawą. Początkowo nie byliśmy przekonani, czy w namiotach, do których jechaliśmy zaledwie 40 minut z mieszkania na Mokotowie, faktycznie zaznamy spokoju.
Pierwsze, co rzuca się w oczy po przekroczeniu progu, to niesamowicie dopracowany wystrój. Klimat, klimat i jeszcze raz klimat – tego słowa trudno uniknąć, gdy pisze się o Kimurze. Namioty, lampki na drzewach, łazienka, stół do wspólnego posiłku czy nawet drewniane kłody, po których chodzi się między namiotami, są na swoim miejscu i nadają charakter całemu ośrodkowi. Wystrój, mimo że pełen detali, nie kojarzy się z przesytem.
W Kimurze mieszka się w namiotach zrobionych z wysokiej jakości materiałów, o konstrukcji wspartej na drewnianych palach. Każdy ma indywidualny wystrój, estetyka całego kompleksu pozostaje jednak spójna. Atrakcją, która zrobiła na nas największe wrażenie, jest pozbawiona zadaszenia prywatna łazienka. Rano, przeglądając się w lustrze, widzimy, jak dookoła liście kołyszą się na wietrze, a w nocy, gdy bierzemy prysznic, mamy wrażenie, że niespodziewany deszcz wcale by nam nie przeszkadzał. Miejsce jest godne polecenia zarówno ze względu na idealne warunki do wypoczynku, jak i inspirującą przestrzeń.
W Bańce
Glamping pod Łodzią
Glampingi, które odwiedzaliśmy wcześniej, były w mniejszym lub większym stopniu przezroczyste. Bańka jest pod tym względem wyjątkowa, ponieważ nie ma wewnętrznej konstrukcji – z każdej strony otacza nas natura. Nie musimy jednak martwić się o prywatność: dookoła same drzewa, nad nami niebo i słychać jedynie śpiew ptaków. Czego więcej sobie życzyć?
W ciągu dnia białe bańki otoczone zielenią przypominają kosmiczną bazę, natomiast w nocy, gdy zapadnie zmrok, rozpoczyna się prawdziwa magia. Oświetlony od wewnątrz namiot przypomina świecącą pomarańczową kulę pośród drzew. Przed przyjazdem planowaliśmy zdjęcia nocne i nie rozczarowaliśmy się, bo widok był niesamowity! Ale uwaga – jak każdy namiot, bańka też się nagrzewa. Spędziliśmy w niej dwa najgorętsze dni tego sezonu i gdybyśmy mieli drugi raz wybierać dzień przyjazdu, zaplanowalibyśmy go na mniej upalny czas.
Dom nad Wierzbami
Agroturystyka nad Bugiem
Dom pani Basi był wyjątkowym przystankiem na naszej trasie. Wszystkie pozostałe lokalizacje można opisać tymi samymi słowami: z dala od ludzi, mały domek lub namiot na wyłączność, w którym spędzamy czas tylko we własnym towarzystwie. Dom nad Wierzbami okazał się na naszej trasie jedynym miejscem, w którym goście wspólnie jedzą posiłki i spędzają czas. Kąpiel w wannie z polnymi kwiatami i ziołami, wszechobecna natura i sauna z widokiem na krowy kąpiące się w stawie czy wspólne wieczorne ogniska to atrakcje, po które warto tu zajrzeć.
Pierogi, zupa pomidorowa z domowych warzyw czy własnoręcznie produkowane wina i nalewki to prawdziwe smakołyki, których po prostu trzeba spróbować.
Przekroczywszy próg domu jako goście, w teorii byliśmy nieznajomymi, ale od pierwszej chwili poczuliśmy tu ciepło i rodzinną atmosferę. W czasach kiedy ludzie coraz bardziej oddalają się od siebie i z coraz większym trudem nawiązują nowe kontakty, takie miejsca są niezwykle cenne.
Camping Chałupy 6
Wypoczynek na Helu
Nasz ukochany Hel. To mekka entuzjastów słońca, wiatru oraz wind- i kitesurfingu. Planując wyjazd na półwysep, szukaliśmy miejsca, w którym się zatrzymamy: w namiocie, kamperze, a może w pensjonacie? My zdecydowaliśmy się na coś pomiędzy i zamieszkaliśmy w TinyHouse, dwupoziomowym połączeniu mobilnej przyczepy z drewnianym domkiem. Na parterze znajdziemy łazienkę, kuchnię, mały salon oraz wiele schowków, a na piętrze – sypialnię z dwuosobowym łóżkiem.
