Podlasie to jeden z najbardziej urozmaiconych przyrodniczo i kulturowo regionów Europy. Od wieków obszar ten zamieszkiwały najróżniejsze grupy etniczne i narodowe, czego świadectwem są wciąż stojące obok siebie rozliczne synagogi, kościoły, cerkwie, a nawet meczety. Co więcej, na terenie Podlasia znajdują się aż cztery parki narodowe, w tym najbardziej znane w Polsce – Biebrzański Park Narodowy i Białowieski Park Narodowy. Bogactwa tej części kraju nie opisze żaden podręcznik. Dlatego najlepiej samemu odkrywać lokalne skarby, przemierzając kilometry malowniczych szlaków rowerowych.
Rowerem przez Podlasie
Żurawie, bociany, drewniane meczety i austriacki ogród pałacowy – to tylko namiastka tego, co oferuje przepiękne Podlasie. By odkryć wszystkie skarby tego regionu, najlepiej podróżować po nim rowerem.
Tekst: Aleksander Szojer
Zdjęcia: Aleksander Szojer
Wigierski Park Narodowy
Przy odrobinie szczęścia można tu spotkać mieszkańców żeremi – to właśnie bobry, które są symbolem parku, były przyczyną założenia na tutejszych terenach parku narodowego. Ja jednak przyjeżdżam w to miejsce przede wszystkim dla niezwykłego krajobrazu. Falujące pagórki okalające taflę Wigier, w której odbija się różowa fasada klasztoru, to prawdziwa wizytówka regionu. I właśnie dlatego rowerową wycieczkę zaczynam od pokamedulskiego eremu, w którym obecnie można przenocować. Jednak zniechęcony tłumem, samego zabytku nie zwiedzam, za to chętnie idę za radą miejscowych, by nieopodal skosztować gorąco zachwalanego tradycyjnego przysmaku. Wigierskie pierogi z przyczepy pani Teresy Biziewskiej, pełne owoców, są obsmażane bez tłuszczu. Takie specjały można by z powodzeniem jeść jako smakowite śniadanie.
Najbardziej zachwyca niedługi fragment szlaku pomiędzy Cimochowizną a Starym Folwarkiem
Dalej moja trasa wiedzie przez Puszczę Augustowską, gdzie zza łagodnych wzgórz co chwila wyłania się jezioro, po którym pływają żaglówki. Najbardziej zachwyca mnie jednak niedługi fragment szlaku pomiędzy Cimochowizną a Starym Folwarkiem. W tym miejscu z drewnianej kładki, którą trzeba pokonać, rozpościera się przepiękny widok na jezioro i stojący nad nim klasztor.
Korzystając z długiego letniego dnia, po wycieczce rowerowej wybieram się jeszcze na spływ kajakowy trasą z Wigier do Maćkowej Rudy. Kąpiel w chłodnej wodzie jeziora wieńczy spokojną wyprawę, podczas której nieraz trzeba było przedzierać się przez dzikie zarośla Czarnej Hańczy. Dalszy odcinek tego niepozornego szlaku kajakowego przebiega przez śluzy Kanału Augustowskiego, czyli jedną z największych atrakcji regionu.
Augustów i Biebrzański Park Narodowy
Rano – samochodem – jadę do Augustowa i tam go zostawiam na czas rowerowej wyprawy. Dzięki temu łatwiej mi będzie wrócić z ostatniego przystanku mojej trasy, Białegostoku. Na koniec wycieczki wsiądę w pociąg i szybko znajdę się z powrotem w Augustowie.
Wizytę w tym mieście rozpoczynam od wizyty w legendarnym Gospodarstwie Rybackim, gdzie podobno można zjeść najlepszą smażoną rybę nad Jeziorem Białym. Filety ze świeżej siei zachwycają, więc chętnie korzystam z okazji, by poznać sekret ich przyrządzania. Tajemnica tkwi w oleju, który jest zmieniany po każdym smażeniu. Z kolei ryba, gdy jest świeża, nie potrzebuje wiele. Wystarczy obtoczyć ją w mące, a później wrzucić na patelnię.
Przed wyruszeniem na szlak wpadam jeszcze po przydatne mapki do biura informacji turystycznej, które znajduje się na eleganckim augustowskim rynku. Dalej, już bulwarami, dojeżdżam do Kanału Augustowskiego, wzdłuż którego, w towarzystwie przepływających nim łodzi, docieram do Białobrzegów. Tam ostatecznie kończy się ścieżka przebiegająca wzdłuż kanału, dalej jadę wschodnią trasą rowerową Green Velo.