TinyHouse ma wszelkie udogodnienia przyczepy, ale wnętrze wykonane jest z drewna, a nie z tworzyw sztucznych.To atut, który bardzo doceniamy! Zupełnie inaczej się odpoczywa, gdy w gorący dzień chodzi się po drewnianej podłodze, a nie po plastikowej płycie.
50-letnim vanem na plażę
Van do wynajęcia
Chyba każdy widział kiedyś zdjęcia surferów podróżujących z plaży na plażę w poszukiwaniu najwyższych fal. Kto chce choć na chwilę pójść w ich ślady, ma na to szansę! Odpowiednie auto można wypożyczyć, a potem wystarczy tylko zaznaczyć kilka miejsc na mapie i wyruszyć w drogę. Na rynku funkcjonuje wiele firm wynajmujących stare, stylowe auta, idealne do tego, by podróżować z plaży na plażę. My zdecydowaliśmy się zaufać Jackowi – prawdziwemu entuzjaście zabytkowych aut i kitesurfingu.
Jego volkswagen T1, potocznie zwany „ogórkiem”, był stylowy, całkowicie odrestaurowany i wykończony chromem. Każdy element – od kierownicy, przed podsufitki, po silnik – został profesjonalnie odnowiony. Auto opuściło warsztat Jacka prawdopodobnie w lepszym stanie, niż gdy wyjeżdżało z fabryki! Choć znajdujące się w nim łóżko jest nieco mniejsze od standardowego, a w pełni funkcjonalnej toalety tam nie ma, to i tak wolimy oldschoolowy styl zabytkowego auta niż jazdę jego nowoczesnym, plastikowym odpowiednikiem.
Przykładowe vany do wynajęcia:
Lawendowy Ląd
Wypoczynek na plantacji lawendy
Lawendowy Ląd wyznaczył środek naszej przygody w stylu slow life. Od razu po wyjściu z auta poczuliśmy charakterystyczny zapach lawendy, który nie opuszczał nas przez kilka kolejnych dni. Na miejscu nie tylko się ją uprawia, ale też wyrabia z niej rozmaite artykuły. Na plantacji znajduje się też apartament z przepięknym widokiem na pradolinę warszawsko-berlińską.
Przyjechaliśmy tu w połowie sierpnia i trafiliśmy akurat na koniec lawendowych zbiorów. Dzięki temu mieliśmy możliwość podpatrywać produkcję wyrobów na bazie lawendy. Nawet nie przypuszczaliśmy, jak ciekawe może być wytwarzanie z niej olejków, syropów czy hydrolatu. Zaledwie 2,5% tej rośliny to naturalny olejek, więc by uzyskać 10 mililitrów, trzeba zużyć aż 400 gramów suszonej lawendy, czyli tyle, ile jest na jednym krzaczku.
Ranczo Rosochacz
Relaks wśród zwierząt
Pamiętacie Roberta Redforda w filmie „Zaklinacz koni”? Właściciele Rancza Rosochacz, Marcin i Kuba, twierdzą, że techniki wykorzystane w tym filmie to absolutne podstawy. Ranczo to miejsce, w którym właściciele nie tylko uczą swoich gości jazdy konnej, ale także zajmują się treningiem trudnych, nieokiełznanych koni. To prawdziwi profesjonaliści, do których z całej Polski zjeżdżają właściciele niesfornych zwierząt. „Potrzeba czasu na złagodzenie charakteru konia, czasami miesiąca, czasami nawet trzech, ale trzeba z nim pracować, pracować i jeszcze raz pracować”, tłumaczył nam Kuba.
Solą tej ziemi są ludzie, którzy z pasją i poświęceniem stworzyli wyjątkową, westernową przestrzeń o niepowtarzalnej atmosferze. Ranczo żyje swoim życiem, a my jako goście staliśmy się jego częścią. Spaliśmy w drewnianych domkach, a o poranku budził nas stukaniem w drzwi pies rasy border collie. Wieczorami siodłaliśmy konie i ruszaliśmy w teren szukać idealnych scenerii na zdjęcia. Uwierzcie nam, jazda konna nie idzie w parze z robieniem zdjęć! Mamy doświadczenie w pilotowaniu dronów w trakcie jazdy samochodem czy pływania żaglówką, ale obsługa drona podczas jazdy konnej graniczy z niemożliwością.
Dom na wodzie Nomadream
Wypoczynek na środku jeziora
Do tego miejsca jechaliśmy z Katowic aż 500 kilometrów. Kilkukrotnie pływaliśmy żaglówkami czy katamaranami po Morzu Śródziemnym i wiemy, jak wygląda życie w ciasnych pomieszczeniach łódek. Nie można się w nich wyprostować, ubrania są rozłożone po kilku małych schowkach, a w lodówce praktycznie nie ma na nic miejsca. Tu natomiast sprawa wygląda zupełnie inaczej. Miejsca na tej łódce wystarczy spokojnie dla ośmiu osób.
Znajdziecie na niej kuchnię, duży salon, cztery łazienki – warunki bardziej kojarzą się z porządnym pokojem hotelowym niż z ciasną kadłubową łódką. Mimo że Nomadream nie przypomina typowej łodzi, ma silnik motorowy, umożliwiający wypłynięcie na szerokie wody jeziora Niegocin. Czas, który spędziliśmy na łodzi, był niesamowity, a za posiłkami spożywanymi na własnym tarasie z widokiem na wodę tęsknimy do dziś. Nomadream to autorskie projekty nie tylko pływających domów, ale także futurystycznych biur i mieszkań, które firma wykonuje we własnej stoczni pod Łodzią.
Jurty w Dolinie Niedźwiadka
Relaks w Karpatach Zachodnich
Jurty były przedostatnim punktem na naszej liście glampingowych lokalizacji. Niesamowicie zmęczeni trzytygodniową sesją fotograficzno-podróżniczą, po przekroczeniu progu padliśmy na łóżko i zasnęliśmy na dobre dwie godziny. Teoretycznie konstrukcja jurty nie różni się zbytnio od jej historycznej wersji – wspiera się na drewnianym stelażu, ściany są wykonane z bawełnianego pokrowca wypełnionego izolującą wełną, a dodatkowe ciepło zapewnia kominek opalany drewnem.
Dużym atutem jest lokalizacja w rejonie Karpat Zachodnich. Już samo mieszkanie w jurcie z przeszklonym sufitem jest atrakcyjne, a dodatkowym bonusem jest możliwość chodzenia po górskich szlakach, próbowania potraw kuchni łemkowskiej oraz kąpiel w Jeziorze Klimkowskim. Polecamy spróbować lokalnych potraw bazujących na kaszy, mleku, grzybach i kiszonej kapuście.
Siedlisko Sobibór
Odpoczynek w koronach drzew
Siedlisko Sobibór zwieńczyło naszą długą podróż. Ośrodek znajduje się niecałe 2 kilometry od granicy z Ukrainą. Zdecydowanie należy do trzech najładniejszych miejsc na naszej trasie! Wiekowe budynki, stodoła, kamienne piece, zakonny witraż – widać, że to miejsce ma długą historię. Obok tradycyjnych budynków w Siedlisku Sobibór są również domy na palach, wzniesione na wysokości koron drzew. Widać z nich cudowne bezkresne pola, rozpościerające się przed całym kompleksem.
Poranek trafił nam się deszczowy, ale zachód słońca był prawdziwą magią. Błękitno-różowe niebo, zieleń, budynki z drewna, kwiaty i ogródki warzywne, promienie zachodzącego słońca mrugające pomiędzy sznurami lampek ogrodowych czy glinianych naczyń na płocie. W głównym budynku, tuż przy recepcji, zza której uśmiecha się do gości pani Ewa, znajduje się witryna z autorskimi kosmetykami: balsamami do ciała, solami do kąpieli, peelingami, dezodorantami, sprzedawanymi w ekologicznych słoiczkach, zrobionych z naturalnych surowców. Znajdziemy tam też świece zapachowe, odświeżacze powietrza o zapachu polnych kwiatów, domowe przetwory, a także aromatyczną cytrynówkę.
Chcemy wiedzieć co lubisz
Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?