Przede mną otwiera się przepiękny widok na biebrzańskie łąki i mokradła, nad którymi od czasu do czasu przelatuje klucz ptaków
Kiedy za horyzontem znika ostatnia śluza Kanału Augustowskiego, przede mną otwiera się przepiękny widok na biebrzańskie łąki i mokradła, nad którymi od czasu do czasu przelatuje klucz ptaków. Zmiana krajobrazu jest tak gwałtowna, że przez chwilę zapominam, że jeszcze kilka minut temu byłem w środku miasta. Co chwila się zatrzymuję, żeby nasycić się panującą dookoła ciszą i nacieszyć oczy tutejszą przyrodą. I tak na koniec wycieczki docieram do miejsca noclegu, Goniądza. Kolację próbuję zjeść w rozległym ogrodzie przy Dworku Baranówka, ale przeganiają mnie wyjątkowo zaciekłe biebrzańskie komary.
Tykocin
Duszną i niezbyt dobrze przespaną noc osładza wyjątkowo smaczne śniadanie, na które składają się lokalne wędliny, sery i domowej roboty karp w zalewie octowej. Ostatni przysmak jest tak dobry, że nie mogę się powstrzymać i proszę o przepis. Po pokrzepiającym śniadaniu ruszam w stronę Tykocina. Padać zaczyna tuż po tym, jak usadawiam się na rowerze. Niezniechęcony, jadę dalej Carskim Traktem prowadzącym wzdłuż biebrzańskich bagien. Tak docieram do Góry Strękowej, z której przy dobrej pogodzie roztacza się panorama na Narew i dolinę Biebrzy. Dalej, Podlaskim Szlakiem Bocianim, kieruję się w stronę dzisiejszego celu wycieczki, Tykocina. Wbrew nazwie akurat na tym odcinku spotykam najmniej bocianów w ciągu całej swojej wyprawy.
W środku Wielkiej Synagogi można podziwiać siedemnastowieczną bimę, polichromie i podejrzeć, jak wyglądają zwoje Tory
Zupełnie przemoczony, docieram do słynnego podlaskiego sztetla, czyli żydowskiego miasteczka. W Tykocinie niegdyś mieszkała druga co do wielkości gmina żydowska w Polsce. Przechodząc przez kolejne ulice, podziwiam dawny, średniowieczny układ miasta i jego historyczną zabudowę. W strugach deszczu przejeżdżam przez ogromny rynek – kiedyś serce Tykocina. Próbuję wyobrazić sobie panujący tu niegdyś harmider, to, jak wyglądało w przeszłości tętniące życiem wielokulturowe miasto. Z rynku kieruję się w stronę pieczołowicie odrestaurowanej Wielkiej Synagogi. W środku można podziwiać siedemnastowieczną bimę, polichromie i podejrzeć, jak wyglądają zwoje Tory. To wszystko przypomina o teologicznych dysputach, które nie tak dawno odbywały się tutaj niemal codziennie.
Przemoczony do suchej nitki, rezygnuję z możliwości spróbowania cymesu w słynnej Tejszy. Zamiast niego wybieram kartacze, babkę ziemniaczaną i wędzony ser z kminkiem, który jest wytwarzanym z krowiego mleka odpowiednikiem oscypka. Podane prosto z grilla podlaskie specjały smakują w taki deszczowy dzień wyśmienicie. Po pokrzepieniu ciała dodaję Tykocin do długiej listy miejsc, do których trzeba wrócić, i ruszam dalej na południe, w kierunku Wieży Kruszewo, gdzie czeka na mnie łóżko i napitek.
Narwiański Park Narodowy
„Polska Amazonka” to jedyny w Europie przykład rzeki anastomozującej, czyli płynącej jednocześnie wieloma korytami. Z licznych wież widokowych stojących na trasie można podziwiać niezwykle malowniczą mozaikę wysepek, traw i pobliskich łąk. Ten wyjątkowy pejzaż towarzyszy mi przez cały wieczór i poranek podczas pobytu w Wieży Kruszewo, idealnej, by odpocząć w samotności na skraju Narwiańskiego Parku Narodowego.
Na terenie parku żyje ponad 200 gatunków ptaków, co sprawia, że Narew jest drugim po Biebrzy prawdziwym ptasim rajem
Ten region to doskonałe miejsce do podpatrywania ptaków. Na terenie parku żyje ich ponad 200 gatunków, co sprawia, że Narew jest drugim po Biebrzy prawdziwym ptasim rajem. Jednak ptaki to nie wszystkie tutejsze atrakcje. Przy odrobinie szczęścia można tu także spotkać łosia. By jednak odkryć wszystkie skarby Narwiańskiego Parku Narodowego, najlepiej wsiąść do kajaka lub praktycznej na Narwi pychówki, którą odpycha się od dna lub brzegu za pomocą długiego wiosła albo tyki.
W piekącym słońcu, przepływając wzdłuż pól i wierzb płaczących, docieram do Waniewa, gdzie znajduje się słynna kładka Śliwno – Waniewo. Idąc nią wzdłuż Narwi, można przypatrywać się, jak toczy się życie nad rzeką. Stąd doskonale widać, gdzie występują płycizny, pojawiające się okresowo, gdy poziom wody się obniża. Patrząc na nie, nie mam wątpliwości, dlaczego to miejsce jest zagrożone i znajduje się pod ochroną.
Z miłymi wspomnieniami kieruję się dalej na południe. Po drodze podziwiam raz jeszcze narwiańskie rozlewisko z suraskiej góry zamkowej. Uśmiecham się przez chwilę do świętych patrzących na mnie z niezwykłego Muzeum Kapliczek i znużony upałem, z mozołem pcham rower przez szutry i piaski w stronę kolejnego przystanku, Krainy Otwartych Okiennic.
Kraina Otwartych Okiennic
W czasie mojej podlaskiej wędrówki w wielu miejscach natrafiam na przepiękne wsie, które zachwycają drewnianą architekturą. Niewiele z nich jednak może się równać urodą z Krainą Otwartych Okiennic. Tworzą ją trzy wioski – Puchły, Soce i Trześcianka – które zostały tak nazwane przez Północnopodlaskie Towarzystwo Ochrony Ptaków. I tak nieopodal Białegostoku ostały się niezwykłe osady, które wyglądają niczym wyjęte ze stronic „Konopielki”. Drewniane domki z misterną snycerką pomalowane są na wszystkie możliwe kolory i stanowią doskonały przykład rosyjskiej sztuki ludowej.
Malwy i słoneczniki okalające drewniane płoty, dzikie kępy floksów, nagietków i nasturcji przypominają babciny ogród z dzieciństwa
Rankiem wyruszam do Wojszek – pierwszej nieoficjalnej wioski Krainy Otwartych Okiennic. Malwy i słoneczniki okalające drewniane płoty, dzikie kępy floksów, nagietków i nasturcji przypominają babciny ogród z dzieciństwa. To pewnie dlatego czuję się tu tak błogo. Następnie odwiedzam Soce, które wyglądają jak z pocztówki. Na koniec docieram do bardziej turystycznej miejscowości Puchły, gdzie wzrok przyciąga błękitna drewniana cerkiew Opieki Matki Bożej. Malowniczy ciąg wiosek wieńczy większa Trześcianka z widoczną z daleka cerkwią pod wezwaniem Michała Anioła.
Na koniec przejeżdżam przez Puszczę Ladzką do Rybaków, gdzie w Leśnym Zaciszu spędzę noc. Na miejscu odkrywam, że ośrodek mieści się tuż nad Narwią, a nieopodal znajduje się prawosławna pustelnia w Odrynkach, do której można się dostać, pokonawszy drewnianą kładkę zbudowaną nad meandrującą Narwią.
Białystok
Rano jadę już bezpośrednio do Białegostoku, który od razu mnie zaskakuje. Elegancki, tętniący życiem rynek jest równie czarujący, jak całe miasto. Szczególnie urzeka mnie główna atrakcja, czyli utrzymany w wiedeńskim stylu park przy pałacu Branickich. Gdy już odpocznie się w cieniu drzew, warto jeszcze zwiedzić kościół Świętego Rocha, którego wnętrze zostało zaprojektowane w zgodzie z modernistyczną modą.
Po wyrafinowanym obiedzie w restauracji hotelu Cristal na deser wybieram się na coroczny jarmark odbywający się na rynku miasta. W końcu mam okazję spróbować jednego z największych przysmaków Suwalszczyzny – mrowiska, czyli faworkowego ciasta oblanego miodem i obsypanego makiem. Smakołyk litewskiego pochodzenia wraz z doborowymi korycińskimi serami zabieram do domu.
Cerkiew i Tatarzy
Z rowerem już na bagażniku w sobotni poranek jadę jeszcze do nieodległego Supraśla. Zabudowania monasteru z charakterystycznym gotycko-bizantyjskim stylem cerkwi dominują nad eleganckim miastem. Dopiero wizyta wewnątrz świątyni uświadamia mi, że jest to wierna kopia wysadzonego przez Niemców zabytku. Mimo wciąż trwających prac renowacyjnych cerkiew zachwyca wnętrzem i misternie odtwarzanymi freskami. W mieszczącym się obok Muzeum Ikon, gdzie eksponowane są różnorodne dzieła z Polski i Rosji, poznaję bliżej historię tej sztuki. Po wizycie w muzeum, idąc nadrzecznym bulwarem, podziwiam zabudowania klasztoru.
Po raz kolejny w tym bogatym we wrażenia tygodniu myślę, jak barwna była przedwojenna Polska
Wycieczkę po bogatym kulturowo regionie kończę w tatarskim meczecie w Kruszynianach. O zgodnej koegzystencji katolików, prawosławnych, muzułmanów i żydów opowiada mi ze swadą tatarski przewodnik. Podczas wspólnej wycieczki nie mogę przestać zachwycać się zielonym drewnianym meczetem, jakże różnym od stojących niedaleko budowli. Po raz kolejny w tym bogatym we wrażenia tygodniu myślę, jak barwna była przedwojenna Polska.
Podlasie rowerem: trasa i odległości
Dzień 1.
Trasa wokół Wigier i początek wycieczki w Starym Folwarku (około 45 km)
Dzień 2.
Augustów – Białobrzegi – Goniądz (około 50 km)
Dzień 3.
Goniądz – Góra Strękowa – Tykocin – Wieża Kruszewo (około 80 km)
Dzień 4.
Wieża Kruszewo – Kurów – Waniewo – Suraż – Chutor nad Narwią (około 50 km)
Dzień 5.
Chutor – Wojszki – Soce – Puchły – Trześcianka – Rybaki (około 40 km)
Dzień 6.
Rybaki – Białystok (około 50 km)
Dzień 7.
(samochodem) Supraśl i Kruszyniany
TIP
- Wyprawę rowerową dobrze jest zacząć od Suwałk, do których można dojechać koleją. W sezonie miejscówki rowerowe w pociągu lepiej rezerwować z wyprzedzeniem.
- Odcinek między Wigrami a Augustowem najlepiej pokonać rowerem szlakiem Green Velo, który prowadzi przez malowniczą Puszczę Augustowską i wzdłuż Kanału Augustowskiego.
- Mając w zanadrzu dodatkowy dzień lub dwa, warto pokusić się o wizytę w Puszczy Białowieskiej. Kolejne dwa dni można wykorzystać na powrót rowerem do Białegostoku – przez Kruszyniany i Supraśl.
- Drogi szutrowe i polne ścieżki nie są rzadkością – lepiej sprawdzi się rower górski.
Ścieżki rowerowe na Podlasiu
Green Velo
Dobrze oznakowana i w większości asfaltowa. Gęsta sieć drogowskazów, tablic informacyjnych i sporo miejsc, gdzie można skorzystać z podstawowych narzędzi rowerowych.
Podlaski Szlak Bociani
Uwaga na fragment między Górą Strękową a Tykocinem – słabo oznakowany mieszanka dróg polnych i szutrowych, a na koniec ruchliwa droga prowadząca do Tykocina.
Gastonomia i Noclegi na Podlasiu
To najsłabszy punkt tej trasy. Dobrze zjedliśmy w Augustowie, Białymstoku, Tykocinie, Supraślu i Kruszynianach (ciekawa kuchnia tatarska).
Na pozostałej części trasy nie było restauracji, barów, nawet sklepy spożywcze były rzadkością. Warto zatem znaleźć noclegi z wyżywieniem, zwłaszcza że tamtejsza lokalna kuchnia jest doskonała.
Wybrane adresy na obiad
Augustów
Gospodarstwo Rybackie – doskonałe smażone ryby słodkowodne.
Białystok
Hotel Cristal – świetny nocleg i królewskie śniadania (choćby dla nich warto tutaj nocować), rewelacyjna kuchnia z wyższej półki.
Tykocin
Tejsza i Villa Regent serwują dobre dania kuchni żydowskiej, z kolei na podlaskie kartacze i babki ziemniaczane warto się wybrać do food trucka przy moście.
Kruszyniany
Na Końcu Świata – tutejsze kartacze i zapiekanka ziemniaczana, podane w klimatycznym wnętrzu, są bardzo smakowite.
Noclegi
Z wyjątkiem Starego Folwarku nocowałem w kwaterach prywatnych lub w hotelach, które w sezonie warto rezerwować z wyprzedzeniem. W większości miejscowości położonych nad rzekami widziałem również sporo malowniczo położonych pól namiotowych.
Chcemy wiedzieć co lubisz
Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?